Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
Wyznacza je ekosfera. W jej obrębie w naszym Układzie Słonecznym znajdują się tylko trzy planety: Wenus, Ziemia i Mars. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że ustalenia dotyczące ekosfery biorą za punkt wyjścia nasze wyobrażenie o życiu, podczas gdy nieznane jego przejawy wcale nie muszą odpowiadać naszym założeniom. Do 1962 r. uznawano za możliwe, że życie istnieje na planecie Wenus — mianowicie do czasu, kiedy Mariner II zbliżył się do niej na odległość 34 000 kilometrów. Na podstawie przesłanych przez niego informacji również ta planeta nie wchodzi już w grę jako środowisko dla życia, w naszym tego słowa rozumieniu. Z informacji przekazanych przez Marinera II wynika, że temperatura na powierzchni Wenus wynosi przeciętnie 430°C zarówno po stronie słonecznej, jak i w cieniu. Taka temperatura uniemożliwia występowanie wody na powierzchni planety. Mogłyby tam być tylko jeziora roztopionego metalu. Ulubione wyobrażenie o Wenus jako wdzięcznej bliźniaczej siostrze Ziemi należy do przeszłości, choćby nawet występujące tam węglowodory były pożywką dla wszelkiego rodzaju bakterii. Nie tak dawno jeszcze uczeni twierdzili, że życie na Marsie nie jest możliwe. Od pewnego czasu słyszy się, że nie jest to wykluczone Po sukcesie misji rozpoznawczej Marinera IV trzeba uznać - choćby ostrożnie - iż istnieje pewne prawdopodobieństwo życia na tej planecie. Choć nie przyłączamy się do zwolenników teorii o istnieniu obdarzonych inteligencją Marsjan, to chętnie uznamy możliwość występowania na Czerwonej Planecie niższych form życia. Nie da się wykluczyć, ze nasz sąsiad Mars przed niezliczonymi tysiącami lat miał własną cywilizację. Na szczególną uwagę zasługuje w każdym razie księżyc Marsa – Fobos! Mars ma dwa księżyce: Fobosa i Deimosa (co po grecku oznacza: Lęk i Trwoga). Były one znane długo przedtem, zanim amerykański astronom Asaph Hall odkrył je w 1877 roku. Johannes Kupler już w 1610 r. przypuszczał, że Marsowi towarzyszą dwa satelity. Choć mnich-kapucyn Schyl kilka lat później utrzymywał, jakoby widział księżyce Marsa, musiał on ulec złudzeniu, gdyż przy pomocy ówczesnych instrumentów optycznych w żadnym wypadku nie można było zobaczyć tych malutkich ciał niebieskich. Fascynujący jest wszakże opis jaki Jonatan Swift zamieścił w 1727 r. w swej książce Podróż do Lapusy (jest to jedna z podróży Guliwera). Swift opisuje nie tylko oba księżyce Marsa, ale podaje nawet ich wielkość i orbity. W trzecim rozdziale czytamy: „Laputańscy astronomowie największą część życia swego przepędzają do obserwacji nieba i mają teleskopy nierównie lepsze od naszych. Lubo ich teleskopy tylko na trzy stopy długie, powiększają jednak wiecej niżeli nasze, sto stóp długości mające, i daleko wyraziściej pokazują gwiazdy. Przez to zrobili odkrycia daleko ważniejsze niżeli nasi europejscy astronomowie. Odkryli dziesięć tysięcy gwiazd nieruchomych, gdy tymczasem my znamy zaledwie trzecią część tej liczby. Odkryli dwa trabanty Marsa, z których bliższy odległy jest od swej planety o trzy średnice, a dalszy o pięć średnic. Pierwszy obraca się w przeciągu dziesięciu, drugi w przeciągu dwudziestu jednej i pół godziny koło Marsa, tak że kwadraty ich periodycznych obrotów mają się do siebie jak sześciany ich odległości od Marsa, z czego wnosić trzeba, że podlegają tym samym prawom ciężkości jak inne ciała niebieskie” Jakim sposobem Swift umiał opisać satelity Marsa, skoro zostały one odkryte dopiero 150 lat później? To prawda, że kilku astronomów już przed Swiftem podejrzewało ich istnienie, ale przypuszczenia nie wystarczyłyby do podania tak precyzyjnych danych! Nie wiemy, skąd pisarz czerpał swoją wiedzę. Satelity Marsa są najmniejszymi i najdziwniejszymi księżycami w Układzie Słonecznym: obracają się bowiem nad równikiem planety po prawie okrągłych orbitach! Jeżeli odbijają tyle samo światła, co Księżyc, to Fobos powinien mieć średnicę 16, a Deimos — tylko ośmiu kilometrów. Gdyby jednak były to księżyce sztuczne i z tego powodu miały zdolność odbijania większej ilości światła, to w rzeczywistości mogłyby być jeszcze mniejsze. Są one jedynymi znanymi dotychczas księżycami naszego Układu Słonecznego, które poruszają się szybciej wokół macierzystej planety, niż ta obraca się wokół własnej osi. Gdy uwzględnić rotację Marsa, to Fobos w ciągu jednego marsjańskiego dnia obiega planetę dwa razy, natomiast Deimos obraca się wokół niej tylko trochę szybciej niż ona sama wokół własnej osi. W roku 1862, kiedy Ziemia znajdowała się w szczególnie korzystnym położeniu względem Marsa, daremnie poszukiwano marsjańskich księżyców. Odkryto je dopiero 15 lat później! Pojawiła się teoria planetoid, zgodnie z którą pewni astronomowie przypuszczali, że księżyce te są przechwyconymi przez Marsa kawałkami materii kosmicznej. Teoria planetoid jest jednak nie do utrzymania, gdyż oba księżyce obracają się nad równikiem prawie w tej samej płaszczyźnie. Przypadkowo mógłby się tak zachowywać tylko jeden odłamek z Kosmosu. Na podstawie pomiarów wykształciła się potem nowoczesna teoria dotycząca tych satelitów. Cieszący się uznaniem amerykański astronom Carl Sagan i rosyjski uczony Szkłowski potwierdzili w swej wydanej w 1966 r. książce Intelligent Life in the Universe teorię, że Fobos jest sztucznym satelitą. W rezultacie szeregu pomiarów Sagan doszedł bowiem do wniosku, że musi on być pusty w środku, a przecież nie może istnieć naturalny pusty księżyc. Pewne właściwości orbity Fobosa nie zgadzają się z jego przypuszczalną masą, natomiast cechy takie typowe są dla orbit ciał pustych. Szkłowski, kierownik działu radioastronomii w moskiewskim Instytucie im. Sternberga, wysunął tę samą tezę, gdy zaobserwował, że w ruchach Fobosa można stwierdzić osobliwe, nienaturalne przyspieszenie, które jest identyczne ze zjawiskami obserwowanymi u sztucznych satelitów Ziemi. Fantastyczne teorie Sagana i Szkłowskiego przyjmuje się obecnie bardzo poważnie. Amerykanie planują kolejne sondy na Marsa, które mają namierzyć również jego księżyce. Rosjanie chcą w najbliższych latach obserwować ruch księżyców Marsa z wielu obserwatoriów