Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Teraz, po śmierci dziad- ka, uważał, że matka należy do niego i nie chciał się nią dzielić z nikim. Nawet zMalcolmem. Malcolm spędzał coraz mniej czasu w domu. Choroba Madelaine przybie- rała na sile, jej depresje pogłębiały się, a on nie umiał sobie z nimi radzić. Wy- najął gosposię, a sam trzymał się z dala. Ja i mój mąż próbowaliśmy wytłuma- czyć mu, że nie powinien tak postępować, że to nie jest w porządku wobec Madelaine i Richarda, ale to nic nie dawało. Wszystko było po staremu. I nic by się nie zmieniło, gdyby nie spotkał Catherine. Poznałeś ją, prawda? Wiesz, jaka była. Nie dorównywała urodą Madelaine i nie miała jej czaru. Miała za to w so- bie ciepło i dobroć, więc Malcolm dostrzegł dla siebie szansę na zwyczajną 216 miłość, której potrzebował, a której nie mógł otrzymać od Madelaine. Postano- wił więc wziąć rozwód... Zawahała się. - Proszę mówić. - I odizolować Madelaine od Richarda. Błagałam go, żeby tego nie robił. Przekonywałam, że Richard jest dla niej wszystkim i że najgorszą rzeczą, jaką mógłby jej zrobić, jest groźba odebrania syna. Ale Malcolm nie chciał słuchać. Powiedział, że jest to winien Richardowi, że zawiódł go jako ojciec i chce to naprawić. Mówił, że zapewni Madelaine najlepszą opiekę. Uważał, że tak bę- dzie najlepiej i że przekona do tego Madelaine. Rzecz jasna, Madelaine nie zrozumiała. Przeraziła się. Chyba pomyślała, że chce ją umieścić w zakładzie, tak jak ojciec matkę. Błagała, żeby nie odbie- rał jej Richarda. A Richard stwierdził, że nie odejdzie od matki. Powiedział, że nienawidzi Malcolma i że go nie potrzebują. Że może sobie odejść ze swoją nową kobietą i zostawić ich w spokoju. Malcolm się rozgniewał. Powiedział Madelaine, że chciał jak najlepiej i że przeprowadzi swój zamiar bez względu na to, czy ona tego chce, czy nie. A potem wyszedł. Następnego ranka Madelaine odprowadziła Richarda do szkoły, a gosposi powiedziała, że boli ją głowa i musi się położyć do łóżka. Poprosiła, żeby jej nie przeszkadzać. Kiedy Richard wrócił, gosposia czekała na niego z herbatą. Powiedział, że idzie na górę. Gosposia tłumaczyła, że mama nie czuje się do- brze, że lepiej nie przeszkadzać jej w odpoczynku, ale on nalegał. Powiedział, że mama na pewno chce go zobaczyć i że zostanie u niej tylko kilka minut. Kiedy długo nie wracał, gosposia zaczęła go wołać. Zawołała raz i drugi, ale Richard nie schodził. Postanowiła więc pójść po niego. Znalazła oboje w łazience. Madelaine nie żyła od kilku godzin. Podcięła sobie żyły. Richard siedział koło niej na podłodze i opowiadał, co robił tego dnia w szkole, tak jakby matka żyła. Był w szoku. Nawet nie zauważył wejścia gosposi. Zjawił się Malcolm, a potem pogotowie i policja. Wszyscy byli w po- koju na dole, kiedy gosposia przyprowadziła Richarda. Nadal pozostawał w szo- ku, nic nie mówił. Ręce miał splecione na plecach. Malcolm płakał. Powiedział do Richarda, że go kocha i że będą sobie wzajemnie pomagać. Wyciągnął do niego ręce. Okazało się, że Richard trzymał w dłoni nóż. Rzucił się z nim na ojca. Mal- colm zasłonił się, a Richard przebił mu rękę na wylot. Malcolm do dziś ma bliznę i zawsze będzie ją miał. Richard krzyczał, że to wina Malcolma, że oj- ciec jest mordercą i że go zabije. Piana wystąpiła mu na usta. Trzech policjan- tów zdołało go w końcu przytrzymać i dopiero wtedy lekarz zrobił mu zastrzyk uspokajający. Od tej pory nigdy nie pozwolił nikomu zbliżyć się do siebie. Próbowałam bez końca, ale na próżno. Otoczył się fortecą i nikogo do niej nie wpuszcza. Przez wiele lat wydawało się, że jedyne uczucia, do jakich jest zdolny, to niena- wiść do ojca i pogarda do wszystkich innych ludzi. I zostałoby tak na zawsze, gdyby nie ty. Ty jesteś pierwszą osobą, której pozwolił się do siebie zbliżyć od śmierci matki. Dla ciebie to pewnie zwykła przyjaźń. Taki chłopiec jak ty ma na 217 pewno wielu przyjaciół. Ale dla mnie i mojego męża to cud. W jego życiu było tyle bólu, tyle gniewu i nieszczęścia. Prawie straciliśmy nadzieję, że cokolwiek może się zmienić. Przyjaźń z tobą to jakby zwrot w jego życiu. Ja i mój mąż mamy nadzieję, że już wkrótce Richard zdoła pogodzić się z ojcem i zapomni o nienawiści. Dlatego tak bardzo zaniepokoił nas telefon pana Howarda. Zmiana szkoły to ostatnia rzecz, jakiej Richard potrzebuje. Byłoby to najgorsze, co może mu się przytrafić. Uważasz, że on jest silny, prawda? Myślisz, że nikogo nie potrze- buje. Ale to nieprawda. On potrzebuje ciebie, Jonathanie. Potrzebuje twojej przyjaźni. Jeśli może się otworzyć przed tobą, być może zdobędzie się na to wobec innych ludzi. Proszę cię więc, żebyś się nim opiekował. Wiesz, jaki uparty i impulsywny potrafi być Richard. Bóg jeden wie, ile razy naraził się z tego powodu na kłopoty. Chcę żebyś powstrzymał go od wszystkiego, co może skło- nić pana Howarda do wyrzucenia go ze szkoły. Nie wiem, co stałoby się z Ri- chardem, gdyby was rozdzielono. Nie wiem, co stałoby się ze mną. Pani Rokeby nadal trzymała dłoń Jonathana. Chciał ją wyrwać, czuł się tak, jakby zapadał się w ruchome piaski. - Rozumiesz, prawda? Jonathan skinął głową. Rozumiał bardzo dobrze. Teraz rozumiał już wszystko. Matkę Richarda prześladował strach przed losem jej matki. Madelaine bała się, że pewnego dnia ona sama może zadać ból swemu dziecku, tak jak matka zadała ból jej. Lecz jej obawy były niepotrzebne. Nie odziedziczyła szaleństwa matki. Choroba ominęła jedno pokolenie i odrodziła się w dziecku, które Ma- delaine tuliła czule w ramionach. Jej matka była psychopatką. Tak samo jak Richard