Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
Gdybyśmy chcieli pozwolić sobie na nieco filozofii, moglibyśmy zapewne cały dzień dyskutować o tym, co właściwie jest rzeczywistością i dlaczego ta, z którą styka się pan w tej chwili, jest mniej prawdziwa od tamtej, do której jest pan przyzwyczajony. Ale może darujmy to sobie, co? Świat będzie prawdopodobnie działał według zasad, do których jest pan przyzwyczajony. Ale nie będzie identyczny z tamtym prawdziwym. Na przykład koszmary senne. Mam nadzieję, że ma pan mocne nerwy, panie Fingal, ponieważ pańskie koszmary mogą nagle stać się rzeczywistością. Będą się wydawać bardzo prawdziwe. Powinien pan ich unikać, gdyż mogą panu wyrządzić krzywdę. Powiem panu coś więcej na ten temat, jeżeli zajdzie konieczność. Na fazie nie ma się czym martwić. ROZDZIAŁ PIĄTY: Co mam robić teraz? Radzę panu podjąć swoje normalne czynności. Proszę się niczemu nie dziwić. Przede wszystkim mogę nawiązać z panem kontakt tylko za pośrednictwem zjawisk nadprzyrodzonych. Kiedy przekazuję komputerowi komunikat, może on dotrzeć do pana wyłącznie w sposób, z jakim pański mózg dotąd się nie zetknął. Oczywiście, pański mózg klasyfikuje to natychmiast jako zdarzenie nienaturalne i przekazuje je panu w taki właśnie sposób. Większość tych dziwnych rzeczy, które pan zobaczy, to będę ja, o ile oczywiście zachowa pan spokój i nie pozwoli swoim podświadomym lękom wydostać się na powierzchnię i zaatakować pana. Poza tym przypuszczam, że pana świat będzie wyglądał, smakował, brzmiał i pachniał raczej normalnie. Rozmawiałam z pańskim psychiatrą. Twierdzi, że pana poczucie rzeczywistości jest bardzo silne. Proszę zatem o spokój. Pracujemy ciężko, żeby pana stamtąd wydostać. ROZDZIAŁ SZÓSTY: Ratunku! Oczywiście, że pana uratujemy. To naprawdę przykre, że do tego doszło, otrzyma pan natychmiastowy zwrot kosztów. Do tego jeszcze adwokat Kenii każe mi pana zapytać, czy miałby pan ochotę podyskutować o jakiejś jednorazowej wpłacie na pokrycie wszelkich strat dotychczasowych i przyszłych. Może to pan spokojnie przemyśleć, nie ma pośpiechu. Tymczasem postaram się odpowiedzieć na pańskie pytania. Będzie mi tym trudniej, im bardziej pański umysł będzie próbował sprowadzić moje nadprzyrodzone objawienia do elementów znanej panu rzeczywistości. Fakt, iż pański umysł zdolny jest naginać świat komputera, którego nie chce dostrzec, do obrazów rzeczywistości potocznej, stanowi nasz najsilniejszy atut i mój największy kłopot. Prószę mnie szukać w fusach od kawy, na tablicach ogłoszeń, w holowizji, wszędzie! Jeżeli się pan przyzwyczai, może się to nawet okazać zabawne. Tymczasem, jeżeli informacja dotarła do pana, może pan odpowiedzieć mi wypełniając poniższy kupon i wrzucając go do skrzynki pocztowej. Odpowiedź otrzyma pan w biurze. Powodzenia! TAK! Otrzymałem waszą informację i interesują mnie podniecające możliwości na polu życia komputerowego. Proszę mi przesłać, bez jakichkolwiek kosztów czy zobowiązań z mojej strony, wasz pasjonujący katalog, z którego dowiem się, w jaki sposób mogę się przenieść do wielkiego, cudownego świata zewnętrznego! NAZWISKO: ADRES: I.D.:. ................................................................................ ..................................... Fingal walczył przez chwilę z ochotą, by się uszczypnąć. Jeżeli treść broszury była zgodna z prawdą - a było to przecież wiarygodne - poczułby ból, ale nie obudziłby się. Tak czy inaczej uszczypnął się. Zabolało. Jeżeli zatem dobrze zrozumiał, wszystko, co go otacza, jest zaledwie produktem jego wyobraźni. Gdzieś tam siedzi przy komputerze jakaś kobieta i gada do niego normalnym językiem, który dociera do jego mózgu w formie impulsów elektronowych. Ponieważ jednak mózg nie może odbierać ich bezpośrednio, zatem przekształca je w formy bliskie sobie i znane. A więc analoguje jak wariat. Ciekaw był, czy przejął to od nauczyciela, o ile oczywiście analogie są zaraźliwe. - I co do cholery jest złego w głosie znikąd! - spytał sam siebie na głos. Nie otrzymał odpowiedzi, co raczej poprawiło mu humor. Miał na razie dosyć tajemniczych wydarzeń. Po chwili namysłu doszedł zresztą do wniosku, że na dźwięk takiego głosu zrobiłby pewnie w majtki ze strachu. Zdecydował, że jego mózg wie w końcu, co robi. Ręka na ścianie przeraziła go, ale nie wpadł w panikę. Widział ją, a swoim zmysłom ufał bardziej, niż głosom znikąd. Trudno byłoby o bardziej klasyczny objaw obłędu. Wstał i podszedł do ściany. Ogniste litery znikły, ale pozostały czarne ślady. Powąchał je - pachniały spalenizną. Pomacał palcem sztywny papier broszury, oderwał róg, wsadził do ust i przeżuł: smakował jak zwykły papier. Usiadł, wypełnił kupon i wrzucił go do skrzynki na listy. Aż do chwili, gdy znalazł się w biurze, był właściwie spokojny. Był człowiekiem o dość powolnych reakcjach, furia narastała w nim długo. Wreszcie jednak osiągnął punkt, w którym musiał się zbuntować. Wszystko do tej pory wyglądało tak normalnie, że mało się nie śmiał. Przyjaciele i znajomi byli w komplecie na miejscu i robili dokładnie to, czego się po nich spodziewał. Zaskoczyła go tylko i oszołomiła ilość i różnorodność statystów, epizodzistów, w tym jego prywatnym przedstawieniu. Niebywałe, ilu ludzi potrafił wyprodukować jego mózg, by wypełnić zatłoczone korytarze. Na przykład ten nie znany mu facet, który wpadł na niego w metrze po drodze do pracy; przeprosił go, zniknął - zapewne we wnętrznościach jego wyobraźni. Przyszedł mu do głowy tylko jeden sposób na rozładowanie złości: sprawdzić nagle ten cały absurdalny i nierzeczywisty świat. W głębi mózgu tliła mu się myśl, że wydarzenia poranne były zaledwie czymś w rodzaju przecieku, krótkiego nurka w świat snów. Może nigdy nie był w Kenii i umysł po prostu robił mu kawały. Nie wiedział wprawdzie, czy chodzi mu o to, by go tam zaprowadzić, czy przeciwnie, by go przestrzec, ale tym mógł się w końcu martwić później, gdy zawiedzie go zamierzony test. Wstał od swego pulpitu, stojącego w trzecim rzędzie piętnastego szeregu identycznych pulpitów obsadzonych sumiennymi pracownikami. Podniósł ręce do góry i gwizdnął. Wszyscy spojrzeli na niego. - Nie wierzę w was! - wrzasnął. Podniósł stos taśm leżących na pulpicie i cisnął nimi w Felicję Nahum, siedzącą obok