Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Niedźwiedź Sackerson mruczy w pobliskiej jamie, w Ogrodzie Paryskim. Wilki morskie, które żeglowały z Drake'm, żują kiełbaski na parterze. Koloryt lokalny. Wprowadź wszystko, co wiesz. Uczyń ich współwinnymi. - Shakespeare wyszedł z domu hugonockiego przy Silver Street i przechodzi obok domków dla łabędzi na brzegiem rzeki. Ale nie przystaje, aby nakarmić łabędzicę powadzącą swoje stadko łabędziątek w stronę sitowia. Łabędź znad Avonu myśli o czym innym. Scena skomponowana. Ignacy Loyolo, spiesz mi na pomoc! - Sztuka się rozpoczyna. Aktor pojawia się w cieniu, obleczony w porzuconą zbroję dworskiego fircyka, człowiek barczysty, mówiący basem. Jest to duch, król, król i nie król, aktorem jest Shakespeare, który studiował Hamleta przez wszystkie nie będące marnością lata swego życia, aby móc zagrać rolę zjawy. Przemawia do Burbage'a, młodego aktora, który stoi przed nim, odgrodzony płócienną zasłoną, wzywa go po imieniu: Hamlecie, jestem twego ojca duchem, błagając go, by słuchał. Przemawia do syna, do syna swej duszy, młodego księcia Hamleta, i do syna swego ciała, Hamneta Shakespeare'a, który umarł w Stratfordzie po to, aby imiennik jego mógł żyć wiekuiście. Czy jest możliwe, by ów aktor Shakespeare, będąc duchem poprzez nieobecność i odziany w zbroję pogrzebanej Danii, będąc duchem poprzez śmierć, przemawiając swymi własnymi słowami do imienia swego własnego syna (gdyby Hamnet Shakespeare żył, byłby bliźniakiem księcia Hamleta), czy jest możliwe, chcę wiedzieć, lub prawdopodobne, że nie wyciągnął lub nie przewidział wniosków z tych przesłanek: jesteś wydziedziczonym synem: ja jestem zamordowanym ojcem: twoja matka jest królową winowajczynią, Anną Shakespeare, urodzoną Hathaway? - Ale to jest wtrącanie się do rodzinnego życia wielkiego człowieka, zaczął niecierpliwie Russell. Więc jesteś tu, poczciwcze? - Interesujące tylko dla skryby parafialnego. Chcę powiedzieć, my mamy sztuki. Chcę powiedzieć, kiedy czytamy poezję Króla Leara, cóż. nas obchodzi, jak żył poeta? Jeśli chodzi o życie, może to za nas zrobić służba, powiedział Villiers de 1'Isle. Podglądanie i podsłuchiwanie codziennych plotek zakulisowych, pijaństwo poety, długi poety. Mamy Króla Leara: i jest on nieśmiertelny. Oblicze pana Naj, do którego zaapelował, zgodziło się. Przepłyń ponad nimi swymi falami i wodami swymi, Mananaanie Mananaanie, MacLir... Jakże, łotrzyku, a ów funt, którego ci użyczył, gdyś był głodny? Zaprawdę, potrzebowałem go. Bierz tego dukata. A niech cię! Przetrwoniłeś go prawie całego w łożu Georginy Johnson, córy duchownego. Kąsanie przewin. Czy zamierzasz go oddać? 145 O, tak. Kiedy? Teraz? No... nie. Więc, kiedy? Opłaciłem moją drogę. Opłaciłem moją drogę. Naprzód spokojnie. On pochodzi z drugiego brzegu Boyne. Z północno-wscho-dniego zakątka. Jesteś mu winien. Czekaj. Pięć miesięcy. Wszystkie molekuły zmieniły się. Ja jestem innym ja teraz. Inny ja dostał funta. Bzz. Bzz. Lecz ja, entelechia, kształt kształtów, jestem ja dzięki pamięci, ponieważ pod wiekuiście zmiennymi kształtami. Ja, który grzeszyłem, modliłem się i pościłem. Dziecko, które Conmee uratował od chłosty. Ja, ja i ja. Ja. A. E. J. C. W. Jam ci winien. - Czy chce pan skakać do oczu tradycji liczącej trzy stulecia? zapytał zrzędny głos Johna Egiintona. Jej duch przynajmniej został złożony na wieki. Umarła, dla literatury przynajmniej, nim została zrodzona. - Umarła, odparł Stefan, sześćdziesiąt siedem lat po urodzeniu. Wprowadziła go w świat i odprowadziła ze świata. Przyjęła jego pierwsze uściski. Urodziła mu dzieci i położyła pensowe monety na jego oczach, aby mu zamknąć powieki, gdy leżał na swym śmiertelnym łożu. Śmiertelne łoże matki. Świeca. Osłonięte prześcieradłem lustro. Ta, która wydała mnie na świat, spoczywa tam, powieki ma z brązu, pod kilkoma marnymi kwiatami. Liliata rutiiantium. Łkałem samotnie. John Egiinton patrzył w wężyk światełka swej lampy