Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

I w końcu ta kochaniutbt ciotunia Johanna i tak pewnego dnia pojawiłaby się w Lindecku, żeby oj osiąść, bo Ursuli już tu nie ma. A więc uspokój się. My sobie nie daffl!| chodzić po głowie takiej ciotce Johannie. ni Annedore odetchnęła z ulgą. — Chwała Bogu, że się na mnie gniewasz, Lilly. — Gniewać się na ciebie? Ach, Annedore, na to za bardzo cię W międzyczasie Annedore zdążyła się przebrać. Spojrzała na c zegarek. — Mamy jeszcze pół godziny czasu. Może pójdziemy na czas na taras, Lilly? — Chętnie. Może zastaniemy na dole Lothara. On się ucieszy, jfj jeszcze przez chwilkę dotrzymasz nam towarzystwa. Już i tak był bard2"! 56 • musi się ciebie na dzisiejsze przedpołudnie wyrzec, bo . A jemu tak potrzebne jakieś drobne roz- do KUHI>VI&— *~ j—.— —- r~ —— -__- _,.. iedzi?S . ^ musj dziś wyspowiadać się Riidigerowi ze swoich^ s\eselen > ^u ^ar(jzo cjężko na duszy. An zesi to za l~° ' >re popatrzyła przed siebie w zamyśleniu. — Mam nadzieję, itrzebnie trapicie, bo hrabia Riidiger na pewno pomoże. Jest absolutnie wykluczone, żeby skazywał swego brata na 0 niw— au J J ^tracenie, jeżeli może temu zapobiec. Hrabianka westchnęła. — Tego nie jestem pewna. Riidiger nas nienawidzi. — Lilly! — krzyknęła Annedore przerażona. Hrabianka energicznie kiwnęła głową. — Tak, on nas nienawidzi, bo jesteśmy dziećmi naszej matki. On papie nigdy nie przebaczył, że się z moją matką ożenił. A my nie możemy mu przebaczyć, że naszą matkę prześladował swoją nienawiścią. Annedore wydawało się, że wreszcie rozumie antypatię tego ro- dzeństwa do hrabiego Riidigera. Sądziła, że to głównie miłość do ich zmarłej matki każe się tym dwojgu tak wrogo odnosić do opiekuna. Jeżeli nawet do tej pory zdawało się jej niekiedy, że Lilly we wrogo- ści do swego przyrodniego brata posuwała się za daleko, to teraz potrafiła to zrozumieć. Ta wrogość wypływała z dobrego, szlachet- nego uczucia: z miłości do własnej matki. Objęła więc serdecznie hrabiankę. — Biedna Lilly, jakie straszne są te stosunki dla ciebie i hrabiego Lothara. Hrabianka kiwnęła smutnie głową. — Tak, Annedore! Ja chętnie ym to wszystko zniosła, ale tak mi żal Lothara. Popatrz, on z tym Olm uwielbieniem życia, pogodnym usposobieniem, z tą swoją 1 ością do wszystkiego, co dobre i piękne, musi biedować, musi ? iern dozować sobie każdą drobną przyjemność, jaką chce sprawić, zaś gdy jegO własny brat ma wszystkiego w bród, a skąpi każdego & j którego trzeba wydać na Lothara. Nie masz pojęcia, co Lothar Zd ^cierpieć... a ja z nim. ty“ - -—.^ Annedore pogłaskała Lilly po włosach. — Gdybym s\vee m°^a Wam pomóc, Lilly — powiedziała współczująco z głębi dobrotliwego serca. I znowu wezbrała w niej złość na hrabiego 57 Riidigera, który kazał swym bliskim krewnym biedować przez n skąpstwo. A przecież naprawdę nie wygląda na człowieka o podłym cha terze, pomyślała. Znowu poczuła ten ostry ból w piersi, którego potrafiła sobie wytłumaczyć. Ramię przy ramieniu poszły teraz obie młode damy na taras. 7, zastały hrabiego Lothara, który znudzony przeglądał czasopisn Zerwał się na ich widok i wyszedł im naprzeciw. Jego rozpromieni) spojrzenie zapadło głęboko w przepełnione współczuciem serce y nedore. Zachowywała się wobec niego szczególnie miło i dobrotliwie odczuwała palące pragnienie, żeby móc przyjść mu z pomocą. Jakże łatwo mogłabym to zrobić, pomyślała. Co by to dla mn znaczyło, gdybym z mojego wielkiego majątku podjęła dziesięć tysię< marek, aby mu je dać. Wówczas wydobyłby się ze wszystkich tarapató1 Ale nie wypowiedziała na głos tej myśli. I w końcu pocieszyła się ty przekonaniem, że hrabia Riidiger mu przecież pomoże. On musi to zrobić. W przeciwnym razie będę nim pogardzała, jei tak na zimno skaże swego brata na zgubę, myślała. l Wszyscy troje gawędzili ze sobą z ożywieniem i w podnieceniij Hrabia Lothar nawet parę razy głośno się roześmiał. Wówczas A nedore znowu pomyślała: oczy się śmieją, ale serce krwawi. I dlatego ti śmiech sprawiał jej ból. W trakcie rozmowy hrabia Lothar powiedział: — Jaka szkoda, że na możemy być przy tym, kiedy pani po raz pierwszy po tak długim czas| przekroczy znowu próg swego rodzinnego domu, baronówno nedore. Wydała się sama sobie niewdzięczną, że nie tylko nie żałuje. nawet się z tego cieszy. — Może będziemy mogli w najbliższych dniach raz jeszcze pojech* do Rottbergu. Wówczas będę już tam trochę zadomowiona i będę mój? przyjąć pana i Lilly jako pani zamku. Hrabia Riidiger pozwala jeździć do Rottbergu tak często, jak tylko zapragnę