Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
Wakwa Czwartego Dnia Świata, pojęciowo bliskie rytom ża- łobnym, zostały opisane w rozdziale o Tańcu Świata. Panujące w Dolinie wierzenia i teorie na temat duszy miały zdumiewająco złożony i niewzruszenie sprzeczny charakter. Próba wydobycia z ludów Doliny spójnego opisu duszy miała równe szan- sę powodzenia, co zapędy, by przypisać im jeden konkretny mit stworzenia. Owa wielość, rzecz jasna, nie była w żadnym sensie przypadkowa — stanowiła część samej istoty Doliny. Zamieszczony w tej książce utwór pisany „Dusza Czarnego Żu- ka" prezentuje dość ezoteryczne podejście do problemu duszy; bardziej rozpowszechniony pogląd na ten temat wyrażony jest w poemacie „Morze Wewnętrzne". Wyznawana teoria reinkarna- cji czy metempsychozy, aczkolwiek mało systematyczna, jest nie- wątpliwie pełna wigoru. Szczególny związek z rytami żałobnymi i funeralnymi miał rozpowszechniony zespół przekonań i przesądów na temat róż- nych rodzajów duszy, występujących podczas kolejnych etapów pochówku. Gdy w chwili śmierci „dusza oddechu" umyka, inne dusze pozostają „schwytane w śmierci" (w ciele) i trzeba je uwol- nić. Jeśli się tego zaniecha, krążą wokół grobu oraz innych miejsc, w których zmarły przebywał, stając się przyczyną rozmaitych kło- potów psychicznych i materialnych - niepokoju, chorób, zjaw. „Duszę ziemi" uwalnia się poprzez kremację i pochowanie pro- chów lub zwłok; „dusza oka" ulatuje, gdy popiół ze spalonego ko- smyka włosów rzuca się na wiatr; wreszcie „duszę pokrewieństwa" uwolnić można paląc imiona podczas powszechnej ceremonii ża- łobnej Tańca Świata. W przypadkach, niezbyt zresztą częstych, gdy zniknięcie lub śmierć miały miejsce gdzieś na zewnątrz Doliny, gdy „nie było śmierci", czyli zwłok, jedynie „dusza pokrewieństwa" dawała się uwolnić w sposób rytualny. Jak już wspomniałam, można było rów- nież dostarczyć i pochować przedmioty należące do zmarłej oso- by, „aby dusze miały dokąd wracać", i odśpiewać w heyimas pieśni Odchodzenia; pozostawał wszakże pewien niedosyt, niepokój wy- rażający się w przekonaniu, iż inne dusze zaginionej osoby przybę- dą, aby straszyć, bądź po prostu potwierdzić jej śmierć i pożegnać się z bliskimi. Niewidzialna dusza oddechu przejawiała się w posta- ci głosu, rozbrzmiewającego w nocy lub o zmierzchu w samotnych miejscach na wzgórzach. Dusza ziemi powracała jako zjawa osoby zmarłej, wyglądającej tak, jak tuż po śmierci; osoby wyznające po- wyższy pogląd bardzo bały się tej zjawy. Duszę oka, dobrotliwą, wy- czuwało się jedynie jako obecność, tęskniącą, pozdrawiającą lub żegnającą się „przed odejściem drogą wiatru". Niektóre inwokacje Ósmego Domu adresowane są do tej duszy, jak również do wszyst- kich innych dusz, które w wyobrażeniu wierzących wracają cza- sem z wiatrem do Doliny. O matki mojej matki, niech wiatr niesie pozdrowienia! Dla tych Kesh, którzy często opuszczali Dolinę, zwykle człon- ków Loży Znalazców, lęk przed śmiercią poza Doliną był czymś niesłychanie rzeczywistym. Charakteryzujące Kesh poczucie wspólnoty, jedności z ziemią, wodą, powietrzem i wszystkim, co w Dolinie żyje, sprawiało, że gotowi byli znosić największe trudy, aby tylko umrzeć u siebie; sama myśl o umieraniu i pogrzebie na obcej ziemi wzbudzała w nich najczarniejszą rozpacz. Opowiada- no historię grupy Znalazców, którzy badając Zewnętrzne Wybrze- że znaleźli się na terenach chemicznie skażonych, wskutek czego czworo z nich zmarło. Czwórka pozostałych przy życiu wykorzy- stała suche jak pieprz, pustynne powietrze do zmumifikowania zwłok swych towarzyszy, po czym przyniosła je do domu na po- grzeb - czworo żywych przez miesiąc podróży dźwigało czworo umarłych. O wyczynie tym mówiono ze współczuciem, lecz bez podziwu; był ciut przesadny, ciut zbyt heroiczny, by zyskać aproba- tę Doliny. W żadnym opisie praktykowanych w Dolinie rytów funeral- nych nie może zabraknąć śmierci zwierząt. Zwierzęta domowe zabijane na mięso żegnała - przed aktem zabójstwa i po nim - dowolna członkini Loży Krwi, czyli dowolna dorosła lub dorastająca kobieta słowami: Twoje życie się kończy, a śmierć zaczyna. O piękny, daj, co nam potrzebne. Dajemy ci nasze słowa. Formułkę tę często trajkotano bez najmniejszego uczucia ani zrozumienia, ale nigdy jej nie pomijano; klepała ją każda gospo- dyni domowa, ukręcająca łeb kurczęciu. Nigdy nie zabijano do- mowego zwierzęcia, jeśli nie było przy tym kobiety, która mogłaby wygłosić słowa śmierci. W Wakwaha i Chukulmas, a niekiedy i w innych miastach, mieszano garść krwi zabitego zwierzęcia z czarną lub czerwoną gliną i ugniatano z niej kulkę, przechowywaną następnie w salach Loży Krwi w heyimas Obsydianu; kulki te dodawano do cegieł, uży- wanych do remontów lub budowy nowych konstrukcji. Nie wykorzystane resztki zaszlachtowanego zwierzęcia - do- mowego lub dzikiego - były natychmiast grzebane przez człon- ków Kunsztu Garbarstwa po uprawnej stronie miasta, zwykle na ugorze. Jeśli zabijano duże zwierzę, zwyczaj nakazywał zostawić kilka kości i ochłapów na szczycie wzgórza po stronie dzikiej „dla Jastrzębia lub Kojota". Każde zwierzę łowne miało swoją pieśń, której uczono w Loży Myśliwych