Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
A co niedziela miał trzy racje. Gdy między Hołyszami a wrogiem dochodziło do walki wręcz, siedział chętnie w swoim laboratorium sosów, ale czasami wypadał, kropnął raz i drugi z arkebuzy i wracał spiesznie, by czuwać nad sosami. Będąc w taki sposób i pilnym kucharzem, i dzielnym wojakiem mir miał ogólny. Ale nikogo nie wpuszczał do kuchni. Jeśli ktoś się tam pokazał, Jagnuszek wściekał się jak diabeł, dźgał chochlą i walił nią na odlew. Jakoż nazwano go Jagnuszkiem Lwem. XIV Po Oceanie i Skaldzie, w deszcz i pogodę, w śnieg i grad, zimą i latem, suną okręty Hołyszów pod pełnymi żaglami: łabędzie wolności. Białe łabędzie. Biel — to wolność; błękit — chwała; kolor pomarańczowy — barwa księcia: oto sztandar dumnych okrętów. Pod pełnym żaglem! Pod pełnym żaglem mkną do boju okręty! Fale obijają się o nie, grzywacze ochlapują je pianą. Mkną, pędzą, fruwają po rzece, żagle odbijają się w wodzie, gnają, niby chmury pchane północnym wiatrem, dumne okręty Hołyszów. Słyszycie, jak dziobami prują fale? O Boże wolnych, wiwat Hołysze! Dwumasztowce, kutry, jole, szybkie jak wicher niosący burzę, szybkie niby chmura niosąca grom. Wiwat Hołysze! Łodzie płaskie suną po rzece. Fala wzdycha, kiedy tną ją prosto, mając na dziobie wydłużony pysk śmiercionośnej śmigownicy. Wiwat Hołysze! Pod pełnymi żaglami! Pod pełnymi żaglami mkną okręty w bój! Fale obijają się o nie, chlapiąc pianą. Dniem i nocą, w deszcz, grad i śnieg — płyną! Chrystus uśmiecha się do nich z obłoku, słońce, a także i gwiazda. Wiwat Hołysze! XV Krwawemu królowi doniesiono o ich zwycięstwach. Śmierć żarła już kata, ciało jego toczyły robaki. Łaził po korytarzach Valladolid, charławy i srogi, powłócząc opuchniętymi nogami, kulasami z ołowiu. Nie śpiewał nigdy, tyran okrutny; o świtaniu nie uśmiechał się nigdy, a gdy słońce, niby uśmiech Boga, opromieniało jego imperium, nie odczuwał w sercu radości żadnej. Ale Sowizdrzał, Jagnuszek i Nele śpiewali jak ptaki, ryzykując własną skórą. Jagnuszek i Sowizdrzał mieli do stracenia skórę twardą, a Nele — delikatną i białą. I tak żyjąc z dnia na dzień, radowali się, że Hołysze zgasili niejeden stos i że król czarny nie będzie się cieszył pożarem miasta. W tym to czasie Wilhelm Milczaty, książę Orański, sprzykrzywszy sobie okrucieństwo imć pana de Lumey de la Marek odebrał mu godność admirała. Mianował na jego miejsce imć pana Bouwen Ewoutsen Worsta. Ustanowił także fundusz, z którego zapłacono chłopom za zboże wzięte przez Hołyszów i zwrócono pieniądze, ściągnięte pod przymusem w charakterze kontrybucji; katolikom, jak innym, dał wolność wyznania, zabronił prześladować ich i lżyć. XVI Na okrętach Hołyszów, pod rozsłonecznionym niebem, wśród jasnych fal, skamlą piszczałki, pojękują kobzy, bulgoczą flasze, dźwięczą szklanice, błyszczy broń. — Tedy — mówi Sowizdrzał — bijmy w bęben sławy, bijmy w bęben radości! Wiwat Hołysze! Hiszpania zwyciężona, trupoćpaj poskromiony. Nasze jest morze, Briele wzięte. Nasze jest wybrzeże od Nieuport po Ostendę i Blanckenberghe; i dalej po Wyspy Zelandzkie, ujście Skaldy, ujście Mozy, ujście Renu, aż do Helder. Nasze są Texel, Vlieland, Ter- Schelling, Ameland, Rottum i Borkum. Wiwat Hołysze! Nasze Delft i nasz Dordrecht. Siady znaczyliśmy prochem. Bóg dzierży ognistą włócznię. Kaci opuszczają Rotterdam. Wolność sumienia, niby lew o kłach i pazurach sprawiedliwości, zagarnia hrabstwo Zutphen, miasta Deutecom, Doesburg, Goor i Oldenzeel; niedaleko już do Welnuire, Hattem, Elburga i Harderwycku. Wiwat Hołysze! To błyskawica, to piorun: Campen, Zwol, Hassel, Steenwyck wpadły nam w ręce razem z Oudewater, Goudą, Lejdą. Wiwat Hołysze! Mamy Bueren i Enckhuyse! Ale nie mamy jeszcze Amsterdamu, Schoonhoven i Middelburga. Ale cierpliwe miecze dotrą wszędy na czas