Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
Czy ty tego nie rozumiesz? Jestem jedyną osobą na całym świecie, która wie, naprawdę wie, czego ci potrzeba. Ze mną dowiedziałbyś się, co to ekstaza, ale wybrałeś żałosne poczucie bezpieczeństwa. Ba- łeś się prawdziwej jedności umysłów i ciał, prawda? Krople potu ściekają mu po skroniach, choć w piwnicy panuje przyjemny chłodek. Podchodzę i pieszczę jego ciało, wodzę dłonią po bladej, umięśnionej klatce piersiowej, muskam opuszkami palców okolice pachwiny. On kuli się konwulsyj-nie, ciemnoniebieskie oczy patrzą błagalnie. -Jak mogłeś sprzeniewierzyć się temu, co wiem, że czujesz? -syczę i wbijam paznokcie w miękkie ciało tuż ponad linią sterczących, ciemnych włosów łonowych. Czuję, jak się napina. To mnie podnieca. Zabieram rękę i podziwiam szkarłatne półksiężyce, które pozostawiły mu na skórze moje paznokcie. -Wiesz, że powinniśmy być razem. Sam mówiłeś. Pragnąłeś mnie, i ja to wiem, i ty to wiesz. 132 Kolejne stęknięcie zza knebla. Teraz pot zrasza także jego pierś, kropelki zlepiają gęste ciemne włoski tworzące trójkąt, który zwęża się ku dołowi brzucha i przechodzi w cienką kreskę wiodącą do jego kutasa, zwiotczałego i zupełnie bezużytecznego; przypomina obrzydliwego ślimaka bez skorupy. Choć to oczywiste, że nie czuje pożądania, jego bezbronność i nagość podniecają mnie jeszcze bardziej. Jest piękny. Czuję, jak krew zaczyna szybciej krążyć w moich żyłach, jak moje ciało nabrzmiewa, gotowe go przyjąć, wybuchnąć. Nienawidzę się za tę słabość i odwracam plecami, by nie zauważył, jak na mnie działa. - Dlaczego nie pozwoliłeś się kochać? - pytam cicho. - Tylko na tym mi zależało. A ty zmusiłeś mnie do tego. - Moja dłoń niby przypadkiem odnajduje uchwyt i pieści gładkie drewno. Obracam głowę i spoglądam w piękną twarz Adama. Powoli, nieskończenie powoli, zaczynam przekręcać korbę. Jego ciało, i tak już wyprężone, napina się jeszcze mocniej; skórzane pasy robią swoje. Opór jest bezcelowy. Przekładnie mechanizmu wyciągowego zwielokrotniają mój niewielki wysiłek, aż dorównuje on sile kilku mężczyzn. Adam nie jest przeciwnikiem dla mojej machiny. Widzę, jak mięśnie jego ramion i nóg grają, pierś unosi się ciężko, gdy z wysiłkiem łapie oddech. -Jeszcze nie jest za późno - mówię. - Nadal możemy być kochankami. Chciałbyś tego? Rozpaczliwie porusza głową. Nie ma co do tego dwóch zdań, to skinienie potakujące. Uśmiecham się. - Grzeczny chłopczyk - chwalę. - Teraz wystarczy tylko, żebyś mi pokazał, że mówisz szczerze. Wiodę ręką po jego spoconej piersi, potem ocieram się twarzą o te piękne ciemne włoski. Wyczuwam strach w jego zapachu, czuję go w smaku jego potu. Tulę twarz do jego szyi, ssę i delikatnie gryzę gładką skórę, skubię płatek ucha. Jego ciało nadal jest usztywnione, ale nie czuję pod sobą ani śladu erekcji. Odsuwam się gwałtownie, z frustracją. Pochylam się nad nim i gwałtownym, silnym ruchem zrywam mu taśmę z ust. - Aaach! - wrzeszczy, gdy taśma rozdziera skórę, z trzas- 133 kiem odlepiając się od słabego zarostu. Oblizuje suche wargi. -Proszę, wypuść mnie - szepcze. Potrząsam głową. - Nie mogę tego zrobić, Adamie. Może gdybyśmy byli kochankami... - Nie powiem nikomu - skrzeczy. - Przysięgam. - Raz już mnie zdradziłeś - przypominam z żalem. - Jak mogę zaufać ci teraz? - Przepraszam - jęczy. - Nie zdawałem sobie sprawy... przepraszam. - Ale w jego oczach nie ma skruchy, jedynie rozpacz i strach. Scena, która rozgrywa się przed moimi oczami, przebiega zupełnie tak jak wcześniej w mojej wyobraźni. Po części ogarnia mnie uniesienie, że tak trafnie udało mi się przewidzieć jej kształt, że ten dialog jest niemal identyczny ze scenariuszem, który powstał w moich myślach. Po części ogarnia mnie bezbrzeżny smutek, że rzeczywiście okazał się słaby i wiarołomny. A w tle niesamowite podniecenie na myśl o tym, co się stanie, czy przyjdzie miłość czy śmierć, czy też jedno i drugie. - Za późno na słowa - mówię. - Przyszedł czas na czyny. Mówiłeś, że chcesz, żebyśmy zostali kochankami, ale twoje ciało mówi co innego. Może się boisz. Ale nie musisz się bać. Umiem wybaczać, umiem kochać. Mógłbyś sam się o tym przekonać