Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
Cudownie. Szkoda, że tego nie widziałem. Krwawił? - Nie wiem i nic mnie to nie obchodzi, ale miałam go już naprawdę dość i trochę się wściekłam. - Słuchaj no ty, słuchaj uważnie-powiedziałam. - Gdyby dowiedział się o tym nasz wspólny znajomy, to by ci dopiero dał do wiwatu. Zgwałciłeś mnie, dociera to do ciebie? - To mu zamknęło usta. - Co cię, u licha, napadło? - spytałam. Ubierałam się, jak mogłam najszybciej, chcąc zyskać na czasie. - Co cię skłoniło, żebyś mi to zrobił? - krzyknęłam. Musiałam krzyczeć, bo ta przeklęta kanapa nadal klekotała mi za plecami. - Nie wiem - odparł. Nagle spotulniał i złagodniał. Kiedy byłam gotowa do wyjścia, podeszłam do niego i pocałowałam w policzek. - Po prostu zapomnijmy o całej sprawie, dobrze? - powiedziałam, zdejmując przy tym szybko lepką gumę z jego królewskiego berła, i dostojnie wymaszerowałam z sali. - Nikt cię nie zatrzymał? - spytałem. - Nikt a nikt. - Wybornie - powiedziałem. - Świetnie się spisałaś. A teraz daj mi ten papier. Wyjęła kartkę pałacowego papieru listowego z podpisem króla, a ja pieczołowicie schowałem ją do akt, - Spakuj walizki - poleciłem. - Wyjeżdżamy najbliższym pociągiem. 15. W pół godziny spakowaliśmy się, wyprowadziliśmy z hotelu i wyruszyliśmy na dworzec kolejowy. Następnym przystankiem miał być Paryż. I był. Pojechaliśmy wagonem sypialnym i dotarliśmy tam o roziskrzonym słońcem czerwcowym poranku. Wynajęliśmy pokoje w hotelu Ritz. „Gdziekolwiek jesteś, a masz wątpliwości, to zatrzymaj się u Ritza”, mawiał mój ojciec. Mądre słowa. Yasmin przyszła do mojego pokoju, żeby obgadać taktykę przy wczesnym lunchu - homarze na zimno dla nas dwojga i butelce Chablis. Na stole przed sobą miałem listę kandydatów, których musieliśmy odwiedzić najpilniej. - Tak czy owak Renoir i Monet mają pierwszeństwo - powiedziałem. - W wymienionej kolejności. - .Gdzie ich znajdziemy? - spytała Yasmin. Ustalenie gdzie mieszkają sławni ludzie, nigdy nie przedstawia trudności. - Renoir mieszka w Essoyes - powiedziałem. - To miasteczko położone około sto dwadzieścia mil na południowy zachód od Paryża, pomiędzy Szampanią a Burgundią. Ma on teraz siedemdziesiąt osiem lat i, jak słyszałem, porusza się w fotelu na kółkach. - Chryste Panie, Oswald, nie dam przecież proszku z chrząszcza biednemu staruszkowi w fotelu na kółkach! - zaprotestowała Yasmin. - Sprawisz mu nim wielką przyjemność - odparłem. - Poza lekkim artretyzmem nic mu nie dolega. Nadal maluje. Jest z pewnością najgłośniejszym współcześnie żyjącym malarzem. Powiem więcej: żaden malarz w historii sztuki nie otrzymywał za życia tak wysokich honorariów za obrazy jak Renoir. To prawdziwy tytan malarstwa. Za dziesięć lat jego plemniki będą kosztowały majątek. - A gdzie jest jego żona? - Umarła. Renoir to samotny starzec. Twoja wizyta ucieszy go niezmiernie. Jak cię zobaczy, prawdopodobnie natychmiast zechce namalować cię nagą. - To mi się podoba. - Ale ma modelkę imieniem Dedee, a na jej punkcie zupełnego fioła. - Z nią uporam się raz dwa - odparła Yasmin. - Jeżeli dobrze wykorzystasz swoje atuty, to może nawet podaruje ci jakiś obraz. - O, to też mi się podoba! - Postaraj się o to - powiedziałem. - A co z Monetem? - To również samotny staruszek. Ma siedemdziesiąt dziewięć lat. Jest o rok starszy od Renoira i żyje jak odludek w Giverny. To niedaleko stąd. Tuż pod Paryżem. Obecnie mało kto go odwiedza. Czasem wpadnie Clemenceau, tak słyszałem, ale prawie nikt więcej. Będziesz promyczkiem słońca w jego życiu. Może zdobędziesz drugie płótno? Pejzaż Moneta? Te obrazy będą kiedyś warte setki tysięcy. Już kosztują tysiące. Możliwość otrzymania obrazu od jednego lub obu wielkich mistrzów ogromnie podnieciła Yasmin. - - Zanim doprowadzimy nasze dzieło do końca, odwiedzisz wielu innych malarzy - powiedziałem. - Może zbierzesz kolekcję. - Świetny pomysł! - zapaliła się. - Renoir, Monet, Matisse, Bonnard, Munch, Braque i cała reszta. Tak, to naprawdę świetny pomysł. Muszę go sobie zapamiętać. Homary były wielkie i pyszne, z ogromnymi szczypcami. Chablis Grand Cru Bougros też dobre. Uwielbiam dobre Chablis, nie tylko zdecydowanie wytrawne Grand Cru, ale także część win Premier Cru, w których bardziej czuć owoce. Poza tym pite przez nas Bougros było tak wytrawne, że już bardziej nie można. Jedząc i pijąc, omówiliśmy taktykę. Byłem dumny, że żaden mężczyzna nie odeśle z kwitkiem młodej damy tak uroczej i tak zabójczo pięknej jak Yasmin. Żaden mężczyzna, choćby nie wiem jak wiekowy, nie był w stanie przejść obok niej obojętnie. Gdziekolwiek się zjawiliśmy, wszędzie widziałem tego dowody. Na jej widok nawet grzeczny, kamiennolicy recepcjonista z Ritza przestał panować nad sobą. Przyglądałem się mu uważnie i w samym środku jego czarnych jak węgiel źrenic dostrzegłem osławiony błysk, a on wystawił język, zaczął oblizywać górną wargę, palcami bawić się bezmyślnie naszymi kartami hotelowymi, na koniec zaś podał nam niewłaściwe klucze. Nasza Yasmin była olśniewającym, przesiąkniętym erotyzmem stworzeniem, sama w sobie czymś w rodzaju sudańskiego chrząszcza w ludzkiej postaci, stąd też, jak powiadam, żaden mężczyzna nie odesłałby jej z kwitkiem. Ale z tej seksualnej alchemii nie byłoby żadnego pożytku, gdyby dziewczyna nie mogła osobiście pokazać się klientowi. Nieprzejednane gospodynie i równie groźne żony także mogły stanąć na przeszkodzie. Swój optymizm opierałem jednakże na fakcie, że polowaliśmy na ludzi, którzy w większości byli malarzami, muzykami bądź pisarzami. Na artystów. Artyści zaś to prawdopodobnie najprzystępniejsi ludzie na świecie