Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

On i Kahlan uśmiechali się, ciesząc się ich radością. Mieszkańcy stłoczyli się przed nim, uśmiechali się do niego i przyglądali mu się, jakby Richard i jego towarzysze byli dziwnymi istotami z bardzo daleka. Bernie uczepił się ręki Ansona. Inni mocno obejmowali ludzi Owena. Oni zaś – jeden po drugim – zaczęli się uwalniać z objęć mieszkańców i stawać za Richardem i Kahlan. – Tak się cieszymy, że znów jesteście w domu – mówili im ludzie. – Że nareszcie do nas wróciliście. – Teraz znów wszyscy jesteśmy razem – odezwał się Bernie. – Nie możemy zostać – powiedział mu Anson. Mieszkańcy miasteczka ucichli. Bernie, podobnie jak wielu innych, był zrozpaczony. – Co takiego?! Tłumek zaszemrał, szeptał z niepokojem. Wszyscy byli wstrząśnięci wiadomością, że ci mężczyźni nie zostają w domu. Owen uniósł rękę na znak, że chce, by go wysłuchali. Kiedy umilkli, wyjaśnił: – Pozostali mieszkańcy Bandakaru nadal są pod okrutnym jarzmem żołnierzy Ładu. Ich też należy uwolnić, tak jak was uwolniliśmy tej nocy. Lord Rahl, jego małżonka Matka Spowiedniczka, jego przyjaciółka i strażniczka Cara, jego siostra Jennsen oraz Tom, również przyjaciel i strażnik, zgodzili się nam pomóc. Sami nie dadzą rady tego zrobić. Musimy wziąć w tym udział, bo to nasza kraina i, co jeszcze ważniejsze, to nasi ziomkowie, nasi bliscy. – Owenie, nie wolno ci się oddawać przemocy – odezwał się jakiś starszy człowiek. W obliczu tak nagle odzyskanej wolności nie było to żadne emfatyczne stwierdzenie: sprzeciw wynikał raczej z powinności niż z przekonania. – Rozpocząłeś cykl przemocy. To zły czyn. – Porozmawiamy z wami przed odejściem, żebyście tak jak i my zrozumieli, co należy uczynić, byśmy się naprawdę uwolnili od przemocy i brutalności. Lord Rahl wykazał nam, że cykl przemocy nie wynika z walki o własne życie, ale jest rezultatem uchylania się od zrobienia tego, co konieczne, by zgnieść tych, którzy chcą nam życie odebrać. Jeżeli wypełnicie swój obowiązek wobec siebie i swoich bliskich, wytrzebicie wroga tak dokładnie, że już nigdy was nie skrzywdzi. I nie będzie to żaden cykl przemocy, ale jej kres. Wtedy, i tylko wtedy, zapanują prawdziwe pokój i wolność. – Takie postępowanie może jedynie zapoczątkować przemoc – sprzeciwił się drugi starzec. – Rozejrzyj się dokoła – rzekł do niego Anson. – Przemoc się tej nocy nie zaczęła, lecz skończyła. Położono jej kres, jak należy to zrobić, miażdżąc złych ludzi, którzy ją na nas ściągnęli. Mieszkańcy kiwali do siebie głowami – najwyraźniej nad wszystkim wzięła górę radość z nagłego wyzwolenia od gwałtu i przemocy Imperialnego Ładu. Radość zwyciężyła strach. Odzyskanie życia otworzyło im oczy. – Musicie jednak zrozumieć, tak jak my to pojęliśmy – dodał Owen – że nic już nie będzie takie jak kiedyś. Tamto odeszło w przeszłość. Richard zauważył, że ludzie Owena już się nie garbią. Stali z dumnie uniesionymi głowami. – Wybraliśmy życie – powiedział Owen swoim ziomkom. – I dzięki temu odnaleźliśmy prawdziwą wolność. – Myślę, że wszyscy ją odnaleźliśmy – powiedział starzec stojący w tłumie. ROZDZIAŁ 49 Zedd zmarszczył czoło, z trudem koncentrując się na tym, co Siostra Tahirah położyła przed nim na stole. Spojrzał na nią, na bruzdy gniewu wokół jej haczykowatego nosa. – No i? – spytała. Czarodziej znów opuścił wzrok na leżącą przed nim rzecz. Pokryta skórą kula, pomalowana w wypłowiałe już niebieskie i różowe zygzaki. Dlaczego wydawała się tak znajoma i równocześnie tak daleka? Zamrugał, by widzieć wyraźniej. Przeraźliwie bolała go szyja. Jeden z ojców, słysząc z pobliskiego namiotu straszliwe wrzaski torturowanego synka, złapał Zedda za włosy i odciągnął od pozostałych rodziców, którzy szarpali go i desperacko błagali o własne dzieci. Zmaltretowane po tym szarpnięciu mięśnie szyi tak bolały czarodzieja, że z trudem trzymał w miarę prosto głowę. Jednak była to błahostka w porównaniu z mękami, których odgłosy do niego docierały. Wydawało mu się, że mroczne wnętrze namiotu, rozjaśniane kilkoma zawieszonymi na palach lampami, oderwało się od ziemi i wiruje wokół niego. Cuchnęło tutaj. Gorąc i wilgoć jeszcze pogarszały i odór, i kołowanie. Zedd miał wrażenie, że zaraz zemdleje. Od tak dawna nie spał, że nie pamiętał już, kiedy się ostatni raz kładł. Czasami zasypiał na siedząco, gdy Siostra Tahirah pilnowała wyładunku kolejnego przedmiotu z wieży lub gdy szła spać, a jej następczyni jeszcze się nie zjawiła, żeby podjąć trud katalogowania rzeczy ukradzionych z Aydindril