Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Anioł wszedł do pałacu faraona, nie omijał bowiem żadnego domu egipskiego. Dotarł w końcu także do domków zamieszkałych przez Izraelitów. Były to małe, skromne domki, do których łatwo mógł się dostać, a jednak do nich nie wstąpił. Gdy zobaczył drzwi pomazane krwią baranka, mijał je i szedł dalej. Bóg zakazał mu przekraczać progi domów, gdzie na drzwiach zrobiono znak krwią baranka. Krew baranka ocaliła lud izraelski! Wykonawszy swe dzieło, anioł powrócił do nieba. Tej samej nocy lud izraelski spożył ostatni posiłek na ziemi egipskiej. Obchodził święto wyzwolenia! A Egipcjanie? Oni nie świętowali, lecz gorzko płakali w swych domach. Zrozumieli nareszcie, że ponoszą karę za swe winy i za winy złego faraona. Na wszystkich padł wielki strach. Na faraona również, bo i jego najstarszy syn umarł tej nocy. Wtedy faraon zawołał: - Powiedzcie ludowi izraelskiemu, że pozwalam mu odejść! Egipcjanie natychmiast pobiegli do Izraelitów, znosząc im różne piękne rzeczy ze srebra i złota. - Weźcie sobie to wszystko - wołali - tylko wynoście się stąd czym prędzej! Rankiem cały lud - dorośli i dzieci - ruszył w drogę. Zabrali ze sobą krowy, owce i wszystkie drogocenne przedmioty, wzięte od Egipcjan. Byli bardzo, a bardzo szczęśliwi! Wreszcie odchodzili do swego wymarzonego kraju, do Kanaanu! PrzejścieŃ przez morze Izraelici wyruszyli do Kanaanu. Czekała ich długa droga, którą mieli przebyć pieszo. Posuwali się wolno, bo szły z nimi dzieci, owce i jagnięta, które przecież nie mogą prędko chodzić. Skąd wiedzieli, którędy mają iść? Przecież nigdy jeszcze nie byli w tym dalekim kraju. Wszyscy maszerowali za Mojżeszem - kroczącym na przedzie z długą laską w ręku - który też nie znał drogi. Ale to w ogóle nie było potrzebne, bo wcale nie Mojżesz prowadził lud. Czy wiesz, kto to robił? Sam Pan Bóg. Na błękitnym niebie, ponad głowami idących unosił się stale biały obłok. Był to obłok Boży, który wskazywał drogę. Pan Bóg towarzyszył swemu ludowi również na pustyni, bez przerwy nad nimi czuwając. Gdy słońce zbyt mocno prażyło, obłok przysłaniał je i zaraz robił się miły chłód. Gdy dzieci bardzo się zmęczyły, obłok zatrzymywał się i wszyscy mogli odpocząć. Wieczorem, po zachodzie słońca nie zapadała ciemność, bowiem ognisty obłok świecił przez całą noc. Bóg sam czuwał nad swoim ludem. Ludzie mogli być spokojni, bo nic złego nie mogło ich spotkać! Po trzech dniach wędrówki Izraelici zatrzymali się nad samym brzegiem morza. W pewnej chwili posłyszeli za sobą tętent koni. Co to może być? Obejrzeli się i z przerażeniem ujrzeli pędzące konie i rydwany. To nadciągało wojsko. Prowadzone przez samego faraona, który wściekły, że zezwolił Izraelitom opuścić Egipt, teraz chciał ich dogonić i zawrócić z drogi. Izraelici strasznie się przerazili. Przed nimi morze, więc nie mogą tędy uciekać, za nimi wojsko, więc nie ma dokąd się cofnąć! Co tu począć? W trwodze zaczęli krzyczeć i płakać. - Uspokójcie się! - zawołał Mojżesz. - Jesteśmy przecież pod Bożą opieką! Nie będziemy wcale walczyli z tymi wojskami. Spójrzcie tylko, jaką drogę wskazuje nam Pan! Idźcie za mną! Wszyscy spojrzeli na Mojżesza, a on skierował się ku morzu. Było głębokie, a fale z hukiem waliły o brzeg. Mojżesz wzniósł swą laskę. Wtedy zerwał się gwałtowny wiatr i w jego podmuchach wody morza rozstąpiły się. Powstało przejście pośród spiętrzonej wody podtrzymywanej przez wiatr. Mojżesz szedł przez morze między zwałami wody, a za nim podążał lud izraelski. Obłok posuwał się za nimi. Naraz stanął między ludem izraelskim a wojskiem i zdawał się mówić: - Nie bójcie się, czuwam nad wami! Od strony ludu obłok jaśniał, nad wojskiem był całkiem ciemny. Faraon, dopadłszy ze swymi żołnierzami brzegu, począł rozglądać się na wszystkie strony i pytać: - Gdzie się podział ten lud? - gdy nieoczekiwanie ujrzał go w samym środku morza, w przejściu między spiętrzonymi ścianami wody. Pysznemu faraonowi i jego żołnierzom nie przyszło nawet do głowy, że to przecież cud! - Naprzód! Gońmy ich! - krzyknął faraon. - Dostaną nauczkę za to, że nam uciekli! Pobijemy ich! I ruszył naprzód na swym wspaniałym rydwanie. Za nim wstąpiło w morze jego wojsko