Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Był tam zestaw do makijażu Bobby Brown od samej Bobby Brown, jedyna w swoim rodzaju skórzana torebka Kate Spade od Kate i Andy'ego Spade'ów, oprawiony w skórę w kolorze burgunda notatnik ze Smythson of Bond Street od Graydona Cartera, obramowany norkami śpiwór od Miucci Prądy, składa­jąca się z kilku łańcuszków z paciorkami bransoletka Verdury od Aerin Lauder, wysadzany brylantami zegarek od Donatelli Versace, skrzynka szampana od Cynthii Rowley, komplet skła­dający się z wyszywanej paciorkami koszulki i wieczorowej torebki od Marka Badgleya i Jamesa Mischki, kolekcja piór Cartiera od Irva Ravitza; Vera Wang przysłała szalik z szynszyli, żakiet w zebrę — Alberto Ferretti, kaszmirowy koc Burberry — Rosemarie Bravo. A to był dopiero początek. Torebki we wszystkich możliwych kształtach i rozmiarach od wszystkich: Herba Rittsa, Bruce'a Webera, Giselle Bundchen, Hillary Clin-ton, Toma Forda, Calvina Kleina, Annie Leibovitz, Nicole Miller, Adrienne Vittadini, Kevina Aucoina, Michaela Korsa, Helmuta Langa, Giorgia Armaniego, Johna Sahaga, Bruna Magliego, Maria Testina i Narcisca Rodrigueza, żeby wymienić tylko parę osób. Kilkanaście darowizn w imieniu Mirandy na różne cele charytatywne, chyba setki butelek wina i szampana, osiem czy dziesięć bagietek Fendi, kilkanaście pachnących świec, kilka sztuk wspaniałych orientalnych naczyń, jedwabne piżamy, oprawione w skórę książki, produkty kąpielowe, cze­koladki, bransoletki, kawior, kaszmirowe swetry, oprawione w ramki zdjęcia i kompozycje kwiatowe i/lub rośliny donicz­kowe w ilości wystarczającej do udekorowania jednego z tych zbiorowych ślubów na pięćset par, które organizują w Chinach na stadionach piłkarskich. Omójboże! Czy tak wyglądała rze­czywistość? Czy to się naprawdę działo? Czy pracowałam teraz dla kobiety, która dostała dwieście pięćdziesiąt prezentów gwiazdkowych od najsławniejszych ludzi na świecie? Albo nie aż tak znanych? Nie byłam pewna. Rozpoznałam kilka znako­mitości i paru projektantów, ale nie wiedziałam wtedy, że na pozostałych składali się najbardziej poszukiwani fotografowie, wizażyści, modele, ludzie z towarzystwa i cała masa osób z kierownictwa Elias-Clark. Kiedy zastanawiałam się, czy Emily rzeczywiście wie, kim są wszyscy ci ludzie, właśnie się pojawiła. Próbowałam udawać, że nie czytałam tej listy, ale nie miała nic przeciw mojej lekturze. Wariactwo, prawda? To najbardziej obłędna kobieta wszech czasów! — zawołała entuzjastycznie, chwytając kartki ze swojego biurka i wpatrując się w nie z wyrazem twarzy, który można opisać wyłącznie jako żądzę. — Czy kiedykolwiek w życiu widziałaś bardziej niesamowite rzeczy? To zdecydo­ wanie jedno z najlepszych przeżyć w tej pracy — otwieranie wszystkich jej prezentów. — Poczułam się zagubiona. My otwieramy jej prezenty? A czemu nie miałaby rozpakować ich sama? Zapytałam o to. Zwariowałaś? Mirandzie nie spodoba się dziewięćdziesiąt procent tych rzeczy. Niektóre są wręcz obraźliwe, nawet jej tego nie pokażę. Na przykład to — powiedziała, podnosząc nie­ wielkie pudełko. Był to bezprzewodowy telefon Bang & Olufsen w ich firmowym, połyskliwym srebrnym kolorze, o opływo­ wych liniach, umożliwiający wyraźny odbiór w zasięgu ponad trzech tysięcy kilometrów. Zaledwie klika tygodni wcześniej byłam w sklepie i patrzyłam, jak Alex ślini się nad ich ze- stawami stereo, więc wiedziałam, że telefon kosztuje ponad pięćset dolarów i potrafi wszystko oprócz prowadzenia roz­mowy za właściciela. — Telefon? Wyobrażasz sobie, że ktoś miał czelność przysłać Mirandzie Priestly telefon? — Rzuciła go mnie. — Zatrzymaj go, jeżeli chcesz, nigdy w życiu nie dopuściłabym, żeby w ogóle go zobaczyła. Zirytowałaby się, że ktoś przysłał jej coś elektronicznego. — Wymówiła słowo „elektronicznego", jakby stanowiło synonim do „pokryte wy­dzielinami ciała". Wetknęłam telefon pod biurko i starałam się ukryć uśmiech. Wszystko wydawało się zbyt idealne! Bezprzewodowy telefon znajdował się na liście rzeczy, których wciąż jeszcze potrzebo­wałam do nowego mieszkania (w moim pokoju było dodatkowe gniazdko) i właśnie dostałam za nic pięćset dolarów