Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
Co więcej — rezultat tej inwersji nie jest pod względem semantycznym jednoznaczny. „Krótkie ramię” operatora przesuwa tylko dwie osoby konkretne: pustelnika Pafnucego i kurtyzanę Tha?s. Zarazem „długie” przemieszcza odpowiednio znaczenia — na dwóch płaszczyznach semantycznych naraz. I do tego nie są wzajemnie przywiedlne owe płaszczyzny, przeciwnie — one się nawzajem wykluczają. Bo albo ustalamy, że ma być wykładana „metafizycznie” podwójna i symetryczna przez to inwersja, a wtedy pułapem sensów dzieła staje się Augustiańska doktryna o łasce niedocieczonej, niekoniecznie na tych spływającej z niebiosów, którym to się właśnie należy najbardziej — podług żywionych na tym padole mniemań. Utwór oddajemy wówczas pod opiekę całej powadze doktryny religijnej i znaczy on wówczas tyle i tak, ile mu wolno znaczyć podług zwierzchnich wytycznych nie kwestionowanego dogmatu. Albo też płaszczyzną wykładni jest insynuująca psychologia, ewentualnie interpretowana po freudowsku. Wówczas święty od początku nie był świętym naprawdę, a zapewne i grzesznica pod koniec świętą się rzeczywiście nie stała. Te dwa typy sensów nawzajem usiłują się unieważnić. Ale dlatego, ponieważ utwór je naraz przywołuje, w tym podwójnym odsyłaczu pojawia się drwina — jako wektor wychodzący z wykładni psychologicznie świeckiej i złośliwie w sakralną wymierzony. Lecz po to, aby powstała drwina, muszą być właśnie obie płaszczyzny sensów współobecne — i w tym semantyczna zawiłość tekstu. Zasada roszady grzechu i świętości, wcielona w Thais, ulega w następnej powieści France’a — w Buncie aniołów — eskalacji. Przemieszczenie jest w Tha?s osobowo zlokalizowane (miejscami zamieniają się pustelnik Pafnucy i piękna kurtyzana). W Buncie aniołów dochodzi już ci o symetrycznej zamiany miejsc — całego Nieba i Piekła. W dziele tym pojawia się ironiczna propozycja nowej ontologii — podług której atrybuty boskości i szataństwa nie stanowią immanencji osób nadprzyrodzonych, co zasiadają — odpowiednio — raz na tronach, a raz u kotłów ze smołą, lecz są dane „topologią systemu”: Bogiem lub Diabłem jest się wedle tego, gdzie kto siedzi, a nie wedle tego, kim kto jest — esencjonalnie. Metafizyka zostaje zakwestionowana złośliwie przez to, że fundamentalna polarność Bytu — dana jego anizotropowym rozpięciem pomiędzy Najwyższym Dobrem a Największym Złem — wykłada się — poprzez sam ruch inwertowania owych pozycji—jako właściwie uboczny produkt toczonej w niebiesiech walki o władzę, skoro Szatan, po wspięciu się na tron rajski, zostaje Bogiem, a Bóg upadły obraca się w Szatana. Chodzi o taką metafizykę, którą można by „karuzelowa” nazwać. Sens inwersji z Buntu aniołów nie jest fantastycznością czystą, albowiem obrazy aniołów i szatanów, zamieniających się rolami dlatego, ponieważ zamieniają się miejscami, pochodzą z obserwacji najzupełniej doczesnej i nie stanowią tym samym skutków abstrakcyjnej operacji, którą uruchomiono tylko przez to, że się dała uruchomić. Znając w oderwaniu regułę inwersji, można wszak inwertować cokolwiek, byle szło o system dwuczłonowy. Dlatego mogliśmy przeciwstawić „siekierze ciotki” — „ciotkę siekiery”, choć dla nas tylko pierwszy człon realnie znaczy. Natomiast nie zależy od oderwanej znajomości inwertowania wiedza, dająca się wyrazić w słowach: „Nie ten zwycięża, kto lepszy, ale ten, kto zwycięża, za lepszego się podaje.” Toteż Bunt aniołów ma także sens całkowicie pozametafizyczny i w tym przypomina Dwóch młodych łudzi. Tak to utwory fantastyczne mogą mieć realistyczną wymowę. Zresztą wymowę analogiczną do Dwóch młodych ludzi mógłby mieć też realistyczny tekst, np. taki: pokazujemy, jak ten sam człowiek spoczywając raz w ramionach jednej, a raz innej kobiety, w uściskach pierwszej myśli pożądliwie o drugiej, a w objęciach drugiej — o pierwszej. Stosunki formalne, powstające przy inwersji, z semantycznymi się nie pokrywają; w Buncie aniołów inwersja jest formalnie taka jak w Tha?s, płaszczyzny jednak, na których odkładają się znaczenia, tylko w Buncie mogą być uznane za współznaczące. Na płaszczyźnie sensów realistycznych znaczy transformacja — walkę o władzę, a na płaszczyźnie „metafizycznej” przybierają tamte socjologiczne twierdzenia postać rozszczepiającą jednolitość daną dogmatem o istocie pierwiastków Dobra i Zła. (Podług dogmatu pierwiastki te są związane z osobami, a nie z miejscami przez osoby zajmowanymi.) Więc w Buncie aniołów obie wykładnie („świecka” i „bluźnierczo–sakralna”) współbrzmią, gdy w Tha?s — wykluczają się raczej. Rozważmy z kolei, jaką właściwie strukturę posiada utwór, którego paradygmatów strukturalnych nie potrafimy wykryć i nie umiemy też sprowadzić jego zasady budowlanej do reguł inwersji z konwersją. Taki tekst „fantastyki czystej”, wysterylizowany ze znamion realizmu dubeltowo — bo tak w swoich lokalnościach, jak nielokalnościach — mógłby wyglądać następująco: Niech istnieje świat, w którym rosną uszate drzewa, łagodne i rozmowne, domy chodzące, z natury drapieżne, oraz chmury względem drzew i domów neutralne. Wprawiamy w ów świat dalsze prawidłowości, i tak, gdy dom chce drzewo rozszarpać, a chmura się zbliży, dom nie może już tego uczynić, a kiedy spotkaniu asystują dwie chmury naraz, drzewo może nawet pokonać dom. Wszystko to razem jest całkowicie fantastyczne i dokładnie bezsensowne, ponieważ ani w empirii, ani w kulturze nie znajdujemy wzorców znaczących, do jakich utwór by się chociaż przybliżał. Istnieje tylko jeden sposób „semantycznego ustrawnienia” takiej beletrystyki. Oto trzeba upodobnić ją do gry i jako grę w lekturze traktować. Będzie to przy tym gra pusta, taka jak szachy np. (tj. czysto umownie skonstruowana i żadnych zewnętrznych celów nie ścigająca). Albowiem jest tak, że nawet wysoce abstrakcyjne struktury konfliktów, zdynamizowanych w postać gry, wystarczą nam dla podtrzymania uwagi odbiorczej. To, dlaczego lubimy oderwane (puste) gry, wymagałoby osobnych, mocno dyskusyjnych zresztą wywodów, które do rzeczy nie należą. Konstatacja nasza nie może być w każdym razie uznana za coś rewelacyjnego. Chodzi o powszechnie znany fakt. Tak więc gra asemantyczna, pokazana w utworze, który przez to włącza się do zbioru „fantastyki czystej”, jest możliwa jako temat i w zasadzie dałaby się urzeczywistnić także na repertuarze owych dziwolągów z przykładu, które nazwaliśmy uszatymi drzewami, domami drapieżnymi i neutralnymi chmurami