Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

- Przystaję na śmierć - rzekłem - ale dozwól mi wprzódy pomówić z matką. Udzielono mi tej łaski; rzuciłem się w jej objęcia i opowiedziałem moje przygody z wróżką. Matka mocno się zdziwiła i rzekła: - Kochany Masudzie, nie sądziłam, że wróżki istnieją na świecie. Zresztą nie znam się na tym, ale mieszka stąd niedaleko pewien bardzo mądry Hebrajczyk, którego się o to zapytam. Jeżeli ta, którą kochasz, jest wróżką, potrafi cię wszędzie wynaleźć. Z drugiej jednak strony wiesz, że najmniejsze nieposłuszeństwo karzą u nas śmiercią. Starcy nasi powzięli względem ciebie wielkie zamiary, poddaj się im czym prędzej i staraj się zasłużyć na ich przychylność. Słowa mojej matki wywarły na mnie silne wrażenie. Wyobraziłem sobie, że w istocie wróżki są wszechmocne i że moja wynajdzie mnie. choćby na końcu świata. Poszedłem do ojca i przysiągłem ślepe posłuszeństwo na wszelkie rozkazy. Nazajutrz wyjechałem w towarzystwie pewnego mieszkańca Tunisu, nazwiskiem Sid- Ahmet, który naprzód zawiózł mnie do swego rodzinnego miasta, jednego z najrozkoszniejszych w świecie. Z Tunisu udaliśmy się do Zaguanu, małego miasteczka słynnego z wyrobu czerwonych czapeczek, znanych pod nazwą fezów. Powiedziano mi, że niedaleko miasta znajduje się szczególniejszy budynek złożony z kaplicy i galerii otaczającej Jan Potocki Rękopis znaleziony w Saragossie 789 półkolem małą zatokę. Woda strumieniem wytryskuje z kaplicy i napełnia zatokę. Dawnymi czasy woda z zatoki wchodziła do wodociągu prowadzącego ją do Kartaginy. Mówiono także, że kaplica poświęcona jest jakiemuś bóstwu źródła. Wyobraziłem sobie, szalony, że bóstwem tym jest moja wróżka. Udałem się do źródła i zacząłem ją z całych sił przyzywać. Echo mi tylko odpowiedziało. Wspomniano mi znowu w Zaguanie o pałacu duchów, którego zwaliska leżały o kilka mii w głębi pustyni. Poszedłem i ujrzałem tam okrągły budynek, w dziwnie pięknym smaku wystawiony. Spostrzegłem jakiegoś człowieka, siedzącego na zwaliskach i rysującego. Zapytałem go po hiszpańsku, czy to prawda, że duchy zbudowały ten pałac. Uśmiechnął się i odpowiedział mi, że jest to teatr, w którym starożytni Rzymianie wyprawiali walki dzikich zwierząt, i że miejsce to, dziś nazywające się el-Dżem, było niegdyś ową sławną Zamą. Objaśnienie podróżnego wcale mnie nie zajęło; wolałbym był spotkać duchy, które by mi co doniosły o mojej wróżce. Z Zaguanu udaliśmy się do Kairuanu, dawnej stolicy Mahdich. Było to ogromne miasto o stu tysiącach mieszkańców, burzliwych i w każdej chwili skłonnych do powstania. Przepędziliśmy tam cały rok. Z Kairuanu przeszliśmy do Gadames, małego niepodległego kraiku, który stanowił część Beled-el-Dżeridu, czyli kraju daktylów. Tak nazywają okolicę rozciągającą się między pasmem Atlasu a piaszczystą pustynią Sahary. Drzewa daktylowe tak obficie rodzą w tym kraju, że jedno może przez cały rok wyżywić wstrzemięźliwego człowieka, a tacy składają tameczny lud. Nie brak wszelako i innych środków pożywienia, jak zboże, zwane durrą, oraz barany na wysokich nogach i bez wełny, których mięso jest wyśmienite. Jan Potocki Rękopis znaleziony w Saragossie 790 Znaleźliśmy w Gadames wielką ilość Maurów rodem z Hiszpanii. Nie było pomiędzy nimi ani Zegry-sów, ani Gomelezów, wiele jednak rodzin szczerze do nas przywiązanych; w każdym razie, był to kraj zbiegów. Jeszcze rok nie był upłynął, gdy otrzymałem od mego ojca list kończący się tymi słowy: "Matka każe ci powiedzieć, że wróżki są zwykłymi kobietami i że nawet mają dzieci". Zrozumiałem, że moja wróżka była podobną do mnie śmiertelniczką, i myśl ta uspokoiła nieco moją wyobraźnię. Gdy szejk domawiał tych słów, jeden z derwiszów oznajmił nam, że wieczerza jest już zastawiona, wesoło więc poszliśmy do stołu. Dzień sześćdziesiąty czwarty Nazajutrz nie zaniechałem udać się do kopalni, gdzie przez cały dzień gorliwie wykonywałem rzemiosło górnika. Wieczorem poszedłem do szejka i prosiłem go, aby dalej raczył opowiadać, co też uczynił w tych słowach: DALSZY CIĄG HISTORII SZEJKA GOMELEZÓW Mówiłem ci, że otrzymałem od mego ojca list, z którego dowiedziałem się, że moja wróżka jest kobietą. Znajdowałem się naówczas w Gadames. Sid-Ahmet wyprawił się ze mną do Fezanu, kraju większego od Gadames, ale mniej żyznego, i gdzie mieszkańcy są wszyscy czarni. Stamtąd udaliśmy się do oazy Ammona, gdzie musieliśmy czekać na wiadomości z Egiptu. Ludzie wysłani przez nas powrócili po dwóch tygodniach z Jan Potocki Rękopis znaleziony w Saragossie 791 ośmioma dromaderami. Chód tych zwierząt był nie do wytrzymania, trzeba go było jednak znosić przez osiem godzin bez przerwy. Gdy zatrzymaliśmy się, dano każdemu dromaderowi kulkę z ryżu, gumy i kawy; wypoczęliśmy przez cztery godziny i znowu ruszyliśmy w drogę. Trzeciego dnia stanęliśmy w Bahr-bela-ma, czyli na morzu bez wody. Jest to szeroka dolina piaszczysta i pokryta muszlami; nie spostrzegliśmy żadnego śladu ani roślin, ani zwierząt. Wieczorem przybyliśmy na brzegi jeziora obfitującego w natron, który jest rodzajem soli. Tam porzuciliśmy naszych przewodników i dromadery i przepędziłem noc sam na sam z Sid-Ahmetem. O świcie przybyło ośmiu krzepkich ludzi, którzy posadzili nas na noszach dla przeniesienia przez jezioro. Postępowali jeden za drugim, gdzie bród zdawał się dość wąski. Natron kruszył się pod ich stopami, które jednak dla ochronienia od ran poowiązywali skórami. Tym sposobem niesiono nas dłużej niż przez dwie godziny. Jezioro wychodziło w dolinę osłoniętą dwiema skałami z białego granitu, po czym ginęło pod wielkim sklepieniem, utworzonym przez naturę, ale wykończonym ręką ludzką. Tu przewodnicy rozniecili ogień i nieśli nas jeszcze przez jakieś sto kroków, aż do pewnego rodzaju przystani, gdzie łódź na nas czekała