Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

- Ale nie musiały oznaczać niczego złego. Pewnie pozostawił je jakiś myśliwy lub ktoś z miejscowych. Sarah spojrzała na Tony'ego, czekając na potwierdzenie swych przypuszczeń. Bezskutecznie, bo indagował dalej. - Naprawdę sądzisz, że był to myśliwy? Zawahała się, a potem wzruszyła ramionami. - Nie jestem pewna. 124 CZARNE LUSTRO - Podobnie jak ja - uznał Tony. - Czy jest jeszcze coś, co przede mną ukrywasz? - Nie. - Wobec tego jedźmy. - Dokąd? - Do szeryfa. - Nie ma go - oznajmiła Sarah. - Podobno wyjechał z Marmet. - Skąd wiesz? - zapytał Tony. - Dzwoniłam zaraz po śniadaniu i usłyszałam, że nie będzie go w biurze aż do późnego popołudnia. - Może wrócić wcześniej - oznajmił Tony. -Mamy do niego bardzo pilną sprawę. Kiedy odwrócił się w stronę wyjścia, Sarah położyła mu dłoń na ramieniu. - Poczekaj... - O co chodzi? - Czy coś nam grozi? - spytała. Nie wiedział, co powiedzieć, więc ją uścisnął. - Nie mam zielonego pojęcia - przyznał szczerze. - Na pewno jednak powinniśmy zachować ostrożność. Kiedy Tony wziął Sarah w ramiona, od razu ze-sztywniała. - To ja mam problem, nie ty. - Ktoś niepowołany wszedł na teren mojej posiadłości, więc ja też mam problem. Sharon Sala 125 - Dobrze, ale nie denerwuj się za każdym razem, gdy chcesz, abym... - Kiedy zechcę od ciebie czegoś więcej, na pewno cię o tym poinformuję - oświadczył suchym tonem i wyszedł z pokoju. Widziała, że jest bardzo zły, choć na zewnątrz zachowywał względny spokój. Dopiero znacznie później wróciła myślami do kilku ostatnich słów Tony'ego i do sposobu, w jaki je wypowiedział. Co miało oznaczać „kiedy zechcę od ciebie czegoś więcej"? Nie miała pojęcia, czy powinna się cieszyć, czy raczej poczuć dotknięta. Niespełna godzinę później przed drzwiami domu Tony'ego stanął Roń Gallagher. Dzwonek odezwał się w chwili, gdy Sarah nalewała do dzbanka świeżo zaparzoną kawę. Usłyszała, jak Tony wita szeryfa. Minutę później obaj stanęli w drzwiach kuchni. - Dzień dobry pani. Odwróciła się zdenerwowana. Miała przed sobą mężczyznę, którego spotkała nad jeziorem Rag-staff w dniu przybycia do Marmet. - Przyjechał szeryf Gallagher - oznajmił Tony. Sarah skinęła głową. - Już się znamy. Czy są jakieś nowe wiadomości w sprawie mojego ojca? Roń Gallagher z żalem pokręcił głową. Zrobił- 126 CZARNE LUSTRO by wiele, aby na smutnej twarzy Sarah Whitman zagościł choćby nikły uśmiech. - Podobno dziś rano trochę się pani wystraszyła - powiedział. - Nic podobnego - zaprzeczyła gwałtownie. - To ja się wystraszyłem - poinformował szeryfa Tony. - Zaraz pokażę panu te ślady. Proszę ze mną. Zaskoczona Sarah zorientowała się, że została wykluczona z dalszej rozmowy. Od chwili gdy znalazła się pod dachem Tony'ego, ani razu nie potraktował jej niegrzecznie, jednak zawsze próbował postawić na swoim. Ciekawa reakcji szeryfa na widok odkrytych przez nią śladów, Sarah złapała płaszcz i wybiegła na tyły domu. Już z tarasu spostrzegła klęczącego na ziemi Gallaghera. Czubkiem palców dotykał wgłębień pozostawionych przez czyjeś buty. Podeszła bliżej i zatrzymała się za plecami szeryfa. - Kiedy zaczęło tu padać? - zapytał. - Przed zmierzchem - oznajmiła Sarah. - Tak, przed zmierzchem - powtórzyła dobitnie. - Pamiętam, bo stałam przy oknie i obserwowałam marznący deszcz. Śniegu nie oglądałam całe lata. Padał nadal, gdy kładłam się spać około jedenastej. - Tony mówił, że dostrzegła pani coś z okna - powiedział szeryf. Sharon Sala 127 - Tak, dzisiaj przed świtem. Obudziłam się wcześnie i chciałam sprawdzić, czy jeszcze pada śnieg. - Sarah uśmiechnęła się lekko. - Dostrzegłam coś dużego, poruszającego się między drzewami a domem. Było zbyt ciemno, żeby rozróżnić kształty. Jak już mówiłam Tony'emu, przypomniałam sobie o tym dopiero na spacerze. I właśnie wtedy odkryłam te ślady. - Pewnie nie warto przywiązywać do nich znaczenia - uznał Roń. - Na wszelki wypadek rozejrzę się i sprawdzę, czy uda mi się odszukać je dalej, wśród drzew, i ustalić, dokąd prowadzą. Proponuję, abyście wrócili teraz oboje do domu. Zanim odjadę, dam wam znać. - Idę z panem - oświadczył Tony. - W porządku. - Ma pan rację, twierdząc, że te ślady nie są istotne - wtrąciła się Sarah. - Z pewnością nie mają ze mną nic wspólnego. - Jestem innego zdania - oświadczył Roń Gal-lagher. - Do Marmet przyjechał agent FBI. Zadaje wiele pytań dotyczących dnia, w którym dwadzieścia lat temu został okradziony bank. Ludzie zaczęli o tym żywo dyskutować, zajmować różne stanowiska. I właśnie w tym momencie w mieście zjawia się pani i oświadcza, że zamierza odnaleźć zabójcę ojca. To tak jakby włożyć kij w mrowisko. - Szeryf westchnął lekko. - Sam nie mam pojęcia, 128 CZARNE LUSTRO kto zabił pani ojca i czy sprawca nadal przebywa w naszej okolicy, ale jedno jest pewne. Powinna pani zachować ostrożność. Sarah poczuła nagle, że robi się jej niedobrze. Ten koszmar wciągał ją coraz głębiej, lecz ona nie zamierzała pójść na dno. Mieszkańcy tego miasta zniesławili ją przed laty i zmusili do ucieczki. Był to pierwszy i zarazem ostatni raz, nie dopuści, by to się powtórzyło. - Znając ludzi z Marmet, rzeczywiście powinnam mieć się baczności - wycedziła przez zaciśnięte zęby. Miała drżący głos, ale spojrzenie spokojne. Tony wyciągnął ku niej rękę, jednak odwróciła się i odeszła. - Pani Whitman jest przepełniona gniewem -uznał Roń Gallagher. - Nie można jej winić. -Spojrzał w niebo, a potem na zegarek. - Powinniśmy ruszać. Pozostały nam niepełne trzy godziny dobrego światła. Tony odprowadził Sarah wzrokiem aż do samych drzwi budynku, a potem podążył za szeryfem w głąb lasu. Gdy tylko znalazła się w kuchni, odezwał się telefon. Biegnąc do aparatu, zastanawiała się, czy powinna w ogóle podnosić słuchawkę. Pewnie nie, bo wiadomość, z pewnością przeznaczoną dla Tony'ego, i tak zarejestruje automatyczna sekretarka. Sharon Sala 129 Zdziwiła się gdy usłyszała w słuchawce głos ciotki. - Dziecko, bardzo cię proszę, natychmiast wracaj do domu - ostrym tonem nakazała wychowanicy Lorett Boudreaux. - Ciociu... czy stało się coś złego? Jesteś może chora? - Tak, dziecko