Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

K. Reida, działając na podstawie paragrafu 1088 regulaminu marynarki wojennej. Na podstawie przedłożonych mi zeznań zaleciłem zbadanie komandora Reida przez trzech biegłych lekarzy psychiatrów, w tym co najmniej jednego cywila. Moje zalecenia zostały przekazane do biura procesowego sądu wojskowego w celu wyznaczenia oskarżyciela i obrońcy. Proces odbędzie się w bazie San Diego w terminie do ustalenia i poprowadzi go jeden ze starszych sędziów. Podpisano: kapitan Sam Scott, przewodniczący sądu wojskowego. Nie było to niespodzianką, ale dowódca Floty Pacyfiku nagle znalazł się oko w oko z rzeczywistością: bohater US Navy stanie przed sądem za swój heroiczny czyn, którego świadkami było nie tylko ponad stu murem za nim stojących i bardzo rozmownych marynarzy i oficerów z okrętu, ale i ośmiu wysoko cenionych żołnierzy sił specjalnych, którzy temu czynowi zawdzięczają własne życie. Ich opowieści krążyły już po bazach SEALs w sąsiednim Coronado i nad-atlantyckim Little Creek w Wirginii. Admirał Greening nie wyobrażał sobie, aby do wieczora pozostał choć jeden człowiek w całej marynarce wojennej Stanów Zjednoczonych, który nie znałby sprawy przynajmniej w ogólnym zarysie. Jako dowódca Floty Pacyfiku musiał podpisać zgodę na rozpoczęcie procesu, jak zresztą i sam szef operacji morskich. Dick Greening uczynił to z najwyższą niechęcią, ale nie miał innego wyjścia. Proces Dana Headleya rozpocznie się wbrew życzeniom wszystkich w jakikolwiek sposób związanych z wydarzeniami u brzegów Birmy; wszystkich, poza komandorem Reidem, a tylko jego życzenie się w tej sytuacji liczyło. Greening zadzwonił do Alana Dicksona, który już 415 wcześniej rozmawiał z Arnoldem Morganem. Pozostawało tylko kwestią czasu, aby media dowiedziały się o zajściu od kogokolwiek z setek marynarzy i oficerów, którzy żywo o nim dyskutowali. Być może minie kilka dni, zanim informacje dotrą do dziennikarzy, ale było to nieuchronne. Za to nie ulegało wątpliwości, że kiedy to się stanie, błyskawicznie nadrobią to opóźnienie. Życzenie admirała Morgana było jasne: komandor porucznik Headley i jego adwokat muszą uzyskać absolutnie wszelką pomoc w udowodnieniu, że stan umysłu komandora Reida nie pozwalał mu na przeprowadzenie ewakuacji SEALs z birmańskiej wyspy. Była to jedyna droga wyjścia ze skandalu, jaki musi ogarnąć nie tylko marynarkę wojenną, ale może i sam Biały Dom. Okazało się, że na przeciek do prasy trzeba było pięciu dni, a i wtedy opublikowano tylko część historii. „San Diego Telegraph" na pierwszej stronie zamieścił dwułamowy artykuł pod tytułem Tajemnica akcji ratunkowej na wodach birmańskich. Znawca takich spraw z łatwością mógł się zorientować, że autor wie więcej, niż się ośmielił napisać. Ale i to wystarczyło. US Navy odmówiła wczoraj wieczorem komentarza w sprawie doniesienia, że grupa szturmowa komandosów SEALs z bazy Coronado została bezpośrednio zaatakowana przez chińskie śmigłowce podczas wycofywania się z misji bojowej na wysepce u brzegów Birmy. Prawdopodobnie co najmniej dwóch komandosów zginęło, a inni mogli odnieść rany. Nie są dostępne szczegóły co do charakteru misji; rzecznik marynarki na wszelkie pytania odpowiadał tylko: „Wszystkie operacje sił specjalnych są objęte ścisłą tajemnicą wojskową i ta również nie jest wyjątkiem". Pięć tygodni temu z Yangonu doniesiono, że nowo wybudowana baza chińskiej marynarki wojennej na wyspie Haing Gyi, w delcie rzeki Bassein, została w poważnym stopniu zniszczona przez potężną eksplozję w znajdującej się na ich terenie elektrowni zakladka.. geotermicznej. Rzecznik marynarki nie chciał ani potwierdzić, ani zaprzeczyć, że SEALs mogli mieć coś wspólnego z ową katastrofą. Dalsze informacje wskazują na obecność amerykańskiego atomowego okrętu podwodnego w tamtej okolicy w dniu 7 czer- 416 wca. Jego nazwa nie jest znana, ale kompetentna osoba z marynarki powiedziała naszemu reporterowi, że w tym czasie w Zatoce Bangalskiej operował okręt klasy Sturgeon, USS Shark, dowodzony przez komandora Donalda K. Reida