Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

- Klon. - Agawa. - Bądź gotów za czterdzieści minut. Trzask odkładanej słuchawki zakończył rozmowę. Rosenberg zamknął oczy z mieszaniną ulgi i zdenerwowania. - Muszę wyjść. Żona przytuliła się do niego. - W tej chwili? - Muszę gdzieś być za czterdzieści minut. - Ile ci zajmie dostanie się tam? - Dwadzieścia pięć minut. - Plus dziesięć na umycie się i ubranie. Zostaje ci jeszcze... Pięć minut. To wystarczyło. III. Rosenberg kazał swoim trzem gorylom zaczekać w samochodzie. Wszedł do zaniedbanego budynku, wbiegł po skrzypiących schodach i otworzył kluczem drzwi na drugim piętrze. Nie było to właściwie mieszkanie, a pokój całkowicie pusty, z wyjątkiem telefonu na podłodze i popielniczki na parapecie. Wynajmował go i płacił rachunki telefoniczne używając nazwiska Jose Fernandez. Wszystko to tylko w jednym celu. Rosenberg potrzebował bezpiecznego lokalu, gdzie mógłby prowadzić delikatne zamiejscowe rozmowy bez obawy o podsłuch. Wiedział, że w południowym Ontario Halloway ma identyczny czysty telefon w podobnym pokoju. Gdy tylko polecił łącznikowi zawiadomić Rosenberga o czasie kontaktu, wyruszył do swojej kryjówki. Rosenberg domyślał się, że tak właśnie było, ponieważ gdyby Halloway był już na miejscu, nie potrzebowałby pośrednika, zadzwoniłby sam. Sytuacja musiała się zasadniczo zmienić, skoro nie chciał tracić czasu na czekanie, aż Rosenberg dotrze do swojego punktu kontaktowego. Posługując się łącznikiem, Halloway sygnalizował, że nawet te czterdzieści minut ma znaczenie. Rosenberg otworzył neseser i wyjął urządzenie elektroniczne wielkości przenośnego radia. Włączył je do kontaktu i zaczął obserwować skalę aparatu. Przyrząd zaczął buczeć. Gdyby w pokoju ukryto mikrofony, odebrałby szum przez nie emitowany. Tarcza zarejestrowałaby wówczas zakłócenia. Wskazówka pozostała jednak nieruchoma. Nie ma mikrofonów. Jeszcze nie w pełni usatysfakcjonowany, Rosenberg wyjął drugie urządzenie i używając spinacza przytwierdził je do odsłoniętych przewodów sznura telefonicznego. Przyrząd kontrolował natężenie prądu elektrycznego na linii. Ponieważ podsłuch pobiera moc, natężenie wzrosłoby automatycznie, aby to zrekompensować. Tarcza urządzenia nie wykazywała jednak zwiększonego poboru. Telefon był czysty. Rosenberg nerwowo zapalił gauloise'a. Nie znosił meksykańskiego tytoniu. Spojrzał na zegarek, identyczny jak ten, który kupił żonie. Halloway powinien zadzwonić w ciągu najbliższych dwóch minut. Jeśli się nie odezwie, jeśli coś go zatrzymało, zgodnie z ustaleniami należało poczekać trzydzieści minut, a gdy zajdzie potrzeba, następne pół godziny. Zaciągnął się papierosem i utkwił wzrok w telefonie. Kiedy w końcu usłyszał sygnał, błyskawicznie podniósł słuchawkę. - Aztek. - Eskimos. - Spodziewałem się twojego telefonu rano. Dlaczego tak długo to trwało? - Musiałem zaczekać, aż wyjadą - wyjaśnił Halloway. Kanadyjski akcent, którego nabrał, był przekonujący. - Zaczęło się. Będą tam jutro. - W Europie? - W Rzymie. Wszystko prowadzi do kardynała Pavelicia. Kiedy dowiedzą się, dlaczego zniknął... - Ile czasu im to zajmie? - Ile? Tego nie sposób przewidzieć. Ale na pewno nie więcej niż to konieczne. Są najlepsi. Ich ojcowie byli najlepsi. Tylko tyle mogę ci po wiedzieć. - A ja ci powiem, że jeśli nie dotrzymamy umowy... - Nie potrzebujesz mi o tym przypominać - odparł Halloway. - Jakby nie dość było "Nocy i Mgły", musimy się jeszcze niepokoić o klientów. - Którzy nas naciskają. - Gwarancje pozostają w mocy. Na Secie można polegać. Teraz, gdy dołączył do niego Sopel, nic ich nie powstrzyma. - Ze względu na nas wszystkich mam nadzieję, że się nie mylisz. - Jeśli się mylę, będziemy mieli do czynienia z dwoma wrogami naraz. Zadzwoń do pośrednika w Brazylii. Powiedz mu, żeby organizował wysyłkę. Klienci są tak zdesperowani, że przymkną oczy na opóźnienie, jeśli tylko im zagwarantujemy, że interes jest bezpieczny. A to możemy zrobić. Gdyby nieprzyjaciel wiedział, czym się zajmujemy, już dawno wykorzystałby tę informację przeciwko nam. - Może "Noc i Mgła" czeka, żebyśmy wpadli we własne sidła? - Wkrótce "Noc i Mgła" przestanie istnieć. - Chciałbym w to wierzyć - westchnął Rosenberg. - Musimy w to wierzyć. Jeśli nie załatwią ich Set i Sopel, nikomu się to nie uda, a w takim przypadku jesteśmy zgubieni niezależnie od tego, czy wstrzymamy dostawę, czy nie. Więc zrób to. Wydaj polecenia. Wyślij towar. IV. Rzym