Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Ja tu opowiadam, co widzę, nie biorąc w tym udziału. Moim wkładem jest tylko zainteresowanie uważnego widza, uważnego, lecz sercem obcego temu, co się dzieje na jego oczach. Między Francją a Rosją wznosi się mur chiński: słowiański język i słowiański charakter. Wbrew pretensjom zaszczepionym Rosjanom przez Piotra Wielkiego, Syberia zaczyna się od Wisły. 49 15 lipca. Wczoraj wieczór, o siódmej godzinie wróciłem do pałacu z wieloma innymi cudzoziemcami. Mieliśmy być przedstawieni cesarzowi i cesarzowej. Widać, że cesarz nie może zapomnieć ani przez chwilę o tym, czym jest, ani o bezustannej uwadze jaką budzi. Bez przerwy p o z u j e, z czego wynika, że nigdy nie jest naturalny, nawet kiedy jest szczery. Jego twarz ma trzy wyrazy, z których żaden nie jest zwyczajną dobrocią. Najczęstszym wydaje mi się surowość; inny wyraz, choć rzadszy, może lepiej pasuje do tego pięknego oblicza – wyrazem tym jest majestat; trzeci to uprzejmość, a do tego wyrazu wślizguje się parę niuansów wdzięku, które łagodzą zimne zdziwienie spowodowane w nas początkowo przez tamte dwa. Ale mimo wdzięku coś szkodzi moralnemu wpływowi tego człowieka: to mianowicie, że każdy z wyrazów następujących dowolnie po sobie na tej twarzy jest przybierany lub odrzucany zupełnie, iż znikając nie zostawia żadnego śladu, który by nieco odmienił nowy wyraz. Jest to zmiana dekoracji na oczach widza nie przygotowana żadnym przejściem, rzekłbyś, maska nakładana i zdejmowana. Nie pomyl się co do sensu, jaki nadaję tu słowu maska, używam go zgodnie z etymologią. Hipokryta po grecku znaczyło aktor; hipokryta był to człowiek, który wkładał maskę, by odegrać komedię. Mam więc na myśli, że cesarz jest zawsze w swojej roli i że ją odgrywa jak wielki aktor. Hipokryta, komediant to wyrazy źle brzmiące, zwłaszcza w ustach człowieka, który pretenduje do bezstronności i powagi. Ale wydaje mi się, że dla czytelników inteligentnych – a zwracam się tylko do takich – słowa same w sobie są niczym i że wartość wyrażeń zależy od sensu, jaki chcemy im nadać. Nie znaczy to, żeby fizjognomii tego władcy brakowało szczerości – nie, powtarzam, brak jej tylko naturalności. Tak oto największa z chorób, na jakie cierpi Rosja – brak wolności – maluje się nawet na twarzy jej monarchy: ma ona wiele masek, lecz ani jednej twarzy. Szukacie człowieka? Znajdziecie jedynie cesarza. Myślę, że można obrócić tę uwagę ku jego chwale: ma cierpliwość do swego zawodu. Przy wzroście przekraczającym wzrost zwykłych ludzi tak, jak jego tron góruje nad tronami innych władców, dałby dowód słabości, gdyby przez chwilę po prostu był i gdyby zdradził się z tym, że żyję, myśli i czuje jak zwyczajny śmiertelnik. Nie dzieląc z pozoru żadnego z naszych przywiązań, jest on zawsze wodzem, sędzią, generałem, admirałem, wreszcie panującym: nic więcej, nic mniej.9 Poczuje się bardzo zmęczony pod koniec życia, ale za to znajdzie się bardzo wysoko w opinii swego narodu, a może i w opinii świata, bo tłum lubi wysiłki, które go dziwią, rośnie w dumę widząc trud podejmowany dla jego olśnienia. Gdybym mieszkał w Petersburgu, stałbym się dworakiem, nie z miłości władzy, nie z chciwości ani z dziecinnej próżności, lecz pragnąc znaleźć jakąś drogę, by dotrzeć do serca tego człowieka wyjątkowego i odmiennego od wszystkich innych ludzi. Nieczułość nie jest u niego 9 Jakiś Rosjanin wrócił z Petersburga do Paryża. Rodaczka spytała go: – Jak się ma nasz pan? – Bardzo dobrze. – A człowiek? – Człowieka nie widziałem. – Powtarzam to bez przerwy; Rosjanie są mojego zdania, ale tego właśnie nie powiedzą.. 50 wadą wrodzoną, to nieunikniony rezultat stanowiska, którego nie wybrał, a którego nie może odrzucić. Odrzucenie władzy kwestionowanej bywa czasem odwetem, odrzucenie władzy absolutnej byłoby tchórzostwem. Tak czy inaczej, przedziwny los cesarzy Rosji budzi we mnie odruch najpierw ciekawości, potem litości: jak nie współczuć trudnościom tego zaszczytnego osamotnienia! ...Im więcej się widzi, czym jest dwór, tym bardziej się współczuję losowi człowieka zmuszonego do kierowania nim, szczególnie gdy jest to dwór rosyjski. Dwór ten coraz bardziej robi na mnie wrażenie teatru, gdzie aktorzy spędzają życie na próbach generalnych. Nikt nie umie swojej roli i dzień przedstawienia nigdy nie przychodzi, bo dyrektor nigdy nie jest zadowolony z gry swoich podwładnych. Aktorzy i dyrektor, wszyscy marnują w ten sposób życie na bezustannym przygotowywaniu, poprawianiu, doskonaleniu niekończącej się komedii społecznej, która ma za tytuł „0 cywilizacji Północy”. Jeżeli męczący jest sam tego widok, wywnioskuj, co też może kosztować gra! ...Wolę już Azję, panuje tam większa zgoda. Przy każdym kroku postawionym w Rosji człowiek jest zdumiony konsekwencjami, jakie muszą pociągnąć za sobą zmiany w rzeczach i w instytucjach oraz niedoświadczenie ludzi. Wszystko to ukrywane jest nader starannie, ale nieco uwagi wystarczy podróżnikowi, aby zauważyć, czego mu nie chcą pokazać. ...Zostałem przedstawiony dziś wieczorem nie przez ambasadora Francji, lecz przez wielkiego mistrza ceremonii. ...Wszyscy cudzoziemcy dopuszczeni do zaszczytu zbliżenia się do panujących osób byli zgromadzeni w jednym z salonów, przez które osoby te miały przejść, by otworzyć bal. ...Przybywszy o oznaczonej godzinie czekaliśmy dość długo na ukazanie się władcy. Nie było nas wielu. Obok mnie stało kilku Francuzów, jeden Polak, jeden Genewczyk i wielu Niemców, ...cesarz powitał nas wszystkich z wyszukaną i ujmującą grzecznością. Od razu poznać było człowieka zmuszonego i przyzwyczajonego do oszczędzania miłości własnej innych