Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
Zerknął na Eilan – urzeczonym i zachwyconym wzrokiem wpatrywała się w trzy postacie między ogniskami. Zawoalowana kapłanka na trójnogu wydała z siebie cichy pisk i Gajusz zauważył, że zaczyna się rytmicznie kołysać. Ona jest kimś takim jak Sybilla – pomyślał. Albo jak delficka Pytia, o której opowiadał mi mój nauczyciel. Nigdy jednak nie myślał, że zobaczy coś takiego na własne oczy. Zaśpiew stał się głośniejszy i nagle zawoalowana kobieta znieruchomiała, a dwie pozostałe cofnęły się. Wstrzymał oddech, bo z jakiegoś nieznanego powodu wydało mu się, że kapłanka na trójnogu stała się wyższa. Wyprostowała się kręcąc głową, jakby rozglądała się wokół, potem zaśmiała się cicho i odrzuciła woal. Gajusz słyszał, że Najwyższa Kapłanka Vernemeton jest stara, lecz ta kobieta promieniowała pięknem, a w jej ruchach czaiła się niespożyta energia, zaprzeczająca sędziwemu wiekowi. Jego rzymski cynizm uleciał i obudziła się w nim krew matki. „To prawda, te Stare opowieści nie kłamią. Bogini jest pośród nas”. – Jestem zieloną ziemią, która was kołysze i łonem wód – powiedziała łagodnie wibrującym głosem, który zdawał się brzmieć tuż koło ucha Gąjusza. – Jestem białym księżycem i morzem gwiazd. Jestem nocą, z której narodziło się pierwsze światło. Jestem matką bogów i jestem dziewicą; jestem czarnym wężem, który wszystko pożera. Czy mnie widzicie? Czy mnie pragniecie? Czy teraz mnie przyjmiecie? – Widzimy... – odpowiedział jej pomruk tłumu. – Widzimy cię i oddajemy ci cześć. – Radujcie się więc, bo życie może trwać dalej. Śpiewajcie, tańczcie, świętujcie i kochajcie się, a otrzymacie moje błogosławieństwo. Bydło będzie płodne, zboże obrodzi. – Pani! – zabrzmiał nagle kobiecy krzyk. – Rzymianie zabrali mojego męża do kopalń, moje dzieci są głodne. Co mam robić? – Zabrali mi syna! – krzyknął jakiś mężczyzna i nawet zawtórowały mu inne głosy: – Kiedy wybawisz nas od Rzymian? Kiedy wzleci wojenna strzała? Gniewny zgiełk stawał się coraz głośniejszy i Gajusz poczuł narastające w powietrzu napięcie. Wystarczyłoby, żeby Eilan powiedziała jedno słowo, a ci ludzie rozszarpaliby go na kawałki. Ale kiedy na nią spojrzał, zobaczył, że w jej oczach błyszczą łzy. – Czy są moimi dziećmi ci, którzy słysząc płacz swej siostry nie zatroszczą się o nią? – ciemne szaty zawirowały, gdy Bogini się odwracała. – Troszczcie się jedni o drugich! W tajemnych księgach niebios wyczytałam imię Rzymu i powiadam wam, że imię to znaczy „śmierć”! Zaprawdę Rzym upadnie, ale to nie wy ogłosicie jego upadek. Oto powiedziałam, rozważcie teraz moje słowo! Pamiętajcie o kole życia. Wszystko, co tracicie, odnajdziecie pewnego dnia, a wszystko, co zostało zabrane, zostanie wam zwrócone. Patrzcie, oto przynoszę moc niebios, by świat mógł zostać odnowiony! Uniosła ręce ku lśniącemu w górze księżycowi, a Gajuszowi wydało się, że jego blask stał się teraz jaśniejszy, tak że jej postać stała się mniej widoczna. Wokół niej zgromadziły się kapłanki i zabrzmiał śpiew: Na drzewa święte, starożytne Spływa twój słodki srebrny blask Odsłoń z chmur twarz, byśmy ujrzeli Jej lśnienie pośród nocy... Gajusz zadrżał. Nie wiedział dotąd, że kobiece głosy mogą być tak piękne. Na chwilę cały świat zamilkł oczarowany ich śpiewem. Potem Najwyższa Kapłanka rozpostarła ramiona. Asystujące jej kobiety rozbiegły się na obie strony i w tej samej chwili ogniska buchnęły gwałtownym płomieniem. Czy dosypały coś do ognia? Nie widział. Z trudem mógł zebrać myśli; wszyscy wokół krzyczeli. – Tańczcie! – głos Bogini wzbił się ponad krzyki. – Radujcie się! Przyjmijcie moją ekstazę! Na chwilę wyprężyła się ku niebu, rozłożyła ramiona, jakby chciała nimi objąć świat. Potem osunęła się w ramiona wysokiej kapłanki. Ale Gajusz nie mógł już zobaczyć, co zdarzyło się później, bo ktoś wpadł na niego. Chwycił Eilan za rękę i poczuł jak nieznajomy sięga po jego drugą dłoń. Bębny pulsowały i nagle zaczęli się poruszać, cały krąg się poruszał, a na świecie nie było już nic więcej. Gdy poddał się rytmowi bębna i ruszył w taniec, po przeciwległej stronie kręgu tańczących dostrzegł Diedę i Cynrika i wydało mu się, że na twarzy Diedy lśnią łzy. Znacznie później, gdy taniec się skończył, Cynrik i Dieda podeszli do nich. Ale teraz, kiedy uniesienie minęło, tych dwoje znów zostało wydanych na pastwę rozpaczy, co sprawiło, iż nie pytali nawet jakie tematy do rozmowy znaleźli Eilan i Gajusz w Wigilię Beltane. Gdy powrócili do domu Bendeigida było bardzo późno i – jak się zdawało – nikt nie podejrzewał, że te dwie pary nie spędziły całego czasu razem. Gajusz był z tego rad; pomyślał, że będzie dla niego dużo lepiej starać się o rękę Eilan, kiedy znajdzie się już w Deva jako syn potężnego Marelliusza niż pozwolić druidowi podejrzewać, że skompromitował jego córkę w sytuacji, gdy wciąż pozostawał w jego władzy. Ale gdyby był uznanym pretendentem do ręki Eilan, pewnie pozwoliliby mu się z nią pożegnać. Tymczasem nazajutrz Rheis zarządziła porządki i wszystkie kobiety były zajęte pracą. Dlatego musiała mu wystarczyć obietnica Rheis, iż przekaże córce jego starannie sformułowane pożegnanie oraz mignięcie w oddali jasnych włosów Eilan. Była to jedyna pociecha jaką niósł w sercu wracając do swego rzymskiego świata