Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

– Mówisz, że zdecydowałaś, iż mnie nie chcesz, ale to nie jest wyjaśnienie, ja chcę wiedzieć... – Och, przestań... nie wyszło i już. Gdybym kochała cię wystarczająco, wyszłabym za ciebie, gdybyś ty mnie kochał wystarczająco, ożeniłbyś się ze mną. Nie ma innych powodów. – Mówisz: „gdybym cię kochał wystarczająco”... Nie doprowadzaj mnie do szału. Kochałem cię bezgranicznie i nadal kocham. Próbowałem do ostatniej chwili, ja nie uciekłem, nie ożeniłem się z kimś innym, to była tylko twoja wina... oszaleję, jeżeli zaczniesz znowu... – Nie wolno nam znowu wracać do tych spraw... bo po prostu... będziemy brnąć coraz dalej... a teraz to już nie ma żadnego znaczenia. Słuchaj, muszę ci powiedzieć pewne rzeczy, ale nie chcesz mnie słuchać... Nie wolno mi oszaleć ze wzruszenia, pomyślałem, muszę przestać ją na razie wypytywać, chociaż muszę się wszystkiego dowiedzieć, i się dowiem. – Hartley, napij się wina. – Nalałem szklaneczkę czerwonego hiszpańskiego wina, a ona automatycznie zaczęła je powoli sączyć. – Zjedz oliwkę. – Nie lubię oliwek. Są cierpkie. Wysłuchaj mnie, proszę. – Przykro mi, że tu jest tak zimno. W tym domu jest chłodno nawet wtedy, gdy... Dobrze, powiedz, co mi masz do powiedzenia. Ale pamiętaj, jesteś u mnie i pozostaniesz tutaj... cokolwiek się stało czy nie stało w przeszłości, teraz należysz do mnie. Powiedz mi jeszcze tylko jedną rzecz. Czy wtedy w nocy, kiedy samochód oświetlił cię reflektorami na drodze, szłaś, żeby się ze mną zobaczyć? – Nie... chciałam tylko popatrzeć na twój dom. Była to noc, kiedy Ben pracował w stolarni, rozumiesz. – Chciałaś popatrzeć na mój dom. Postać na drodze i popatrzeć na oświetlone okna. O, moja droga, ty mnie przecież kochasz, nic na to nie poradzisz. – Charles, to nie ma znaczenia... – Co chcesz przez to powiedzieć? Znowu doprowadzasz mnie do szału! – Nie istnieje takie miejsce ani żadna możliwość, żaden... układ... wszystko zostało zniszczone, zrozumiesz, kiedy ci powiem to... co ci mam do powiedzenia. Po to tu przyszłam... – Dobrze, wysłucham cię, ale przedtem pozwól się pocałować. Potem wszystko będzie dobrze. Pocałunek pokoju. – Pochyliłem się i bardzo delikatnie dotknąłem suchymi wargami jej wilgotnych ust. Jakże różne bywają pocałunki; ten był czymś w rodzaju świętego pocałunku. Oboje zamknęliśmy oczy. – No, teraz zaczynaj. – Znowu napełniłem jej szklankę. Ręka mi drżała i trochę wina rozlało się na stół. – Tak mało mamy czasu i trochę już zmarnowaliśmy. O Boże, nie wzięłam ze sobą zegarka. Która godzina? Zerknąłem na zegarek. Była za kwadrans dziesiąta. – Jest dziesięć po dziewiątej – powiedziałem. – Charles, chodzi o Tytusa. – O Tytusa? – Tytus. Ani przez chwilę nie brałem go pod uwagę i zmieszałem się. – Tak. Chcę ci teraz coś powiedzieć. O Boże, już się upiłam. Nie jestem przyzwyczajona do wina. Muszę ci coś powiedzieć. Od chwili gdy cię zobaczyłam po raz pierwszy w wiosce, czasem myślałam sobie, że może ty mógłbyś mi jakoś pomóc... ale tak naprawdę to możesz mi pomóc, trzymając się z daleka... właśnie trzymając się z daleka. – To nonsens... – Mówiłam ci, że Tytusa adoptowaliśmy... – Tak, tak. Mieliśmy nadzieję, że będziemy mieli dziecko. Ben tego pragnął, ja także, czekaliśmy. Potem ja postanowiłam zaadoptować chłopczyka, ale on nie chciał. Ciągle jeszcze miał nadzieję. Zaczęłam się bardzo denerwować, bo są pewne ograniczenia wiekowe. Pozwalają na adopcję tylko do pewnego wieku. Nawet wtedy musiałam skłamać, mówiąc, ile mam lat. Ben jest młodszy ode mnie i on nie miałby kłopotu. – Młodszy? Zdawało mi się, że brał udział w wojnie. – Tak, ale dopiero pod sam koniec. – Co on robił w czasie wojny? – Służył w piechocie. Niechętnie o tym mówi. Dostał się do niewoli, siedział w obozie jenieckim. – Ja byłem w ENSA...[ Entertainments National Services Association – organizacja zajmująca się widowiskami dla żołnierzy.] – Wydaje mi się, że on się dobrze czuł na wojnie. Podobała mu się rola żołnierza. Zatrzymał swój pistolet, taki był do niego przywiązany. Nikt by nie przypuszczał... Właściwie nigdy się nie przestawił na cywilne życie. Czasami mówi: „Byle do następnej wojny”. – Byliście już małżeństwem, kiedy on siedział w obozie? Gdzie wtedy mieszkałaś? – W Leicester, w osiedlu mieszkaniowym. Pracowałam jako urzędniczka w biurze kartkowym. Czułam się bardzo samotna. Czuła się samotna. A więc wtedy, kiedy ja kopulowałem z Klementyną i przemierzałem autokarem różne hrabstwa, żeby włączyć teatr do wysiłków wojennych, Hartley była nieszczęśliwa i samotna. O Jezu, ja nawet bywałem w Leicester. – O mój Boże... Posłuchaj, chodzi o Tytusa... widzisz, w końcu, właściwie w ostatniej chwili, udało mi się przekonać Bena, że powinniśmy zaadoptować dziecko. On nie pragnął tego tak bardzo, ale w końcu się zgodził, ponieważ zdawał sobie sprawę, w jakim stanie są moje nerwy. Byłam... byłam niemal... byłam bardzo rozstrojona..