Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Chociaż dziecko zracjonalizowało nadużycie albo wyparło je ze świadomości, jego skutki są wciąż odnotowywane przez ciało. Normalna regulacja stanów fizycznych zostaje zaburzona z powodu chronicznego nadmiernego pobudzenia. W patologicznym środowisku auto- regulacja funkcji cielesnych jest jeszcze bardziej skomplikowana, gdyż ciało dziecka jest stale wystawione na ataki prześladowcy. Zwykłe biologiczne cykle snu i czuwania czy też jedzenia i wydalania są bezładnie przerywane lub drobiazgowo kontrolowane. Pora spoczynku bywa raczej momentem nasilonej grozy niż czasem spokoju i czułości, a rytuały związane z kładze- niem się do łóżka często mają na celu seksualne pobudzenie dorosłego, a nie uspokojenie dziecka. Spożywanie posiłków nie stanowi przyjemności, lecz chwile skrajnego napięcia. Wielu pacjentów w związku z porami po- siłków wspomina przedłużającą się, złowrogą ciszę, karmienie na siłę koń- czące się wymiotami, czy też gwałtowne awantury i rzucanie jedzeniem. Nie będąc w stanie regulować podstawowych funkcji biologicznych, które nie mogą zatem przebiegać spokojnie, prawidłowo i zdrowo, ofiara cierpi często na chroniczną bezsenność, zaburzenia jedzenia, problemy żołądkowo- -jelitowe i wiele innych objawów somatycznych.27 Traumatyczne doświadczenia zaburzają również normalną regulację stanów emocjonalnych, systematycznie wywołując przerażenie, gniew i żal. Uczucia te zlewają się w końcu w przerażający stan, określany przez psy- chiatrów mianem „dysforii", którego pacjenci nie są niemal w stanie opisać. Jest to stan zagubienia, pobudzenia, pustki i niewypowiedzianej samotno- ści. Jak to ujęła pewna ofiara urazu: „Czasami czuję się jak ciemny kłębek chaosu. Ale to już jest jakiś postęp. Czasami nie wiem nawet tego".28 Stan emocjonalny chronicznie wykorzystywanego dziecka waha się od podstawowego poziomu napięcia poprzez okresowe stany niepokoju i dysforii do skrajnej paniki, furii i rozpaczy. Nic dziwnego zatem, że u wię- kszości ofiar rozwija się chroniczny niepokój i depresja, które utrzymują się również po wejściu w dorosłe życie.29 Częste odwoływanie się do zachowań obronnych opartych na dysocjacji może się skończyć pogorszeniem dysfory- cznego stanu emocjonalnego dziecka, ponieważ proces dysocjacji czasami 118 posuwa się za daleko. Zamiast przynosić kojące złudzenie oddalenia, może prowadzić do poczucia kompletnego odcięcia od innych i dezintegracji „ja". Psychoanalityk Gerald Adler nazywa to okropne uczucie „panicznym stra- chem przed unicestwieniem".30 Hill opisuje ów stan następującymi słowa- mi: „W środku jestem lodowato zimna, a mego ciała nie okrywa żadna powłoka: rozlewam się, rozsypuję, tracę połączenie z samą sobą. Ogarnia mnie strach i gubię poczucie, że w ogóle istnieję. Odeszłam".31 Taki stan emocjonalny powstaje z reguły na skutek powtarzającej się groźby porzucenia i nie można go przerwać za pomocą zwykłych metod samoukojenia. Maltretowane dziecko w pewnym momencie odkrywa, że najskuteczniejszym sposobem na pozbycie się takiego uczucia jest potężny wstrząs. Do najbardziej drastycznych metod osiągania tego rezultatu nale- ży rozmyślne zadawanie sobie ran. Związek między doznanym w dzieciń- stwie urazem a samookaleczeniem jest obecnie dobrze udokumentowany. Wydaje się, że notoryczne kaleczenie się i inne formy brutalnego ataku na własne ciało najpowszechniej występują u tych ofiar, które zaczęto wyko- rzystywać już we wczesnym dzieciństwie.32 Chorzy, którzy dokonują samookaleczenia, z reguły mówią o poprze- dzającym ten czyn głębokim stanie dysocjacji. Depersonalizacja, utrata kontaktu z rzeczywistością i brak czucia występują jednocześnie z nieznoś- nym podnieceniem i przymusem ataku na własne ciało. Pierwsze zadane obrażenia często w ogóle nie powodują bólu. Samookałeczanie trwa, dopóki nie spowoduje silnego uczucia spokoju i ulgi; ból fizyczny jest o wiele ła- twiejszy do zniesienia niż cierpienie emocjonalne. Jak to określił pewien pacjent: „Robię to, aby udowodnić, że istnieję".33 Wbrew powszechnemu mniemaniu, osoby wykorzystywane w dzie- ciństwie rzadko uciekają się do samookaleczeń w celu „manipulowania" innymi ludźmi lub nawet wyrażenia swej rozpaczy. Wielu pacjentów twier- dzi, że przymus zadawania sobie ran pojawił się u nich bardzo wcześnie, jeszcze przed okresem pokwitania i ofiary poddawały mu się potajemnie przez wiele lat. Często wstydzą się i brzydzą własnego postępowania i ze wszystkich sił starają się je ukryć. Samookałeczanie powszechnie mylone jest z gestami samobójczymi. Wiele ofiar wczesnodziecięcego urazu rzeczywiście usiłuje pozbawić się ży- cia. Istnieje jednak wyraźna różnica między powtarzającymi się aktami samookaleczania a próbami samobójczymi. Ataki na własne ciało nie mają na celu zabicia się, lecz przerwanie nieznośnego cierpienia emocjonalnego; wielu pacjentów, paradoksalnie, postrzega takie postępowanie jako działa- nie samozachowawcze. Samookałeczanie stanowi być może najbardziej spektakularny me- chanizm patologicznego kojenia bólu, niemniej jednak jest tylko jednym z wielu