Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Ojciec panny nie mo¿e na mnie patrzeæ, ale ja nie mam do niego urazy. O nein, Gott behute! (tzn. O nie, Bo¿e zachowaj!), a ³adnej kobiecie zawsze lubiê grzecznoœæ zrobiæ. Steigen Sie ein. A gdzie panny rzeczy? Co, tylko ten worek? Gdzie sie podzia³y te wielkie kufry, co je panna st¹d wywioz³a? Ej, czy tylko nie by³o w nich sreber i kosztowniejszych rzeczy? Mo¿e e ojciec panny wys³a³ z domu, ¿eby siê nie dosta³y Ofmanowi! No, steigen Sie ein. Niech panna siada. I postawiwszy jedn¹ nogê na brzegu, wyci¹gn¹³ rêkê, ¿eby jej pomóc wejœæ do ³odzi - ale Helenka cofnê³a siê. Blada jej twarz poblad³a jeszcze bardziej, usta dr¿a³y. - No, was ist das? Nie bój siê, panna, ³ódŸ siê nie przechyli. Œmia³o, œmia³o - zachêca³ Ofman. - Co to, nie chcesz panna wsi¹œæ? - Tak jest, nie chcê - odpowiedzia³a g³osem na pozór spokojnym, w którym jednak Ofman poczu³ coœ niedobrego. - Nie chcê przyjmowaæ przys³ugi od cz³owieka nie umiej¹cego uszanowaæ kobiety. Jak pan œmiesz mówiæ do mnie w sposób ubli¿aj¹cy o moim ojcu? JedŸ pan sobie sam, jedŸ! Wolê tu zostaæ ni¿ zawdziêczaæ panu cokolwiek b¹dŸ! Ofman spojrza³ na ni¹ z os³upieniem. - Was ist das! Co ona gada? Co ona ode mnie chce? Panna siê gniewa? Warum? Gniew piêknoœci szkodzi. No, nie rób panna grymasów i œpiesz siê, bo nie mam czasu czekaæ. Uj¹³ ja za rêkê, ale Helenka wyrwa³a mu j¹ z gniewem. - Nie dotykaj mnie pan! - zawo³a³a z iskrz¹cymi oczyma. - Nie chcê wcale jechaæ pañsk¹ ³ódk¹; nie chcê mieæ z panem nic do czynienia, nic! Czyœ mnie pan zrozumia³? Teraz Ofman poj¹³ nareszcie znaczenie jej s³ów; flegma jego i jowialnoœæ prysnê³y. - Bêdziesz ty jeszcze mia³a ze mn¹ do czynienia, ty i twój ojciec, g³upia, harda dziewczyno! - krzykn¹³ ze z³oœci¹. - Popamiêtacie mnie oboje. Sehen Sie, nie ma co jeœæ, a dumne to jak ksiê¿niczka. Dumme, verfluchte Polin! (tzn. G³upia, przeklêta Polka!). Wzi¹³ wios³o, odbi³ od brzegu i ³ódŸ zaczê³a siê szybko oddalaæ, a sta³o siê to w sam¹ porê. Wieœniacy, którzy z pocz¹tku przypatrywali siê temu spokojnie i z ciekawoœci¹, widz¹c, ¿e Niemiec grozi³ Helence, poczêli obsypywaæ go potokami energicznych kl¹tw i wymyœlañ. Nienawiœæ plemienna, potrzebuj¹ca tylko sposobnoœci, ¿eby wybuchn¹æ, znalaz³a tu swobodne ujœcie. Niewiele brakowa³o, ¿eby siê wziêli do kamieni. Stary wieœniak, ten sam, co jej ju¿ raz nocleg proponowa³, zdj¹³ teraz przed ni¹ czapkê i zapyta³: - Jak¿e bêdzie, panienko? Pójdziecie chyba ze mn¹, bo tutaj nie mo¿ecie czekaæ do rana. Przeziêbniecie jeszcze, a widzi mi siê, ¿eœcie chorzy. Helenka ujê³a jego rêkê i œcisnê³a z wdziêcznoœci¹. - Dziêkujê wam, mój przyjacielu, za wasz¹ dobroæ - rzek³a serdecznie - ale widzicie, ja muszê dziœ byæ w mieœcie. IdŸcie do domu i nie troszczcie siê o mnie; ja tu zaczekam. Widzicie te berlinki stoj¹ce tam na prawo? Ka¿da z nich posiada przynajmniej dwie ³odzie. Zobacz¹ mnie i przyœl¹ tu jedn¹. Zaczê³a powiewaæ bia³¹ chustk¹ i wkrótce od strony statków wysunê³a siê ³ódŸ na œrodek rzeki i skierowa³a ku brzegowi. Helenka, dot¹d trzymaj¹ca siê na nogach, gdy ujrza³a nareszcie zbli¿aj¹cy siê cel swoich ¿yczeñ, ow¹ ³ódŸ maj¹c¹ j¹ przewieŸæ, uczu³a, ¿e j¹ si³y opuszczaj¹. Tyle wzruszeñ i trudów przebytych jednego dnia podciê³y ten w¹t³y organizm i wyczerpa³y go, a rozmowa z Ofmanem dope³ni³a miary. Chwiejnym krokiem wesz³a do ³odzi i gdy kilka uderzeñ wios³a oddali³o j¹ nieco od brzegu, szare krêgi zaczê³y siê zataczaæ przed jej oczyma i pad³a zemdlona na rêce wioœlarza. Xx Gdy siê przebudzi³a, oczy jej d³ugo b³¹dzi³y po otaczaj¹cych j¹ przedmiotach, zanim przysz³a do œwiadomoœci, gdzie siê znajduje. Le¿a³a na ³ó¿ku, na miêkkich, wygodnych poduszkach i doznawa³a wra¿enia, jakby od czasu do czasu ³ó¿ko to razem z miejscem, na którym sta³o, ko³ysa³o siê lekko. Ciemno ju¿ by³o i tylko ogieñ, pal¹cy siê w ma³ym ¿elaznym piecyku, którego drzwiczki by³y na pó³ odemkniête, rzuca³ trochê œwiat³a na niski, pó³okr¹g³y sufit z drzewa malowanego bia³¹ olejn¹ farb¹, na miniaturow¹ szafkê z naczyniami sto³owymi, na kanapkê i na stolik stoj¹cy miedzy dwoma ³ó¿kami, wreszcie na lustro wisz¹ce nad kanap¹ i kilka ma³ych œciennych obrazków. Wszystko to niepojêtym sposobem mieœci³o siê na szeœciu najwy¿ej ³okciach kwadratowych przestrzeni, a z tak¹ utrzymane by³o starannoœci¹, ¿e ten kawa³ek pod³ogi froterowanej, na której najwiêcej odblasku pal¹cego siê ognia pada³o, b³yszcza³ jak zwierciad³o. Gdy oczy jej powoli oswoi³y siê z tym pó³œwiat³em, pozna³a, ¿e siê znajduje w kajucie na berlince. Gdyby mia³a jak¹ w¹tpliwoœæ, utwierdzi³yby j¹ w tym dwa malutkie, kratami ¿elaznymi opatrzone okienka umieszczone po bokach, przez które widaæ by³o poruszaj¹ce siê lekko fale wody przy œwietle ksiê¿yca. Chcia³a wstaæ, ale tak by³a os³abiona, ¿e nie mog³a podnieœæ g³owy od poduszki - da³a wiêc pokój pró¿nym usi³owaniom. Wiatr usta³, a powietrze tak siê uspokoi³o i z³agodnia³o, ¿e choæ drzwi kajuty by³y otwarte, ¿aden powiew oziêbiaj¹cy czuæ siê nie dawa³. Wszystko wró¿y³o pogodê. Przez te drzwi otwarte Helenka ze swego ³ó¿ka widzia³a ma³e, drewniane, na stopê w¹skie schodki prowadz¹ce na pomost i niem³od¹ kobietê w czepku, przewi¹zanym czarn¹ chustk¹ nad czo³em, krz¹taj¹c¹ siê ko³o wieczerzy. Mia³a ona widocznie pod pomostem swoje zapasy œpi¿arniane i wiêksze naczynia gospodarcze, bo otwiera³a kilkakrotnie i zamyka³a jakieœ drzwiczki wsuniête w g³¹b statku. Promieñ ksiê¿yca pada³ z boku na sam œrodek tego w¹ziutkiego korytarzyka i pokazywa³ jeszcze konewkê z b³yszcz¹cymi obrêczami i kilka sto³ków. Woñ gotowanej zupy i kartofli ze s³onin¹ rozchodzi³a siê w powietrzu