Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
151 � Mamy mu podw�dzi� te ci�ar�wki? � zapyta� sier�ant. � To nie taka prosta sprawa, szefie. � Nie, Ruffy, nie s�dz�, �eby�my mieli jak�� szans� sprz�tn�� mu je sprzed nosa. Jedyny spos�b to zaatakowa� miasto i wykurzy� go stamt�d. � Ty� chyba oszala���achn�� si� Wally Hendry. � Ca�kiem ci odbi�o. Bruce nie zwraca� na niego uwagi. � Oceniam si�y Mosesa na jakich� sze��dziesi�ciu ludzi. Odliczaj�c Kanakiego i dziewi�ciu �andarm�w na mo�cie, bez Haiga, de Sumera i tych sze�ciu w jego wagonie, zostaje nam trzydziestu czterech ludzi. Zgadza si�, sier�ancie? � Tak jest, szefie. � No to dobrze � pokiwa� g�ow� Bruce i ci�gn�� dalej. � Co najmniej dziesi�ciu musimy zostawi� tutaj, w tej zasadzce, na wypadek, gdyby Moses pos�a� za nami zwiad albo gdyby zaatakowali Balubowie. Nie b�dzie to pe�na obsada, ale musimy zaryzykowa�. � Wi�kszo�� cywili ma jak�� bro� � wtr�ci� Ruffy. � Maj� strzelby, karabinki sportowe. � W�a�nie � przytakn�� Bruce. � Czyli powinni sami da� sobie rad�. A nam zostaje do przeprowadzenia ataku dwudziestu czterech �o�nierzy, mniej wi�cej jeden nasz na trzech tamtych. � Ci shufta na pewno tak si� schlali, �e po�owa nie b�dzie w stanie utrzyma� si� na nogach � dorzuci� sier�ant. � Na to w�a�nie licz�: na ich pija�stwo i element zaskoczenia. Spr�bujemy tak uderzy�, �eby si� nie zd��yli pozbiera�. Przypuszczam, �e oni nie maj� poj�cia, jak mocno oberwa�a lokomotywa, wi�c my�l�, �e jeste�my ze sto kilometr�w st�d. � Kiedy by�my mieli wyruszy�, szefie? � Jeste�my jakie� dwadzie�cia kilometr�w od Port Re-prieve. Czyli, powiedzmy, sze�� godzin nocnego marszu. Chcia�bym zaatakowa� jutro wczesnym rankiem, ale pozycje dobrze by by�o zaj�� ko�o p�nocy. Trzeba wyruszy� o osiemnastej, tu� przed zapadni�ciem zmroku 152 � W takim razie id� powyznacza� ch�opak�w. � Wydaj dodatkowo po dwie�cie naboi i dziesi�� granat�w na g�ow�. I do�� jeszcze cztery chlebaki granat�w ekstra. � Bruce odwr�ci� si� do Hendry'ego i spojrza� na niego po raz pierwszy od pocz�tku rozmowy. � Id� ze starszym sier�antem i pom� mu. � Jezu, ale� to b�dzie impreza. � Tamten wyszczerzy� si� w u�miechu na sam� my�l. � Jak si� poszcz�ci, to nazbieram z worek uszu. Znikn�� za Ruffym w korytarzu, a Bruce zdj�� z g�owy he�m i wyci�gn�� si� na le�ance. Zamkn�� oczy i jeszcze raz ujrza� Boussiera z �on�, stoj�cych obok siebie w tocz�cym si� w d� wagonie, ujrza� stadko przera�onych kobiet i Andre z go�� g�ow�, wpatruj�cego si� we� swymi du�ymi, �agodnymi, br�zowymi oczami. Westchn�� ci�ko. Dlaczego to zawsze musz� by� ci dobrzy, ci bezbronni i s�abi? Wytr�ci�o go z tych rozmy�la� pukanie do drzwi i usiad� szybko. � Tak? � Cze��, Bruce. � Do przedzia�u wesz�a Shermaine, nios�c w jednej r�ce kilkucz�ciow� mena�k�, a w drugiej dwa kubki. � Czas na obiad. � Tak szybko? � spojrza� na zegarek. � Bo�e, ju� po pierwszej. � Jeste� g�odny? � �niadanie by�o chyba ze sto lat temu. � To dobrze � odpar�a, opu�ci�a sk�adany stolik i ustawi�a na nim jedzenie. � Pachnie nie�le. � Jestem utytu�owanym kucharzem. M�j gulasz wo�owy cieszy si� wielkim wzi�ciem w�r�d koronowanych g��w ca�ej Europy. Poch�aniali obiad w milczeniu, oboje bowiem zd��yli porz�dnie zg�odnie�. Przez moment spojrzeli na siebie i wymienili u�miechy, zaraz jednak wr�cili do jedzenia. � To by�o dobre � westchn�� w ko�cu Bruce. 153 � Kawy? � Prosz�. ~ Spyta�a Shermaine' spe�niaj�c � Masz na my�li teraz, kiedy jeste�my sami? �Mam por. S � Chyba �artujesz? � Nie � odpar� i przedstawi� sw�j plan zosta� r^f* bafdZO ***&"***. P^wda? Mo�esz � Tylko dobrzy ludzie m�odo umieraj�. To mnie w�a�nie martwi. Prosz�, nie dai sie trafi� zaczynam my�le�, �e chyba bym tego^e zniosia ' �' �� ^fz sP�waznia�a i poblad�a. Bruce pochyli� sie nad m� szybko i postawi� na nogi. y � nad � Shermaine, ja... Nie; nic nie m�w. Nic nie m�w, Bruce SiSS� !^�. ieg� u�ta przesun�y si� yj, jj usta wysz�y mi na spotkanie, podda�y sie mmmm Och, Bruce � szepn�a w jego usta. Jego druga d�o� przesun�a si� ku wypr�onym dumnie, 154 rozdzielonym g��boko wypuk�o�ciom jej po�ladk�w. Przyci�gn�� do siebie jej biodra. G�o�no wci�gn�a powietrze, czuj�c przez ubranie jego arogancko napieraj�c� m�sko��. �� Nie � wyrzuci�a z siebie, pr�buj�c go odepchn��, ale trzyma� j� mocno, dop�ki si� zn�w nie rozlu�ni�a. � Non, non�pokr�ci�a g�ow�, lecz usta mia�a nadal otwarte, a j�zyk nerwowo ociera� si� o jego j�zyk. R�ka z jej karku zsun�a si� do talii i wyszarpn�a spod paska spodni po�y koszuli, a potem wr�ci�a po plecach, wzd�u� kr�gos�upa. Shermaine a� zadr�a�a i wczepi�a si� w niego kurczowo. Muskaj�c aksamitn�, napi�t� sk�r�, okrywaj�c� spr�yste jak guma cia�o, odnajduj�c kontur �opatek i przesuwaj�c si� po nim wy�ej, d�o� Bruce'a powr�ci�a do pachy, kt�rej jedwabiste w�oski wprawi�y go w szale�cze podniecenie, i dotar�a w ko�cu do piersi, ma�ych piersi, kt�rych sutki natychmiast stwardnia�y pod tym czu�ym dotkni�ciem. Teraz wyrywa�a si� ju� zdecydowanie i ok�adaj�c go pi�ciami po ramionach, oderwa�a usta od jego ust. Zatrzyma� si�, opu�ci� r�k�, obj�� j� w talii. Polu�ni� u�cisk, lecz nadal trzyma� Shermaine w ramionach. � To nie by�o w porz�dku, Bruce. Jaki ty si� zaraz robisz nieprzyzwoity! Policzki jej pa�a�y, b��kitne oczy pociemnia�y mocno. Wargi mia�a wilgotne od poca�unku, jej g�os brzmia� niepewnie, tak samo zreszt� jak jego g�os, gdy odpowiedzia�: � Przepraszam, Shermaine. Nie wiem, co mi si� sta�o, nie chcia�em ci� przestraszy�. � Jeste� bardzo silny, ale nie przestraszy�e� mnie. No, mo�e troszeczk�. Boj� si� twoich oczu, kiedy tak na mnie patrz�, a nie widz�. Ale narobi�e� ba�aganu � skarci� si� w my�li. � Bruce Curry, kochanek �agodny i wyrafinowany. Bruce Curry, artysta gwa�tu, styl na �apu-capu, waga ci�ka. Czu�, �e dr�y, nogi mia� jak z waty i co� naprawd� dziwnego dzia�o si� z jego oddechem. 155 � Nie nosisz biustonosza � wyrwa�o mu si� i natychmiast po�a�owa�, �e to powiedzia�. Zachichota�a cicho, chrapliwie. � Uwa�asz, �e powinnam? � Nie, nie to mia�em na my�li � zaprotestowa� szybko, przypominaj�c sobie stercz�ce ostro wypuk�o�ci jej niewielkich piersi. Zamilk� zaraz, porz�dkuj�c s�owa, usi�uj�c uspokoi� oddech i st�umi� ob��d po��dania. Spojrza�a mu uwa�nie w oczy