Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Murzyn miaB poder|nite gardBo i gBow odrzucon do tyBu pod jakim[ niesamowitym ktem. SBoDce [wieciBo prosto w jego otwarte szklane oczy, muchy unosiBy si nad plam skrzepBej krwi na piersi. Zabity trzymaB w rku jedn z czerwono-|óBtych trzcinek zakoDczonych kitk, które sprzedawano w kiosku w wesoBym miasteczku. Jake przez chwil wpatrywaB si pospnie w trupa. Potem wezwaB policj. Nie trafiBa na |aden [lad. Dwa dni pózniej zgBosiBa si rodzina zamordowanego, |dajc wydania jego ciaBa z kostnicy. W wesoBym miasteczku zdarzaBy si czsto sprzeczki i bójki. Czasami przychodziBo dwóch przyjacióB, trzymajc si pod rk; [miali si i pili, a nim wyszli, potrafili pobi si w napadzie w[ciekBej furii. Jake byB w cigBym pogotowiu. Pod powierzchni haBa[liwej rado[ci, jasnych [wiateB i beztroskiego [miechu wyczuwaB jakie[ ponure niebezpieczeDstwo. W cigu tych oszaBamiajcych, niespokojnych tygodni Simms deptaB mu bez przerwy po pitach. LubiB przychodzi ze 275 skrzynk po mydle i Bibli, stawa po[ród tBumu i wygBasza kazanie. MówiB o drugim przyj[ciu Chrystusa. ZapowiadaB, |e dzieD drugiego pazdziernika 1951 roku bdzie Dniem Sdu. WskazywaB niektórych pijaków i krzyczaB na nich chrypliwym zdartym gBosem. Z podniecenia miaB usta peBne [liny; wydobywaB si z nich niewyrazny beBkot. Kiedy zjawiB si i ustawiB swoj skrzynk, |adne argumenty nie mogBy go ju| wykurzy. OfiarowaB Jake'owi Bibli, kazaB mu modli si i klcze przez godzin co wieczór, a tak|e odrzuca ka|d szklank piwa i ka|dy papieros, którym by go czstowano. Dyskutowali na murach i pBotach. Jake zaczB tak|e nosi w kieszeniach kawaBki kredy. WypisywaB krótkie zdania. StaraB si formuBowa je tak, by przechodzieD musiaB si zatrzyma i zastanowi nad ich znaczeniem. {eby chwil pomy[laB. PisaB tak|e krótkie ulotki i rozdawaB je ludziom na ulicy. Jake wiedziaB, |e gdyby nie Singer, wyjechaBby z miasta. Tylko w niedziel, kiedy byB z przyjacielem, czuB si spokojny. Niekiedy szli razem na spacer albo grali w szachy, lecz cz[ciej spdzali dzieD spokojnie w pokoju Singera. Je[li Jake chciaB mówi, Singer zawsze okazywaB zainteresowanie. Je[li siedziaB caBy dzieD ponury, gBuchoniemy rozumiaB jego nastrój i nie dziwiB si temu. Jake'owi wydawaBo si, |e tylko Singer umiaB mu teraz pomóc