Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
Zwycięski Cezar miał naturalnie pewne względy wobec brata i żony swego współtriumwira; warunki jego były wskutek tego łagodne i honorowe — z wyjątkiem zresztą, o którym za chwilę. Po trzech miesiącach oblężenia wojna peruzyńska mogła być uważana za skończoną (41—40). Posiadamy do jej dziejów, oprócz świadectw historyków, jeszcze bardzo oryginalne źródło rzeczowe: pociski ołowiane, używane przez procarzy, często z napisami o celu każdego pocisku. Szczególnej kurtuazji od tych napisów oczekiwać nie należało; pomimo to jednak należy wyznać, że ich brutalność, zwłaszcza w stosunku do Fulwii, przekracza wszelką granicę. Ale daleko ohydniejszy był ten wyjątek, o którym napomknąłem przed chwilą. Już przedtem młody Cezar przeforsował „ubóstwienie" przez senat swego przybranego ojca; toteż napis „Divom Iulium figuruje na pociskach peruzyńskich. Wnioskujemy stąd, że wojna peruzyńska też była prowadzona pod hasłem zemsty za Cezara; ze strony jego syna był to środek wykorzystania legendy cezarowskiej wobec braku własnej, i obecność znacznego kontyngentu republikanów śród oblężonych w Peruzji mogła służyć jako powód lub pretekst. Otóż teraz trzystu z nich zostało w niewoli u zwycięzcy; a kiedy nastąpiła czwarta rocznica id marcowych, młody Cezar kazał zbudować odpowiednią ilość ołtarzy swego „boskiego" ojca i na nich — nie stracić, lecz zarżnąć, niby zwierzęta ofiarne, owych trzystu jeńców. Chętnie odmówilibyśmy wiary wiadomościom o tych arae Perusinae: niestety, nie mamy prawa —jest ona dostatecznie potwierdzona. Po proskrypcjach i znieważeniu głowy Brutusa jest to trzeci czyn hańbiący pamięć młodego wodza; trzeci — i na szczęście ostatni. Odtąd nie będzie on więcej zniżał swego lotu. Jaki był jednak ów „kobiecy argument", który przeciągnął Fulwię na stronę jej szwagra Lucjusza? — Brzmiał on w sposób następujący: niech się rozpali w Italii wojna domowa - niezależnie od swego wyniku zmusi ona Marka Antoniusza do opamiętania się i wyrwie go z objęć Kleopatry. Po rozstaniu się z Cezarem Antoniusz udał się na podbój Wschodu, o ile ten był jeszcze opanowany przez republikanów. Strona wojskowa tego zadania nie przedstawiała żadnych trudności 31 — nikt nie myślał o oporze; lecz musiał on również zdobyć znaczne sumy złota dla zapełnienia skarbu i wynagrodzenia pieniędzmi tych samych żołnierzy, których Cezar miał obdarować ziemią w Italii. Było to rzeczą przykrą, lecz wobec małoduszności Wschodu, przyzwyczajonego do znoszenia krzywd, wcale nie tak niebezpieczną jak równoczesne zadanie Cezara. Ponadto Antoniusz, dzięki całemu swemu charakterowi, miał wszelkie dane, aby oczarować zhellenizowany Wschód. Wywodził się od rzekomego Antona, syna Heraklesa; lecz Heraklesem był jedynie na wojnie, w czasie zaś pokoju starał się raczej uosabiać inne bóstwo greckie — boga wiosny i wesela, błogosławionego przyjaciela ludzi, Dionizosa. Grecy chętnie się godzili na to jego marzenie. W Atenach — zdarzyło się to co prawda nieco później, bo w zimie roku 39 na 38 - zaproponowano wcielonemu Dionizosowi pojąć za żonę dziewiczą boginię, opiekunkę miasta Atenę; można by w tym widzieć jaskrawy dowód zwyrodnienia potomków Peryklesa, gdyby nie to, że zapewne nikt nie brał tego na serio, widząc w mistycznym ślubie nie ceremonię religijną, lecz po prostu powód do wesołej maskarady. Antoniusz zgodził się, zażądał jednak od Aten odpowiedniego posagu dla ich bogini: ni mniej, ni więcej, tylko miliona drachm (tyleż złotych). Nie pomogło dowcipne zastrzeżenie jednego z delegatów: „jednakże twój ojciec Zeus bez posagu pojął twą matkę Semele"25; Antoniusz się uparł i Ateńczycy musieli boleśnie odpokutować za swe pochlebstwo. Jeszcze wcześniej urządzono na jego cześć w Efezie, stolicy Azji, korowód bachiczny: kobiety przebrały się za bachantki, mężczyźni za satyrów, po mieście rozlegały się dźwięki fletów i tympanów? - taki był wjazd na prowincję przedstawiciela władzy rzymskiej. Romantyk z natury, chętnie zmieniał on rzeczywistość w baśń, życie w senne widzenie; utożsamiając się zupełnie ze swymi marzeniami, sam również przesuwał się przez życie swych bliskich jak senne widziadło, to groźne, to urocze, lecz zawsze fantastyczne, zawsze sprzeczne z rzeczywistością. I oto, gdy go zabrakło, wydało się bliskim rzeczą nieprawdopodobną, że Antoniusz kiedykolwiek istniał; sama towarzyszka jego marzeń mówi o nim, co prawda dopiero u Szekspira, ale słusznie i trafnie: Jam śniła: żył tu władca mój, Antoni... Obym raz jeszcze ów ujrzała sen!26 Lecz wyprzedzamy wypadki. W Efezie zaczai się dla Antoniusza czarowny sen; w Tarsos, stołecznym mieście sąsiedniej Cylicji, opętał go całkowicie. Triumwir zasiadał na rynku miejskim, sprawując sądy, otoczony przez dostojników miasta, przez królów i przedstawicieli sąsiednich krajów oraz przez wielotysięczny tłum ludu; nagle zebranie się zakołysało, jedna gromada po drugiej opuściła rynek, 32 Antoniusz pozostał sam ze swymi liktorami. Co się stało? — To Afrodyta — mówiono — przyszła odwiedzić Dionizosa. Wyrażając się prozaicznie, królowa egipska Kleopatra przybyła do władcy rzymskiego Wschodu, aby wraz z innymi królami wziąć udział w naradzie dotyczącej wyprawy przeciw Fartom i przy sposobności wytłumaczyć się ze swego postępowania po śmierci dyktatora Cezara — postępowania, które wielu wydawało się dwuznacznym. Nie jest ona nam zupełnie nie znana: widzieliśmy ją? jako szesnastoletnią gospodynię dyktatora w Aleksandrii