Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Nie ma ropy! stwierdził Geraudin następnegodniarano, gdy wyszli po zmianie opatrunku. Nie ma objawów obrony, wstrzymania gazów. Niepokojące wyczerpanie. Zastanawiamsię poważnie, czy nie powinienem jeszczerazotworzyćbrzucha. Guerran, wtulony w miękkąpościel,otępiały, drzemałśniąc bez przerwy jakieś koszmarne historie. Tej nocydyżur przy nim miała Fabiana. Niezmrużyła oka nawetna chwilkę, co sekundę wyrywał jąz sennego odrętwieniato stłumiony okrzyk, to półgłosem szeptane wyzwisko, toznów cichy jęk. Podnosiła się zfotela ispoglądała zbliskanatę umęczoną twarz o zapadłych policzkach, ażżółtą nabiałym tle poduszki, zwydatną dolną szczęką jakby brudną od trzydniowego zarostu. Od czasu do czasu mamrotałpo cichu jakieś powiązane zdanie: Już ani grosza. O, nie,nie tkniesz jej posagu. Niemoja? Monika niejest moja? Och, ty dziwko! Słowaprzechodziły w jęk. Otwierał oczy. Pić! Ta noc była bardzo męcząca. Okołoszóstej zastąpiła Fa270 bianę koleżanka. Guerran zbudził się przytomny, leczu kresu sił. Fabianaposzła trochę wypocząć do swego pokoju. Kiedy późniejschodziła na dół, natknęła się na korytarzu na Julianę Guerran i jej syna, Karola, którzy właśnie przyjechali. No i co, proszę pani? Jak przeszła noc? Nienadzwyczajnie. Czy już się zbudził? Jużdawno, proszę pani. Tym lepiej. Muszę z nim poważnie porozmawiać. A ja wtrącił Karol chciałbym z nim omówićpewne akta. pilne sprawy, wyznaczone na tentydzień. Nie radzę państwu rzekła Fabiana. Dlaczego? Pan Guerran jest straszliwie wyczerpany. Trzeba jak,najmniej z nim rozmawiać. Oo.. w głosie Karola zabrzmiało rozczarowanie. W takim razie powiedziała Juliana może panizechciałabyz nim pomówić w jakimś lepszym momencie. żeby go pani zapytała o szyfr do kasy. Próbowałam jużwszelkich kombinacji imionrodzinnych, ale nic nie otwiera! I niech goteż pani zapyta, jak pani zauważy, że choćprzez chwilę jest przytomniejszy, kogo z klientów Karolmógłby poprosić ozaliczkę. Tylko proszę o tympamiętać. Dobrze, postaram się. Pan będzie łaskaw zostawićteczkę w szatni, proszę pana. Wolę nie zaprotestował Karol. Nigdy nie wiadomo. Może mi się uda zamienić choć paręsłów o tym, conajpilniejsze. Weszli do pokojuGuerrana. Siedzieli dobrą godzinę,a po ich wyjściu, Guerran był wyczerpanydo ostatka, jakpo ciężkiejwalce. Panno Fabiano zapowiedział Geraudin wściekłymgłosem na przyszłość, gdy sięte typy tu zjawią, niewolno pani opuszczać pokoju. Oni mi go zamordują! Czytakz nim źle? Dzisiajpo południu otworzę brzuch ponownie! Zrobił to o trzeciej, w obecności wszystkich chirurgówkliniki. Godefrin, Hoyer i Colligny skrzywili się niedwuznacznie, ujrzawszy tę ranę różowawą, bez ziarniny, bezropy,bez żadnych oznak gojenia się iobrony. Sączyło sięz niejtylko trochę żółtawej cieczy, zresztą też niewiele. Paskudna wydzielina mruknął Hoyer. O tak potwierdził Colligny wstrętna zupa! 271. Geraudin wciągnął w pipetkę odrobinę tego płynui przesłał go do analizy. O czwartej laboratorium wydało złowieszcze orzeczenie wyrokśmierci, który w minutę później znała jużcała lecznica: streptokoki. No, to już z nim koniec oświadczył Hoyer. Musimywalczyć! odparł Geraudin. Szczepionkaprzeciwstreptokokowa, transfuzja. Mamy się jeszcze czymbronić. , Czy profesor dobrze się przyjrzał, jak on wygląda? Udawało mi sięratowaćgorszych. Sprowadźcie zarazwaszych krwiodawców. Tegoż wieczoru zrobiono Guerranowi szeregzastrzyków,a następnego dnia ranotransfuzję. Geraudin osobiście poinformował Julianę i Karola o jego stanie. Nie ukrywam przed państwem, że jutro czy pojutrzemoże nastąpić katastrofa. Na wszelki wypadek trzeba byćna to przygotowanym. Przede wszystkim jednak proszę gQnie męczyć. Nie wolno przebywać u niego dłużej niż dwieminuty. I przykazał Fabianie, by zaraz za nimi weszła. Niech pani. na nich uważa. Już jają znam. I niechsię pani na krokstamtąd nie rusza. Ma ich pani natychmiast wyrzucić za drzwi, gdyby. Guerranpoznał jeszcze żonę i syna. A Monika? wyszeptał ztrudem. Przyjdzie jutro. Chciałbymzobaczyć Monikę. powtórzył Guerrannie otwierając oczu. Gorzej sięczujesz? Hm.. jakoś ze mną marnie. Może byścoś chciał? ŻebyMonika. Czy nie należałoby zrobić pewnych . kroków? Możezechciałbyś. Guerran zrozumiał dość przejrzystąaluzję. Otworzyłoczy. Jakich znowu kroków? No, nie wiem. może rozsądniej. byłbyś spokojniejszy. Bo tenrachunek w banku. mógłbyś wypisać czek. Guerran nie odpowiedział. Zapadła cisza. Julianazaczęłasię szeptem naradzać z Karolem. A czy dałoby się podjąć te pieniądzew razie. nowiesz, w razie. 272 Wykluczoneodszepnął Karol. Zamknęliby rachunki. Nagły, gwałtowny błysk wściekłości przeleciał po śniadej, posępnej twarzy Juliany. Podeszła bliżejdo konającego i powiedziała ze złością: Słuchajże, Oliwiuszu, to przecież zupełny absurd! Niejesteś dzieckiem. Możemy się chyba rozmówić! Przypuśćmy, że ci się coś stanie,co ja wtedy zrobię? Jeszcze nieumieram. wybełkotał Guerran. Czyś ty sięzastanowił, żemnie zostawiasz bezgrosza? Bez kapitału! Bezniczego! Na łasce dzieci! Połowa masy spadkowej przypada na ciebieprzerwał jej Karol. Tak, tylko że wy wszystko sprzedacie i wyrzuciciemnie na bruk! Będęod waszależna! Oliwiuszu, czy mniesłyszysz? Otwórzże oczy,posłuchaj! Sprowadzę zaraz notariusza. Musisz mizostawić jakiś legat, testament, zapisaćdożywocie, no cóż, słyszysz? Zupełnie zapomniała o stojącej pod oknem Fabianie. Chwyciłamęża za ramięi zaczęłanim potrząsać