Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Potem zaczął rozwijać ten temat mówiąc, iż obszary, na których występują rośliny twardoli- stne, wyróżniają się swoistym klimatem. Zimą padają tam deszcze, natomiast lata są suche i gorące. Zimą, wyjaśniał, najlepiej rozwijają się gatunki efemeryczne, czyli terofity i geofity, natomiast latem raczej kserofity, gdyż mają one zdolność ograniczania transpiracji. Mahmud, któremu te określenia nic nie mówiły, zapytał kolegę ogólnikowo, czy można tu oczekiwać wielkich wydarzeń. Kaidi zamyślił się znowu, a po chwili zaczął mówić o wspaniałej koronie, ja- ką ma cedr atlantycki (Cedrus atlantica). Ale, ożywił się, ostatnio badałem rosnący u nas cedr himalajski (Cedrus deodara) i muszę powiedzieć z radością, że jest jeszcze piękniejszy! Innego dnia spotkał kolegę, z którym jeszcze w szkole próbowali wspólnie napisać dramat. Kolega był teraz me- rem miasta Karadż. Pod koniec obiadu, który na zaprosze- nie mera jedli w dobrej restauracji, Mahmud zapytał go o nastroje społeczeństwa. Mer nie chciał jednak wykroczyć poza sprawy swojego miasta. W Karadżu, powiedział, asfal- tują teraz główne ulice. Zaczęli budować kanalizację, której nie ma nawet Teheran. Lawina cyfr i terminów przygniotła Mahmuda, poczuł niestosowność swojego pytania. Posta- nowił jednak nie ustępować i spytał kolegę, o czym najczęś- ciej rozmawiają mieszkańcy jego miasta. Tamten zastano- wił się. Bo ja wiem? o swoich sprawach. Ci ludzie nie myślą, jest im wszystko jedno, są leniwi, apolityczni, dbają tylko o własne podwórko. Sprawy Iranu! Co ich to obchodzi? I dalej już mówił i mówił, jak zbudowali fabrykę paralde- hydu i że zarzucą paraldehydem cały kraj. Ale Mahmud nie wiedział, co ta nazwa oznacza, i poczuł się ignorantem, człowiekiem, który pozostał w tyle. W ogóle nie masz zmar- twień? spytał zdumiony kolegę. A jakże! powiedział tamten i nachylając się nad stolikiem dodał ściszonym głosem- produkcja tych nowych fabryk nadaje się do wyrzucenia. Tandeta i szmelc. Ludzie nie chcą pracować, wszystko robią byle jak. Wszędzie jakaś apatia, jakiś nieokreślony opór. Cały kraj siedzi na mieliźnie. Ale dlaczego? zapytał Mahmud. Nie wiem, odparł kolega prostując się i kiwając na kelnera, trudno mi powiedzieć, i Mahmud zgnębiony zauważył, że szczera dusza niedoszłego, szkolnego drama- turga wyłoniwszy się na moment, żeby wygłosić tych kilka niezwykłych słów, szybko ukryła się znowu za barykadą generatorów. transporterów, przekaźników i kluczy na- sadkowych. ("Dla tych ludzi konkret stał się azylem, kryjówką, na- wet zbawieniem. Cedr, tak, to jest konkret, asfalt - to też konkret. Na temat konkretu wolno zawsze zabrać głos, wypowiedzieć się jak najbardziej swobodnie. Zaletą kon- kretu jest to, że ma on swoją wyraźnie zakreśloną granicę uzbrojoną w dzwonki alarmowe. Jeżeli umysł zajęty kon- kretem zacznie zbliżać się do tej granicy, dzwonki ostrzegą go, że poza jej obrębem rozpościera się pole ryzykownych myśli ogólnych, niepożądanych refleksji i syntez. Na dźwięk tego sygnału przezorny umysł cofnie się i ponownie pogrą- ży się w konkret. Cały ten proces możemy zaobserwować patrząc na twarz naszego rozmówcy. Oto rozprawia on w sposób wielce ożywiony podając liczby, procenty, nazwy i daty. Widzimy, że siedzi mocno osadzony w konkrecie, jak w siodle. Wówczas zadajemy mu pytanie - no dobrze, ale dlaczego ludzie są jacyś tacy nie bardzo, powiedzmy, zadowoleni. W tym momencie widzimy, jak zmienia się twarz rozmówcy [odezwały się w nim dzwonki alarmowe, uwaga! za chwilę przekroczysz granicę konkretu]. Rozmów- ca milknie i gorączkowo szuka wyjścia z sytuacji, którym jest, oczywiście, cofnięcie się w konkret. Zadowolony, że uniknął potrzasku, że nie dał się złapać, oddychając z ulgą znowu z ożywieniem rozprawia, peroruje, miażdży nas kon- kretem, którym może być przedmiot, rzecz, stwór albo zjawisko. Jedną z cech konkretu jest to, że sam w sobie nie ma właściwości łączenia się z innymi konkretami i spon- tanicznego tworzenia obrazów ogólnych. Na przykład kon- kret negatywny może istnieć obok innego konkretu negaty- wnego, ale nie utworzą one połączonego obrazu, dopóki nie zespoli je myśl ludzka. Myśl ta jednak, zatrzymywana sygnałem alarmowym na granicy każdego konkretu, nie może wypełnić swojego zadania i dlatego odrębne konkrety negatywne mogą żyć przez długi czas nie układając się w żadną niepokojącą panoramę. Jeżeli uda się doprowadzić do tego, że każdy człowiek zamknie się w granicach swoje- go konkretu, wówczas powstaje społeczeństwo zatomizo- wane, składające się z n-tej liczby konkretnych jednostek niezdolnych do połączenia się w zgodnie działającą wspól- notę".) Mahmud postanowił jednak oderwać się od spraw przy- ziemnych i poszybować w krainę wyobraźni i wzruszeń. Odszukał kolegę, o którym wiedział, że stał się uznanym poetą. Hasan Rezvani przyjął go w luksusowej, nowocze- snej willi. Siedzieli w starannie utrzymanym ogrodzie nad brzegiem basenu (zaczęło się już gorące lato) i popijali z oszronionych szklanek gin and tonic