Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

.. wszystkiego, nabrał pewności, że nie znajdzie tam, czego szuka. Nagle dom zatrząsł się w posadach raz i drugi. Szczury zwykle w porę przeczuwają trzęsienie ziemi, więc bardzo się tym zdumiał, ale nie dane mu było dziwić się dłużej, bo oto zatrzęsło nim po raz kolejny i dopiero wówczas zdał sobie sprawę, że to nie ziemia się trzęsie, ale on sam, wstrząsany potężną czkawką, która zaczynała się od brzucha, a kończyła na ogonie i koniuszkach uszu. Na domiar złego dziura w drzwiach okazała się teraz zbyt wąska, żeby zmieścić szczura, czkawkę i wszystko to, co było jej przyczyną. Należało zatem poszerzyć otwór, ale w tym stanie rzeczy nie było to wcale sprawą łatwą. Wstrząsająca czkawka rzucała nim z taką gwałtownością, że za każdym razem odbijał sobie boleśnie nos. „Powinienem prze-czkać” – pomyślał i podskoczył pół metra w górę, a właściwie nie tyle sam podskoczył, co nim podskoczyło. Nim ukończył poszerzanie dziury, nos spuchł mu jak śliwka. Krótką przerwę między atakami wstrząsającej dolegliwości wykorzystał na wydostanie się ze spiżami. „A teraz powinienem poszu-kać...” – pomyślał wylatując pół metra w górę – „... kredek.” – dokończył spadając. W korytarzu dostrzegł śmietnik-pułapkę, którego chytrze uchylona pokrywa zapraszała do zdradzieckiego wnętrza. Gdy zastanawiał się, czy mimo wszystko nie zajrzeć do środka, wyrzuciło go w powietrze po raz kolejny. Spadł czterema łapami na posrebrzany śmietnik, a ten 21 przewrócił się i poturlał z łoskotem. Gryzoń popędził w popłochu korytarzem. W ostatniej chwili wyhamował przed kolejną pułapką. „To zasa-czka...” – zdążył pomyśleć przelatując nad machiną do łapania szczurów. Latający w powietrzu szczur w zwykłych okolicznościach zwróciłby uwagę służby, ale wszyscy ulegli gorączce przygotowań do wesela. Nabierały one coraz większego rozmachu, bo pan Dum nie należał do osób cierpliwych. Wszystko szło znakomicie poza jednym drobiazgiem. Narzeczona nie chciała zostać żoną i nie uważała się nawet za zaręczoną. Można było przypuścić, że gdy przyjdzie do składania przysięgi małżeńskiej, Zuzanka powie nie. Pan Dum uważał jednak, że dla chcącego nie ma nic trudnego, więc żeby uniknąć trudności z narzeczoną, sprowadził najlepszego w kraju brzuchomówcę, który naśladował wszystkie głosy tak udatnie, że nawet naśladowani mieli trudności z odróżnieniem głosu fałszywego od prawdziwego. Zaprowadził brzuchomówcę na dach, gdzie Zuzanka na przemian zalewała się łzami i schła na rozgrzanych od słońca dachówkach jak na piecu. Pan Dum miał zamiar przeprowadzić próbę. – Czy chcesz zostać moją żoną? – zapytał niespodziewanie i zanim Zuzanka zdążyła odpowiedzieć, usłyszała swój własny głos, który powiedział, że zgadza się z ochotą. – Nie! Nie! Nie! – krzyknęła Zuzanka. – Pierwsza odpowiedź się liczy – odparł pan Dum zacierając łapy. – Teraz mam świadka, że jesteś moją narzeczoną. – Jak mogłaś? – zapytał Zuzak, który nie pojął podstępu, gdy pan Dum zniknął za progiem. – To nie ja – upierała się Zuzanka, która też nie mogła zrozumieć, jak do tego doszło. – Przecież nie jestem głuchy – mruknął Zuzak. – Słyszałem, że się zgadzasz. Poznałem twój głos. – To był mój głos, ale nie ja to powiedziałam. – Samo się powiedziało? – Samo – bąknęła niepewnie dziewczynka. Jeśli przyjaciel nie chciał jej uwierzyć, to co dopiero mówić o przypadkowych świadkach. Ogarnęło ją przerażenie, że panu Dumowi niecnymi sposobami uda się doprowadzić do tego małżeństwa. Gdyby miała pod ręką kredki i papier, dałoby się tego uniknąć, ale szczur nie wracał. Zresztą, czy można ufać przypadkowo spotkanemu szczurowi? Nie wyglądał na kogoś, na kim można polegać. Zuzanka miała rację podejrzewając, że gryzoń nie jest stworzeniem godnym zaufania. Miotany czkawką i wątpliwościami rozważał przez chwilę możliwość korzystnej zdrady. „Mam tak podły charakter, że wszystkiego się można po mnie spodziewać” – rozmyślał myszkując po pokojach wielkiego domu. „Gdybym ich zdradził, to może pan Dum darowałby mi wolność. Ale czy na pewno?” Gdy postawił się w położeniu bogacza, uznał że bezpieczniej będzie nie zdradzać nowych znajomych, bowiem on na miejscu pana Duma nie okazałby zdrajcy wdzięczności. „Jestem dość podły, ale nie naiwny” – pomyślał i westchnął, po czym wyruszył na dalsze poszukiwania. Czkawka nieco osłabła i gryzoń odzyskał jasność umysłu, dzięki czemu udało mu się trafić na ślad kredek. Był to ślad pozostawiony na ścianie w pobliżu skarbca