Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Nigdy nie byBam odporna na wyniosBo[. Po lekcjach mieli[my zebranie kóBka geograficznego. Cztery klasy. Dwie siódme i dwie ósme. Mamy now pani, niezwykle oddan sprawie nauki geografii. Przesadnie, powiedziaBabym nawet. Uczy od wrze[nia, nie jest zBa, aczkolwiek nie potrafi utrzyma spokoju w klasie. S nauczy- 106 ciele, którzy wchodz do klasy i jest cicho, chocia| nic nie robi w tym celu. Ale bywaj i tacy, którzy wymy[laj tysice sposobów na utrzymanie w klasie spokoju i nie wychodzi im. Klasa w ich obecno[ci wrze, szumi, dr|y, niemal si porusza. Czaja nale|y do tego wBa[nie gatunku. Naprawd nazywa si oczywi[cie Czajkowska. Zebranie dotyczyBo planowanej jednotygodnio-wej wycieczki po Ziemi Lubuskiej. Fakt, |e Ziemia Lubuska nie zostaBa jeszcze zbadana przez uczniów naszej szkoBy, jest nie tylko wyrazn skaz naszej [wiadomo[ci, ale tak|e stanowi powa|n luk w kronice kóBka geograficznego. Czaja waliBa ksi|k w blat stoBu. - Cisza!... Cisza, mówi! Chcecie sBysze, co mam do powiedzenia, czy nie? - krzyczaBa naprawd zBa. Chcieli[my sBysze. - Mam tak propozycj. Od poniedziaBku do niedzieli na Ziemi Lubuskiej. Zakwaterowanie w szkole w Lubsku. Pikne miasto. - Koszt wycieczki? - zapytaB rzeczowo Piotr. Najlepszy uczeD w naszej klasie. On jest po prostu mdry. OdkryBam to nie tak dawno. ZdziwiBam si, |e tak pózno. - CaBkiem niedrogo. Po pi tysicy od osoby. Wezcie pod uwag, |e w tej kwocie mie[ci si zakwaterowanie, to znaczy, spanie, jedzenie, poza tym wszystkie wstpy do muzeów, no i przejazdy. Komitet Rodzicielski dofinansowuje przejazdy. 107 - Mojej matki na to nie sta - stanowczo oznajmiB Piotr. - Nie mog jecha. - Nie przesadzasz, Jaworski? - Czaja czasem przybieraBa ironiczne tony i wtedy jej nie lubiBam. Akurat w tym przypadku ironiczny ton byB co najmniej nietaktem. - Nie przesadzam - odpowiedziaB. - Prosimy o piciominutow przerw - zawoBaBa Halina. - Musimy podliczy nasze mo|liwo[ci. - Zgoda. Czaja wyszBa na papierosa. Pali jak komin, przez to mo|e brzydko pachnie. Przesiknita dymem klubowych. W klasie natychmiast zawrzaBo. WBa[ciwie niczym si nie ró|nimy od pierwszaków. - Osobno powiem mamie, osobno babci. - Lisica Halina kombinowaBa, kogo nacign na fors i na ile. - Mama sfinansuje wycieczk, a babcia kieszonkowe. - A jak si dogadaj? - zmartwiBa si Marysia. - Eeee tam, zaraz si musz dogadywa! - A co z nami? - rzeczowo wtrciBa Kordula