Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Nazajutrz Muriel przysłała mi kartkę: „Rozumiem, co czujesz. ^rzyjdź, zjemy razem porcyjkę sera. Kochająca M." Juanita przy- 523 słała mi kwiaty jak na pogrzeb — poczciwa dusza! Ysaye, częstując mnie jeszcze jedną filiżanką mocnej kawy, znalazł najlepsze pocieszenie: — Nie przejmuj się zbytnio, mon petit, Brukselę także zajęli, ale przyjdzie dzień, kiedy damy im radę! Któregoś dnia Ysaye zaproponował belgijskiemu wiolonczeliście, a także Lionelowi i mnie, abyśmy razem spędzili weekend i dali koncert muzyki kameralnej w posiadłości lorda Curzona of Kedle-ston, byłego wicekróla Indii. — Królowa Elżbieta Belgijska, moja wierna i oddana uczennica gry na skrzypcach — wyjaśnił — na okres trwania wojny powierzyła lordowi Curzonowi opiekę nad trojgiem swych dzieci. Jako stary przyjaciel rodziny królewskiej, wyraziłem życzenie odwiedzenia ich. Lord Curzon bardzo uprzejmie zaprosił nas czterech do swego domu na weekend i na muzykowanie. Chętnie przyjęliśmy tak atrakcyjne zaproszenie i w następną sobotę po południu przybyliśmy do wiejskiej rezydencji lorda Curzona w pobliżu Basingstroke. Przy wejściu do okazałego pałacu witała nas z typowo angielskim wdziękiem lady Irenę, najstarsza córka pana domu. — Ojciec nie wrócił jeszcze z miasta — powiedziała — ale przyjedzie na kolację — po czym zwracając się do Ysaye'a, dodała: — Książę Leopold wyjechał dziś rano na front do króla Alberta, a jego brat spędza weekend u szkolnego kolegi. Tak więc została nam tylko mała księżniczka Marie-Jose, ale też tylko ona naprawdę kocha muzykę. Doprowadziwszy się do porządku, zeszliśmy na herbatę z lady Irenę i jej dwiema siostrami. Wszystkie trzy były jeszcze bardzo młodziutkie (matkę straciły w dzieciństwie) i o uderzającej urodzie, podczas gdy Irenę nalewała herbatę (kawę dla Ysaye'a), d° pokoju weszła prześliczna mała księżniczka i każdemu z nas podała maleńką rączkę królewskim (już!) gestem. Wielki skrzypek zwrócił się do niej troskliwie: — Moja mała księżniczko, chyba bardzo ci smutno po wyjeżdżę brata na front, co? Zrobiła przeczący ruch głową: — Ależ skąd, bynajmniej Pojechał, by dać dobry przykład, t( wszystko. Ysaye zagrał jej kilka utworów skrzypcowych, które już dawni słyszała w jego wykonaniu, a ona klaskała z radości. Do kolacji przebrali się wszyscy z wyjątkiem maestra, 1 przywiązany był do swego tradycyjnego czarnego garnituru z a mitnym "kołnierzem, białej koszuli i luźnego czarnego krawata. Lord Curzon, ostatni, który powitał gości w przestronnej 524 recepcyjnej, wkroczył jak najwyższy sędzia trybunału mający ogłosić wyrok śmierci. Łysa czaszka, zimne stalowe szare oczy i wąskie, zaciśnięte usta nadawały mu wygląd ironiczny i pozbawiony wyrazu; poruszał się z nadętym dostojeństwem. Jego wielki portret en pied w paradnym stroju wicekróla i rycerza Orderu podwiązki jak gdyby przytłaczał cały pokój. Mimo to podczas kolacji okazał się doskonałym angielskim panem domu, interesował się, jakim winem nas traktowano, pilnował, by dolewano do kieliszków, a gdy damy opuściły jadalnię, częstował portem i cygarami. Później, w salonie, kiedy przygotowywaliśmy się do wykonania kwartetu, lord Curzon powstrzymał nas: — Moi panowie, mam nadzieję, że zaszczycicie nas swoją muzyką jutro po południu. Teraz, sądzę, nadeszła pora udania się na spoczynek. Rano kamerdyner poinformował nas, że śniadanie podaje się w jadalni. — Bez żadnej etykiety, proszę pana — dodał. Lionel i ja pierwsi zeszliśmy na dół. Lady Irenę, która siedziała już przy stole i jadła, wskazała nam długi stół zastawiony potrawami i poprosiła, abyśmy wybierali według własnego gustu. Stało tam dziesięć czy dwanaście podgrzewanych dań, między innymi jajecznica z wędliną, bekon, cynadry, pieczarki na grzance, wędzone śledzie i łupacz. Obsłużywszy się, zasiedliśmy obok Irenę Niebawem pojawili się obaj Belgowie i wtedy nastąpiła scena zupełnie jak w komedii. Ysaye, ujrzawszy wszystkie rybne dania, zawołał głośno do swego towarzysza: — Ależ to barbarzyńcy! Jedzą ryby o ósmej rano! — po czym zaczął skarżyć się biednej Irenę, że nigdzie nie widzi tu uczciwego kawałka pieczywa, że kawa ma zapach herbaty, a herbata kawy. Młodziutka lady odznaczała się poczuciem humoru, śmiała się więc do łez, a my z nią. Ysaye odzyskał spokój dopiero wtedy, gdy dowiedział się, że w okolicy są doskonałe miejsca do łowienia ryb — był zapalonym wędkarzem. Lord Curzon nie zszedł na śniadanie. Ranek spędziliśmy w towarzystwie panienek. Maestro wraz z jednym ze służących poszedł Ha ryby. Ja zaś grałem z Lionelem jakąś sonatę na altówkę, a potem sam coś Brahmsa i Chopina. Przy obiedzie lady Irenę powiedziała: — Ojciec prosi panów o wybacznie. Wróci na podwieczorek. Przyszedł rzeczywiście o czwartej, przywitał nas uprzejmym skinieniem głowy i powiedział: , —¦ Moi panowie, jeśli nie czujecie się zmęczeni, to z przyjemnością posłuchałbym muzyki. 525 I Zasiedliśmy do Kwartetu Dworzaka