Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
– Ale przyznaje oskarżony, że był obecny przy pierwszej masakrze, i został rozpoznany jako osoba, którą widziano na miejscu innych morderstw. Czy oskarżony przyjmuje do wiadomości, że trzydziestu jeden świadków rozpoznało oskarżonego na tej sali jako osobę widzianą w miejscu, w którym popełnione zostały późniejsze morderstwa? – Sprzeciw – mówi Brian. – To nieaktualne informacje, Wysoki Sądzie. – Wysoki Sądzie – mówi prokurator – próbuję ustalić, jak postrzega oskarżony fakty. – Oddalam sprzeciw. – Sędzia daje mi znak głową. – Proszę odpowiedzieć na pytanie. – Ale... – Proszę odpowiadać „tak” lub „nie” – mówi oskarżyciel. – Czy został oskarżony rozpoznany na tej sali jako podejrzany o morderstwa przez trzydziestu jeden obywateli? – No... chyba tak. – Tak czy nie?! – Tak. Wbijam wzrok w podłogę. I w chwili kiedy uświadamiam sobie, że to robię, ogarnia mnie fala paniki. Czuję uderzenie gorąca gdzieś u nasady nosa. Prokurator milknie na chwilę: daje mojemu ciału czas, aby mogło mnie zdradzić przed kamerami telewizyjnymi. – A więc teraz, kiedy już ustaliliśmy, że oskarżony był obecny przy trzydziestu czterech morderstwach, sam oskarżony potwierdza, że uciekał. – Wytrzeszcza oczy w stronę ławy przysięgłych. – Nie mogę pojąć, dlaczego. Na sali rozlegają się chichoty. – Bo wszyscy mnie podejrzewali – mówię. Oskarżyciel rozkłada ręce. – No, nie dziwię się: po popełnieniu trzydziestu czterech morderstw! Stoi przez chwilę nieruchomo, ale ramiona trzęsą mu się od bezgłośnego śmiechu. Kręci głową. Ociera skroń. Ociera łzę w kąciku oka, bierze głęboki oddech, idzie powoli, w stronę mojej klatki, wciąż aż wibrując rozbawieniem. Ale kiedy patrzy mi w oczy, jego wzrok pali. – Czy był oskarżony w Meksyku dwudziestego maja tego roku? – To był dzień tej tragedii, więc nie... – Ale powiedział oskarżony sądowi, że był w Meksyku w czasie, kiedy popełniano te morderstwa. – Miałem na myśli te najnowsze. – Ach, rozumiem wreszcie – wyjeżdżał oskarżony do Meksyku w czasie, gdy popełniano niektóre z tych morderstw, taka jest teraz wersja oskarżonego? – Chodzi po prostu o to... – Może ja pomogę oskarżonemu – mówi prokurator. – Teraz oskarżony utrzymuje, że pojechał do Meksyku na czas niektórych morderstw, czy tak? – No tak. – A gdzie przebywał oskarżony poza tym, kiedy nie był w Meksyku? – W domu. – Który jest w obrębie posiadłości Amosa Keetera, czy tak? – Tak, proszę pana. Mniej więcej. – To znaczy tam, gdzie znaleziono ciało Barry’ego Gurie? – Sprzeciw – protestuje mój obrońca. – Wysoki Sądzie – mówi prokurator – chcemy ustalić, czy wszystkie morderstwa zostały popełnione przed ucieczką oskarżonego. – Proszę, ale niech pan zmierza do sedna. Prokurator zwraca się do mnie. – Chodzi mi o to, że był oskarżony najbliższym kolegą mordercy Jesusa Navarro. Był oskarżony obecny przy siedemnastu zabójstwach. Rozpoznano go we wszystkich siedemnastu wypadkach. Podczas pierwszego przesłuchania zbiegł oskarżony z biura szeryfa. Po aresztowaniu i późniejszym zwolnieniu za kaucją uciekł do Meksyku. – Prokurator opiera się o pręty, niedbale, jakby był tym wszystkim znużony, głowa opada mu na pierś, tylko oczy patrzą w górę. – Proszę się przyznać – mówi łagodnie, rzeczowo. – To oskarżony zabił tych wszystkich ludzi. – Nieprawda, nie zabiłem. – A ja utrzymuję, że oskarżony ich zabił i stracił rachubę, tyle uzbierało się tych trupów. – Nie. – Nie stracił oskarżony rachuby? Prokurator zaciska wargi i wypuszcza powietrze przez nos, jakby nagle, już po ogłoszeniu fajrantu, pojawiła się dodatkowa robota. – Proszę podać pełne imię i nazwisko. – Vernon Gregory Little. – I gdzie dokładnie zatrzymał się oskarżony w Meksyku? – W Guerrero. – Czy ktoś to może poświadczyć? – Tak, mój przyjaciel Pelayo... – Kierowca ciężarówki z wioski na wybrzeżu? – Prokurator podchodzi niespiesznie do swojego stołu i bierze z niego jakiś urzędowy dokument. Podnosi go w górę