Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
Największą zaś ironią było to, że przez tyle lat nie zawracał sobie głowy małżeństwem, a teraz, gdy nagle trafił na kogoś, komu bez wahania oddałby serce, było to niemożliwe. Z melancholijnym rozbawieniem pomyślał, że zdarzyło mu się coś niebywale dziwnego: ledwie na chwilę wychylił nos ze swojego zaścianka, natychmiast się natknął na kobietę swojego życia, zakochał w niej po uszy, w ciągu zaledwie kilku dni, wręcz godzin, zdążył się jej oświadczyć i dojść do przekonania, że tylko z nią może spędzić resztę życia. Przy okazji z tkliwym współczuciem pomyślał o Mary Ellen: znał ją od tak dawna, tyle mu dawała, a on nie potrafił się zdobyć na nic więcej w stosunku do niej niż przywiązanie i przyjaźń. Tylko czy ktokolwiek potrafi sterować swoimi uczuciami? Niestety, nie. A może na szczęście?... ROZDZIAŁ IV Hotel Kimball House dominujący nad zabudowaniami Atlanty odznaczał się wyjątkowym szykiem i elegancją. Jak tylko powóz Jeremiasza podjechał do wejścia, w jego kierunku rzucił się tabun służby, by pomóc mu wysiąść i zabrać jego bagaże. Również w nowoczesnym holu roiło się od służby, która w lot odgadywała każde życzenie gości. Wystrój wnętrza bardziej przypominał salę balową niźli hotel i z pewnością usuwał w cień okazałość Pałace Hotelu w San Francisco, mimo to Jeremiaszowi bardziej odpowiadała przytulność, jaką tam znajdował. Ale jeśli Pałace Hotel uważał za najulubieńszy hotel na świecie, to Kimball House plasował się tuż za nim. Gdy przyniesiono mu bagaże, Jeremiasz rozglądnął się po pokoju, zrobił sobie drinka i zanim na dobre się rozgościł, usłyszał stukanie do drzwi. Przyszedł służący Beauchampa. Imponujący wzrostem Murzyn w nienagannej liberii trzymał w ręku elegancką kremową kopertę z wielką złotą pieczęcią. Upewniwszy się co do tożsamości Jeremiasza, wyciągnął do niego potężną dłoń i wręczył list. - Od pani Beauchamp, sir. - Dziękuję. Jeremiasz rozerwał kopertę i wyjął z niej bilecik, z którego dowiedział się, że jest zaproszony na kolację na ósmą. We francuskim stylu, pomyślał i poprosił o przekazanie, że z chęcią przyjmie zaproszenie. Ze sztywnym ukłonem pasującym do wykrochmalonego stroju służący się pożegnał. Jeremiasz krążył po pokoju myśląc o czekającym go wieczorze i odkrywając coraz to nowe szczegóły pysznie udekorowanego wnętrza: delikatne tkaniny na obiciach mebli i francuskie antyki. Rozległo się ciche pukanie do drzwi i w progu stanęła czarna pokojówka ze srebrną tacą, na której stał kielich napoju miętowego i talerz ciastek, prawdopodobnie wprost z piekarnika, o czym świadczył bijący od nich zapach. W normalnej sytuacji nic nie sprawiłoby mu większej radości po długiej podróży, tym razem jednak tak nie było, gdyż nie przestawał myśleć o Amelii. Za kilka godzin dotrze do Savannah i zaabsorbuje ją rodzina córki, Jeremiasz zaś niczego nie pragnął bardziej, jak trzymać ją znowu w ramionach. To uczucie mocno go niepokoiło. Wypił spory łyk miętówki i wyszedł na taras, by spojrzeć na miasto. Wdwadzieścia lat po wojnie ogromnie się rozrosło i pod wieloma względami kwitło. Jednocześnie wiele w nim pozostało z czasów sprzed wojny, a to za sprawą zachowawczych Południowców, którzy wciąż niechętnie godzili się na przyłączenie do Unii. Przywykli do swojego stylu życia, nadal też odczuwali gorycz porażki. To przypomniało mu Beauchampa - zastanawiał się jaki jest, w jakim żyje otoczeniu. Wiedział, że dysponuje sporym kapitałem, lecz podejrzewał, że jest nuworyszem lubiącym afiszować się bogactwem. Mógł tak wywnioskować choćby na podstawie kapiącej od złota liberii lokaja i pieczęci na kopercie. Jeremiasz wziął kąpiel i próbował trochę się zdrzemnąć przed kolacją, lecz położywszy się na ogromnym łóżku z baldachimem, zaczął myśleć o filigranowej kobietce z kruczoczarnymi włosami i ogromnymi ciemnofiołkowymi oczami, równie wielkimi jak korale na kostiumie, który miała na sobie, gdy spotkali się po raz pierwszy. Dziwne, że pamiętał każdy szczegół jej ubioru. Nigdy mu się to wcześniej nie zdarzało. Była tak niesamowicie elegancka, tak piękna i zmysłowa, że gdy o niej myślał, coś chwytało go za gardło. Nic nie mogło wyprzeć z jego pamięci myśli o niej, był jak w gorączce. Zaczął się nawet zastanawiać, czy w takim stanie zdoła się zająć interesami. Na szczęście ten wieczór był jedynie spotkaniem towarzyskim, a ponieważ zgodnie z etykietą Południowców nie wolno mieszać przyjemności z interesami, będzie miał dzień wytchnienia