Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

— Lecz wiecie o Atlantydzie — powiedział powoli Cho. — Dlaczego Czerwony Ląd przeszedł do legendy w odległej przeszłości, podczas gdy reszta odeszła w zapomnienie? Co uczynili następcy Krainy Cienia jaki wielki płomień rozniecili, że jego żar i dym przetrwały niezliczone wieki? Oczy Lady Ayna'y stały się smutne. — Mogę tylko sądzić, że to jakaś katastrofa. Cóż naprawdę wiedzą twoi ludzie o Czerwonym Lądzie, Lordzie Ray? — Tyle tylko, że był kontynentem na oceanie, który w naszych czasach ciągnie się nieprzerwanie na wschód i zachód i poszczerbiony jest jedynie małymi wysepkami, i że zatonął pod wielkimi falami podczas trzęsienia ziemi, będącego rezultatem zła jego mieszkańców. — Zaginiony ląd... A czy próbowano w twoich czasach odnaleźć jakieś jego pozostałości? — Próbowano tak usilnie, że udowodniono naukowo, iż nigdy nie istniał. Przypuszcza się, że to wyłącznie legenda. Służący wniósł tacę i zaczęli jeść, mocno już wygłodnieli. Ray jednak spoglądał co chwilę na mapę i zastanawiał się. Dlaczego tak się stało, że pozostałości takiej cywilizacji nigdzie nie przetrwały, aby dać świadectwo prawdzie ? Świat, który widział, różnił się bardzo od tego świata z jego czasów. Pewne fragmenty pozostały jednak takie same. A przecież to niemożliwe, że wszystko — każdy fragment tej wysoko rozwiniętej cywilizacji — zniknęło całkowicie, bez śladu! — Krążownik w polu widzenia! — Hań stanął w przejściu. Łyżka Ray'a wpadła do miski, rozpryskując zawartość dookoła. Cho przeskoczył kajutę jednym susem i znalazł się na zewnętrznym pokładzie. Podobnie uczynił Ray podążając za nim. — Tam -— Hań wskazał czarny kształt we mgle. — Na stanowiska! — krzyknął Cho. 63 Ktoś stanął przy poręczy obok Ray'a ~— była to Lady Ayna. Powinna zostać na dole — pomyślał, ale przypomniał sobie, że przecież dowodziła podobnym okrętem, i wiedziała na ten temat więcej niż on. Krążownik płynął cały czas swym własnym kursem i wydawało się, że ich nie dostrzega. Mimo iż zaczął powoli wślizgiwać się w mgłę a po chwili całkowicie w niej zniknął, napięcie na Władcy Wichrów wciąż się utrzymywało. — On wróci — powiedział Cho. — Próbuje nas teraz zbić z tropu, jak polująca pantera, gdy zwęszy ślad. Widzicie — wraca! Miał rację. Ostry dziób drugiego statku ponownie przeciął kłębiącą się mgłę. Zrobił lekki łuk i zbliżył się do Władcy Wichrów. Ray zauważył, że bardzo ciężko jest mu myśleć o tym złowieszczym, mrocznym cieniu, jako o innym statku, niosącym na swym pokładzie ludzi takich jak ci, stojący teraz w milczeniu obok niego. Nikt się nie odzywał, słychać było tylko szum spienionych fal, ciętych dziobem Władcy Wichrów, który konsekwentnie trzymał się kursu. Później, jakby doskonale zdając sobie sprawę z ich położenia i bawiąc się jedynie w kotka i myszkę, krążownik zmienił kurs o parę stopni i skierował się wprost na muriański okręt. Cho spokojnie wydał rozkazy: Apu! Trzymaj kurs, cala naprzód. Nieważne jakie mamy szansę — to musi być bitwa w ruchu. Hań! Użyj miotaczy płomieni, ale dopiero gdy zbliżymy się na tyle, by mieć pewność, że ich trafimy. Nie strzelać do momentu, gdy wydam rozkaz. Oficerowie rozeszli się na stanowiska. Hek i Romaha z rozkazu Lady Ayna'y zajęli pozycje na śródokręciu. Z kajuty wyszedł adiutant z trzema tarczami z czerwonego metalu i długimi przedramiennikami z tego samego materiału. Cho wsunął jeden z nich na lewe ramię Ray'a i pokazał, w jaki sposób szybko przymocować do niego tarczę. — To obrona przeciwko miotaczom płomieni — wyjaśnił Murianin. — Jeśli zobaczysz, że któraś z tych czarnych rur, 64 jakie moi ludzie mają przy pasach, zostanie użyta — podnieś tarczę. Nie wierzę, że na tym krążowniku wiozą wyziewacze śmierci, tego typu statki rzadko są w nie uzbrojone. Miejmy nadzieję, że ich nie mają, bo mała jest szansa obrony przed nimi. Niosąc swoją własną tarczę, Cho podszedł do steru. — Minie noc, a dzień powita nas już na Morzu Wewnętrznym — a to oznacza wolność od wszystkich ucieczek. Lady Ayna wzruszyła ramionami, jakby zrzuciła jakiś ciężar. — Wobec tego — rzekła niemal radośnie — czego tu się obawiać? Z pewnością my — prawdziwej krwi — potrafimy utrzymać sługusów Krainy Cienia z dala przez ten czas. Widzicie — nawet teraz wahają się, jakby bali się zaatakować, choć są, w odpowiedniej pozycji, żeby to zrobić