Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
Alhana tak często powtarzała to kłamstwo, że nawet głos jej nie zadrżał. Potrafiła patrzeć młodemu mężczyźnie w oczy i nie zająknąć się, a on najwyraźniej jej uwierzył, bo na jego twarzy odmalował się wyraz zatroskania. — Przykro mi to słyszeć. Przyjmij, proszę, życzenia szyb- kiego powrotu do zdrowia dla twojego syna. Alhana uśmiechnęła się i zmieniła temat. — Długo wędrowałeś niebezpiecznymi szlakami. Musia- łeś mieć ciężką i ryzykowną podróż. Co mogę dla ciebie zro- bić, siostrzeńcze? Mogę cię tak nazywać, choć jestem twoją ciotką tylko przez małżeństwo? — To byłby dla mnie zaszczyt — rzekł Gilthas głosem pełnym serdeczności. — Tylko ty mi zostałaś z rodziny. Ty i Silvanoshei. Oczy Alhany wypełniły się nagłymi łzami. Teraz, gdy Sil- vanoshei był dla niej stracony, i jej pozostał tylko Gilthas. Uścisnęła jego dłoń, a on mocno trzymał ją za rękę. Przypo- mniał jej się jego ojciec, Tanis Półelf. Wspomnienie dodało jej otuchy, bo choć czasy, w których się znali, obfitowały w nie- bezpieczeństwa, pokonali wrogów i znaleźli spokój, choćby tylko na krótką chwilę. — Przyszedłem cię prosić o wielką łaskę, ciotko Alhano — oznajmił młodzieniec. Utkwił w niej wzrok. — Proszę, abyś przygarnęła mój lud. Alhana spojrzała na niego z osłupieniem, nie rozumie- jąc go. Gilthas pokazał na zachód. — O trzy dni jazdy stąd, na granicy Silvanesti, tysiąc uchodźców z Qualinesti czeka na twoje pozwolenie, by wkro- czyć na ziemie naszych kuzynów. Nasza ojczyzna została znisz- czona. Okupuje ją nieprzyjaciel. Jesteśmy zbyt nieliczni, by z nim walczyć. Kiedyś — rzekł, unosząc podbródek, i w jego oczach zabłysła duma — wrócimy, wypędzimy Czarnych Ry- 211 cerzy z naszej ziemi i odzyskamy to, co nasze. Lecz jeszcze nie dziś — kontynuował i blask w jego oczach zgasł, ustępując miejsca cieniowi. — Ani nie jutro. Przeszliśmy przez Równiny Pyłu. Zginęlibyśmy tam, gdyby nie pomoc ludzi, którzy nazy- wają tę straszliwą krainę swoim domem. Jesteśmy zmęczeni i zrozpaczeni. Nasze dzieci oczekują od nas pociechy, a my nie możemy im jej dać. Jesteśmy wygnańcami. Nie mamy dokąd pójść. Pokornie przychodzimy do ciebie, my, którzy odeszliś- my dawno temu, i pokornie prosimy, abyś nas przyjęła. Alhana długo mu się przyglądała. Łzy, które przedtem ją paliły, teraz bez przeszkód spływały po policzkach. — Płaczesz nad nami — powiedział łamiącym się głosem młodzieniec. — Przykro mi, że ściągnąłem na ciebie takie nie- szczęście. — Płaczę nad nami wszystkimi, Gilthasie — odpowiedzia- ła Alhana. — Nad Qualinestyjczykami, którzy stracili ojczyznę i nad Silvanestyjczykami, którzy walczą o odzyskanie swojej. Nie znajdziesz spokoju i schronienia w tych lasach, mój bied- ny siostrzeńcze. Prowadzimy wojnę, walczymy o przetrwanie. Nie wiedziałeś o tym, kiedy wyruszałeś w podróż, prawda? Gilthas potrząsnął głową. — Teraz już wiesz? — spytała. — Wiem — rzekł. — Usłyszałem nowinę od Mieszkań- ców Równin. Miałem nadzieję, że przesadzają... — Wątpię w to. To lud, który widzi daleko i mówi bez ogródek. Powiem ci, co się dzieje, a ty zadecydujesz, czy chcesz do nas dołączyć. Gilthas chciał coś powiedzieć, ale Alhana uniosła rękę i u- ciszyła go gestem. — Wysłuchaj mnie, siostrzeńcze. — Wahała się chwilę, tocząc jakąś wewnętrzną walkę, a potem powiedziała: — Usły- szysz od niektórych z moich ludzi, że mój syn został zaczaro- wany przez tę ludzką dziewczynę, Minę, przywódczynię Czar- nych Rycerzy. Nie był jedynym Silvanesti, który padł ofiarą jej zabójczego uroku. Nasz lud wznosił pieśni najej cześć, kiedy chodziła po ulicach. Uzdrawiała w cudowny sposób, ale trzeba 212 było za to zapłacić — nie pieniędzmi, lecz duszą. Jedyny Bóg żądał dusz elfów, by je dręczyć, niewolić i pożerać. Jedyny Bóg nie jest kochającym bogiem, jak błędnie myśleli niektórzy nasi rodacy, lecz bogiem podstępu, zemsty i cierpienia. Elfy, które służyły Jedynemu Bogu, zostały zabrane. Nie mamy po- jęcia dokąd. Elfy, które odmówiły wstąpienia na służbę Jedy- nego Boga, zostały od razu zabite albo uwięzione przez Czar- nych Rycerzy. Silvanost jest całkowicie pod kontrolą Czarnych Rycerzy