Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
Jednakże sytuacja, w obliczu której się znaleźliśmy, jest bez wątpienia największym zagrożeniem od pięciu wieków, od czasów zemoskiej inwazji, przed jakim stanął nasz Święty Ojciec. Bracia, Bóg na nas patrzy i z pewnością osądzi nas i naszą gotowość do dalszego zarządzania jego ukochanym Kościołem. Dlatego też, tak jak wymagają od nas prawa, żądam, aby przeprowadzić natychmiastowe głosowanie. Pytanie, na które będziemy szukać odpowiedzi, sformułuję bardzo prosto: Czy obecna sytuacja w Chyrellos stanowi kryzys wiary? Tak czy nie? Makova nie posiadał się z oburzenia. - Z całą pewnością sytuacja nie jest aż tak krytyczna! - wyrzucił z siebie. - Nie próbowaliśmy nawet negocjować ze stojącymi u naszych bram armiami i... - Przywołuję patriarchę Coombe do porządku - przerwał mu Ortzel. - Problem kryzysu wiary nie podlega dyskusji. - To kwestia prawna! - krzyknął Makova. Ortzel spojrzał strasznym wzrokiem na chudego mnicha, pełniącego funkcję prawnika. - Zacytuj prawo - polecił. Mnich drżał niczym osika. Doskoczył do ksiąg i począł je desperacko przeglądać. - Co się tu dzieje? - zapytał Talen niepewnie. - Nic nie rozumiem. - Prawie nigdy nie odwoływano się do możliwości ogłoszenia stanu kryzysu wiary - rzekł Bevier. - Królowie Eosii Zachodniej gwałtownie się temu sprzeciwiali. W czasie kryzysu wiary Kościół przejmuje nad wszystkim kontrolę - nad rządami, armiami i pieniędzmi - nad wszystkim. - Jak ustanawia się stan kryzysu wiary? Zwykłą czy znaczącą większością głosów? - zainteresował się Kalten. - A może jednomyślnie? - Nie sądzę - powiedział Bevier. - Zobaczmy, co powie biegły w prawie mnich. - To całe zamieszanie jest chyba zbyteczne - zastanawiał się Tynian. - Przecież posłaliśmy już po króla Warguna, donosząc mu kryzysie w Kościele. - Ktoś zaniedbał powiadomić o tym Ortzela - mruknął Ulath. - On upiera się przy legalnych metodach, a ja nie widzę powodu, by go drażnić. Mnich wezwany przez Ortzela wstał. Był blady jak papier. Otworzył usta i zaraz zamknął. Odchrząknął. Wreszcie zaczął mówić, choć dobywał z siebie jeno drżący pisk. - Patriarcha Kadachu prawidłowo zacytował prawo - oznajmił. - Pytanie dotyczące stanu kryzysu wiary musi być niezwłocznie poddane pod tajne głosowanie. - Tajne?! - zawołał Makova. - Tak każe prawo, wasza świątobliwość. O wyniku przesądza zwykła większość głosów. - Ale... - Ucinam wszelkie dyskusje! - Słowa Ortzela zabrzmiały jak trzaśnięcie z bicza. - Zarządzam głosowanie. - Rozejrzał się po sali. - Ty - rzucił w stronę księdza siedzącego w pobliżu Anniasa - przygotuj przybory do głosowania. Jak sobie przypominam, są w szkatule po prawej stronie tronu arcyprałata. Ksiądz zawahał się, rzucając Anniasowi bojaźliwe spojrzenie. - Rusz się, człowieku!!! - wrzasnął Ortzel. Ksiądz poderwał się na nogi i pośpieszył w kierunku okrytego całunem tronu. - Nadal nic nie rozumiem. Niech ktoś mi to wyjaśni dokładniej - gorączkował się Talen. - Później, Talenie - uciszała go Sephrenia. Czarodziejka miała na sobie ciężką czarną suknię, przypominającą nieco szaty duchownych. Trudno ją było dostrzec wśród wysokich i potężnych, odzianych w zbroje Rycerzy Kościoła. Nikt postronny nie wiedział, że w bazylice podczas obrad hierarchii Kościoła jest obecna nie dość że niewiasta, to jeszcze Styriczka. - Teraz patrzmy - uśmiechała się z zadowoleniem. - Przedstawienie się zaczyna. - Mateczko! - szepnął Sparhawk z wyrzutem. - Wybacz, mój drogi. Nie stroję sobie żartów z waszego Kościoła, jedynie bawią mnie te wszystkie zabiegi. W skład przyborów do głosowania wchodziła pokaźna czarna skrzynka, zakurzona i bez ozdób, oraz dwa skórzane woreczki, których wiązanie zabezpieczały ołowiane plomby. - Patriarcho Coombe, ty przewodniczysz obradom - powiedział Ortzel. - Do twoich obowiązków należy złamanie pieczęci i nakazanie rozdania gałek do głosowania. Makova zerknął na biegłego w prawie mnicha, a kiedy ujrzał twierdzące skinienie głowy, usunął ołowiane plomby, wyciągnął z każdego z mieszków po jednej gałce i uniósł wysoko, pokazując obecnym. Kulki były wielkości orzecha, jedna biała, druga czarna. - Będziemy głosować tymi gałkami - oznajmił zgromadzonym patriarchom. - Czy zgadzacie się, aby czarna oznaczała ,,nie", a biała ,,tak"? Dał się słyszeć pełen aprobaty pomruk. - A zatem rozdajcie gałki do głosowania - polecił Makova dwóm paziom. - Każdy członek hierarchii powinien otrzymać jedną białą i jedną czarną kulkę. - Odchrząknął. - Bracia, niech Bóg was napełni mądrością, głosujcie w zgodzie z własnym sumieniem. - Twarz Makovy z wolna odzyskiwała kolory. - Liczy głosy - powiedział Kalten. - Ma pięćdziesiąt dziewięć i myśli, że my mamy jedynie czterdzieści siedem. Nic nie wie o tych pięciu patriarchach trzymanych w zanadrzu. Wyobrażam sobie, jakim zaskoczeniem będzie dla niego te pięć głosów. Mimo to nadal będzie miał przewagę. - Zapomniałeś o neutralnych - przypomniał mu Bevier. - Oni po prostu się wstrzymają, prawda? Nadal czekają na łapówkę. Nie będą chcieli narażać się żadnej ze stron. - Nie mogą się wstrzymać, panie Kaltenie - rzekł Bevier - nie w tym głosowaniu. W myśl prawa kościelnego w tej sprawie muszą się opowiedzieć po jednej ze stron. - Skąd wiesz, panie Bevierze? - Mówiłem ci, że studiowałem historię wojskowości. - A co to ma wspólnego z historią wojskowości? - Kościół ogłosił stan kryzysu wiary podczas najazdu Zemochu. Zapoznanie się z tą procedurą potraktowałem jako część moich studiów. Kiedy obaj paziowie rozdawali gałki do głosowania, Dolmant wstał i podszedł drzwi. Chwilę rozmawiał ze stojącymi na zewnątrz członkami gwardii przybocznej arcyprałata i wrócił na swoje miejsce. W momencie gdy przygotowania dobiegały końca, do komnaty weszło pięciu przelękniętych patriarchów, którzy do tej pory pozostawali w ukryciu. - Co to ma znaczyć? - zapytał Makova wybałuszając oczy ze zdumienia. - Proszę patriarchę Coombe, by zachowywał się właściwie - upomniał go Ortzel. Zdawało się, iż robi to z przyjemnością. - Bracia - zwrócił się do pięciu nowo przybyłych - obecnie głosujemy nad... - Poinstruowanie naszych braci należy do moich obowiązków! - krzyknął Makova. - Patriarcha Coombe jest w będzie - rzekł Ortzel krótko. - Ja przedłożyłem problem hierarchom i dlatego też do mnie należy ten obowiązek