Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
Wiatr i miękki plusk fal tłumiły końcówki naszych słów. Cienki pas piachu, na którym stałam, ciągnął się całymi kilometrami w obie strony; w miejscach, gdzie się tworzyły głębsze zatoczki, zbierały się stadka opalających się wczasowiczów i pływaków. Podszedł parę kroków bliżej. - Nie możesz tego powiedzieć tak po prostu. To musi szczerze płynąć z serca. Przychodzi do ciebie Bóg. Uczestniczysz w nabożeństwie. Czytasz pisma. Praktykujesz. Doświadczasz nawrócenia. W końcu czynisz wyznanie wiary, a wtedy musisz wspólnie z nami przyjąć komunię, chleb i wino, które dosłownie są ciałem i krwią Chrystusa. I naprawdę musisz w to wierzyć, inaczej popełniasz grzech, biorąc w tym udział. A następnie musisz się zmienić, naprawdę zmienić. Ale ty - oblizał wargi, a ja zrobiłam to samo, smakując sól - nie wierzę, że mogłabyś się zmienić - powiedział - nie jestem pewien - dodał, a w jego głosie dało się wyczuć nagłą ulgę - że mógłbym cię kiedykolwiek naprawdę polubić, bez względu na to, co byś zrobiła. Tak czy owak, musiał chyba wyraźnie uświadomić sobie, podobnie jak ja, że nie czuł się dokładnie tak jak przedtem. Przez jego stopy przemknęła fala, a on nawet tego nie spostrzegł. - Masz mokre buty - zauważyłam, dorzucając: - I jest jeszcze coś. - Co takiego? - Nie mogę krzyczeć - wyjaśniłam. Podeszłam do niego. „Ostatecznie - mówił zapewne sam do siebie - ona teraz zmierza we właściwym kierunku - jeśli uda mi się ją wyprowadzić z plaży na szosę, może złapiemy autobus do domu albo zatrzymamy jakiś samochód, który nas podwiezie”. - Ale zanim opuścimy to miejsce, musi się stać coś jeszcze, tu na plaży, gdzie wiatr mamił nas delikatnie, owiewając nam uszy. Ja to wiedziałam i on to wiedział, lecz nie wiedział co. Czy miałam zamiar go dotknąć? Czy on tego w ogóle chciał? Przykucnęłam obok niego, plecami do morza, i pokazałam, żeby zrobił to samo. Wokół nas rozpościerał się wilgotny piasek, na którego powierzchni widniały gdzieniegdzie zagłębienia utworzone przez muszelki i kamyki. - Mark, popatrz - rzekłam i przycisnęłam palec do piasku przy stopach. Powoli ciągnęłam palcem, który zostawiał bruzdę naruszonego piasku. Od spodu nasiąkała morską wodą-Czy wiedział, co to jest? - spytałam, a on odparł, że nie, ale kłamał, i nawet już zanim linia nieco podskoczyła, poczym zakrzywiła się, wracając do pozycji wyjściowej, i zanim można ją było nazwać, puszczając doprawdy wodze wyobraźni (on by nie musiał fantazjować), wizerunkiem, ta sama rzecz zaczęła się dziać w jego własnym ciele, sprawiając, że tkwił tam, patrząc z przerażeniem, zahipnotyzowany, jak wcisnęłam palec, żeby zrobić otworek u góry: - To męski kutas - rzekłam - jak sterczy. - Tego już za wiele! Zanim zdążyłam dorysować organa kobiece, chwycił mnie za ramię i pociągnął nas oboje tak, że zerwaliśmy się; powiedział; że musimy iść prosto do domu. Ale wtedy już, oczywiście, dotykaliśmy się, a on ciągnął mnie za sobą, niemal biegnąc, i rozglądał się jednocześnie za miejscem, w którym nikt by nas nie zobaczył. Wkrótce leżeliśmy już obok siebie we wklęsłości terenu porośniętego trawą i krzakami, gdzie dawno temu runęło urwisko. Mark wpatrywał się uporczywie w moją twarz, jakby nie wolno mu było spoglądać w dół na własne krocze, bo tam przez bawełniany, prążkowany ukośnie materiał pchał się jego męski kutas, pragnąc Natalie Baron, dziewczyny, która go narysowała. Musi patrzeć tylko na moją twarz, na jej pejzaż, filar subtelnych złocistorudych włosów, przemieszczających się w wydłużonym trójkącie od brwi w górę, pośrodku czoła aż do linii zarostu, i zbierających się również nad górną wargą. Są też jeszcze nawet drobniejsze włoski na policzkach, prawie białe; wszystko to sprawiało wrażenie delikatniejszej wersji podłoża, na którym leżeliśmy, z wyjątkiem tego, że gdy doszedł do oczu, napotkał wzajemne, czujne i zaciekawione spojrzenie - a w ich czarnym centrum znajdował się maleńki obraz jego samego. Złapał mnie za ramiona: żeby powstrzymać przed zrobieniem czegokolwiek, przypuszczam, że tak by to określił. Lecz trzymając mnie w ten sposób, unieruchomił też siebie, zwłaszcza nogi. Wiedział, że nie powinien podnosić lewej i pchać prawej, zanim nie położy się na mnie, a tego cały czas uparcie pragnął