Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

21. W przedsionku strażnicy przekazali mnie dwóm policjantom. , , , Zamknijcie drzwi rozkazał jeden z nich i niewpuszczajcie nikogo. Potem zwrócił siędo mnie: Dobra, gdziepistolet? Zapewniłem go, że nie mam pistoletu. Zostałem po razdrugizrewidowany. Z kim pan przyszedł? Kto tam jeszcze jest? Miles Hoover. Zajmuje się w naszej radzie sprawamimłodzieży. Wprowadzono Milesa. Był roztrzęsiony, chyba bardziej zezłości i wstydu niż zestrachu. Kilku reporterom udało sięprzedostać do przedsionka w czasie, gdy policjanci nas wypytywali. Pokazałem moje dokumenty stwierdzające,że jestempastorem. Policjanci zaczęli się naradzać co do rodzaju kary,jaką należy namnie nałożyć. Wreszcie jeden z nich powiedział,że pójdzie się dowiedzieć, jakie zdanie ma o tym sędzia Davidson. Kiedy poszedł,otoczyli nas reporterzy z pytaniami, skądjesteśmy, czy jesteśmyzwiązani zeSmokami, czy dokumenty,które pokazywałem policjantom, są skradzione, czy podrobione. Policjant wrócił i powiedział, że sędziemu Davidsonowinie zależy na ukaraniu mnie i żedarują mi tym razem, jeśliobiecam, że tu więcej nie wrócę. Nie bójcie się powiedział Miles na pewno niewróci. Policjanci nie bawiąc się w delikatność wyprowadzili mniena korytarz. Tam czekali zprzygotowanymi aparatami fotograficznymi ustawieni półkolem reporterzy. Jeden z nich zapytał mnie: Pastorze, coto za książka? Moja Biblia. Wstydzi się pan jej? Oczywiście,że nie. To czemu ją pan chowa? Niech pan ją podniesie,żebyśmy ją mogli zobaczyć. A ja byłemna tyle naiwny, żeby ją podnieść. Błysknełyflesze i nagle uświadomiłem sobie, jak to wyjdzie w gazetach: wymachujący Bibliąprowincjonalny pastor z nastroszonymiwłosami przerywa proces o morderstwo. Tylko jedenz reporterów był bardziej obiektywny. Byłto Gabe Pressman z NBC. Spytał mnie, dlaczegointeresuję sięchłopcami, którzy popełnili taką ohydną zbrodnię. Czy spojrzałpan choć raz na ichtwarze? Tak, oczywiście. I mimo to pan pyta? Gabe Pressman uśmiechnął sięnieznacznie. Rozumiem, o co panu chodzi. Tak, jestpan jednakinnyniż ci gapie. Rzeczywiście byłem inny. Na tyle inny, by myśleć, żemam do spełnienia misję Bożą, gdy jedynie robiłem z siebiedurnia. Wystarczającoinny, żeby przynieśćwstyd mojemuzborowi, mojemumiastu imojej rodzinie. Gdy tylko pozwolononam odejść, pospiesznie udaliśmy sięna parking, gdzie musieliśmy zapłacić następne 2 dolary. Milesnieodzywał się ani słowem. Kiedy wsiedliśmy dosamochodui zamknęli drzwi, pochyliłemgłowę i płakałem przez dwadzieścia minut. Jedziemy do domu, Miles. Wyjeżdżamy stąd. Jadąc znowuprzez most George'aWashingtona odwróciłem się i popatrzyłem raz jeszcze na sylwetkę NowegoJorku. Przypomniał mi się nagle fragment z Księgi Psalmów, którytak nas podniósł na duchu: ,,Którzy siali ze łzami, niech zbierająz radością". Jakiego rodzaju była towskazówka? Zaczynałem wątpić, że istnieje cośtakiego, jak otrzymywanieszczegółowychinstrukcjiod Boga. Jak spojrzę w oczymojejżonie, moim rodzicom, mojemu zborowi? Przed wyjazdem stałem przed moimi parafianami i mówiłem im, że Bóg objawiłmi swoją wolę, a teraz muszę wrócić i powiedzieć im, że tobyłapomyłka, 23. ROZDZIAŁ 3 Miles odezwałem się, gdy most był już pięćdziesiątmil za nami czy miałbyś coś przeciwko temu, żebyśmy wracali przez Scranton? Miles wiedział, oco michodzi. W Scranton mieszkali moirodzice. Szczerze mówiąc chciałem się wypłakać na ich piersi. Na drugi dzień rano, zanim dotarliśmy do Scranton,wszystkobyło już wgazetach. Proces w sprawie zabójstwaMichaela Farmera był od początku szeroko komentowany przezprasę, której jednak ostatnio zaczynało brakować nowych sensacji. Na łamach gazet naświetlono tak dokładnie wszystkiestrony tego przerażającego morderstwa itak długo opisywanoz dreszczem grozy różneszczegóły, aż wyciśnięto z tego tematucałą makabrę do ostatniej kropli. Wyczerpano już wszystkiepsychologiczne, socjologiczne i penologiczne aspekty tej sprawy. I gdy strumieńatramentu zaczynał grozićwyschnięciem,niespodziewane, dziwaczne zdarzenie uradowało serca redaktorów, którzy nieomieszkali rozdmuchać tego faktu, jaktylkosię dało. Dopiero na przedmieściu Scranton przyszło mi do głowypytanie, co teżmoi rodzice powiedząna to wszystko. Chciałemsię z nimi zobaczyć jakmały skrzywdzony chłopiec, ale teraz,gdy już tam byłem, bałemsię momentuspotkania. W końcunazwisko, które tak ośmieszyłem, było też ich nazwiskiem. Może powiedziałMiles,gdy podjeżdżaliśmy poddom nie czytali o tym jeszcze. Ale rodzice już o tym czytali. Nastole w kuchnileżałagazeta rozłożona na stronie, na której był artykuł o tym,jakwymachujący Btbii{ młody pastor odzikim spojrzeniu zostałwyrzucony z procesu w sprawie morderstwa Michaela Farmera. Rodzice przywitali mnie uprzejmie, nieomaloficjalnie. 24 O, David, co za. miła niespodzianka powiedziałamatka. Cześć synu odezwałsię ojciec, Usiadłem. Miles taktownie wyszedł na ,,małą przechadzkę",wiedząc, że ktoś spoza rodziny przeszkadzałby w tych pierwszych chwilach spotkania. ' Wiem, o czymmyśliciewskazałem głową gazetę. Powiem to za was: Co zrobić, żeby ludzie o tym zapomnieli? No cóż, synupowiedział ojciec tonie tyle o naschodzi, ile o Kościół. I o ciebie oczywiście. Możesz utracićlicencję pastora. Zdając sobie sprawę, jak bardzo niepokoi sięo mnie, siedziałem w milczeniu. Co masz zamiar zrobić po powrocie do Philipsburga? spytałamatka. Nie myślałem jeszcze o tym. Matka podeszła do lodówki i wyjęłabutelkę mleka. Czy przyjmiesz ode mnie pewną radę? spytała, nalewając mi mleko do szklanki(zawsze uważała, że jestem zachudy i dokarmiała mnieprzy każdej okazji). Najczęściej, gdymatka chciała udzielić mi jakiejś rady, nieczekałana mojeprzyzwolenie. Tym razem jednak stała z butelką mlekaw ręce,dopóki niekiwnąłem głową na znak, że słucham. Było to tak,jakby uznała, że tę bitwę muszę stoczyćsamodzielniei że byćmoże nie życzę sobie matczynych rad. Kiedy wrócisz do domu, nie spiesz sięz mówieniem,