Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

- Pamitasz porwanie tej dziewczynki? - Tak, Charlie, takich rzeczy raczej si nie zapomina - rzuciB Mullarney rozdra|nionym tonem. - Naszej najpowa|niejszej nierozwizanej sprawy. - Có| - powiedziaB Charlie Bamicym si gBosem, zni|ajc go do szeptu - wydaje mi si, |e wiem, gdzie ona jest. - Mów gBo[niej, Piper, s jakie[ zakBócenia na linii. - GBos Mullarneya zanikaB. - Wiem, gdzie ona jest! - wrzasnB Charlie. Nie chciaB, |eby to zabrzmiaBo tak stanowczo. Pózniej doszedB do wniosku, |e gdyby jako[ poBczenia byBa wtedy lepsza, jego sBowa nie zabrzmiaByby jak pewnik. Po drugiej stronie zapanowaBa gBucha cisza. Potem Charlie usByszaB trzask rzucanej na biurko sBuchawki, jak[ wrzaw, na której tle wybijaB si dono[ny podniecony gBos Mullarneya: Ul - WoBajcie inspektora. PrzeBom w sprawie dziecka Spainów. Charlie Piper zachowaB niewiele wspomnieD z czasów pobytu w Granitefield. Z natury byB maBo romantyczny. A odkd zatarBa si pami o bólu i towarzyszcym mu zaBamaniu, wspominaB nie bez dumy maBe zwycistwa nad systemem, zmonopolizowanie drobnego handlu i szmugiel zakazanych towarów do sanatorium. Na swój sposób byBo to |ycie pora|ajce w swej prostocie. Charlie czuB si niczym wojenny spekulant. Z perspektywy czasu lata spdzone w Granitefield przypominaBy dBug kampani w okopach. ObowizywaBy te same zasady. Kiedy nadarza si okazja, chwytaj j w lot. W[ród niebezpieczeDstw i [mierci taka postawa wymaga charakteru. Przyjemno[ci |ycia - alkohol, nikotyna, seks - byBy towarem i miaBy swoj cen. Nawet informacja dawaBa si wyceni. Charlie Piper handlowaB nie tylko pomaraDczami i papierosami. Orzeczeniami lekarzy równie|. PostanowiB zawrze znajomo[ z pani Guthrie z dziaBu dokumentacji. MBoda wojenna wdowa byBa wdzicznym obiektem dla naznaczonego nieszcz[ciem idealizmu, jakim na jej u|ytek frymarczyB Charlie Piper. UwierzyBa w jego historyjk, |e chce po[wici |ycie wynalezieniu lekarstwa na gruzlic.  Kiedy std wyjd - mówiB - pójd na studia medyczne. Gdybym mógB zajrze do niektórych kart i posiedzie nad nimi choby przez jeden wieczór, byBbym lepiej przygotowany". NiedBugo potem udaBo mu si zobaczy karty i zdjcia rentgenowskie prawie wszystkich pacjen- 112 tów. Nie oferowaB nikomu informacji, ale zapytany wprost nie widziaB powodu, dla którego nie miaBby ich sprzeda. Charlie miaB swoje zasady. Jak wró|bita, nie ujawniaB, |e widzi zwiastuny rychBej wizyty kostuchy. Wkrótce i tak si dowiedz, tBumaczyB sobie. Poza tym nie wszystkie informacje zbieraB dla zysku. Dokumentacj Iren Rivers wybraB z czystej ciekawo[ci, a poniewa| nie byBa ju| pacjentk, zatrzymaB zdjcia z prze[wietleD, reszt zwróciB pani Guthrie. Kiedy chowaB klisze do której[ ze swych sekretnych skrytek, nie bardzo wiedziaB, po co je wziB. To przecie| tylko bByszczce, czarno-biaBe arkusze ukazujce [wiat na odwrót. Co jasne na zewntrz, w [rodku jest cieniem. Ko[ci jawi si jako niesamowita [wietlisto[, a powietrze w pBucach to ciemna, staBa substancja. Charlie zdawaB sobie spraw, |e w jego zainteresowaniu Iren jest element tragizmu. PrzypomniaB sobie wieczór, gdy rozebraBa si dla niego. To tak jakby trzymaB w rku zdjcie rentgenowskie, jakby pokazywaBa mu swoje zamazane, tajemnicze wntrze. U[wiadomiB sobie, |e szuka punktu zaczepienia, czego[ w [rodku, co pomogBoby mu zrozumie Iren. A kiedy opuszczaB Granitefield, nie miaB serca ich wyrzuci