Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
- Chciałam już dawno powiedzieć, mamin... Mama może nie wie, że Lawin miał zamiar oświadczyć się Kitty, kiedy był tu ostatnio. Mówił o tym Stiwie. - I CÓŻ Z tego? Nie rozumiem... - Możliwe, że Kitty dała mu kosza. Czy nic mamie nic powiedziała? - Nie, nic mi nie mówiła ani o jednym, ani o drugim; jest na to zbyt ambitna. Wiem tylko, że to jest powodem wszystkiego... - Ale niech mama sobie wyobrazi, że jeśli odmówiła Lewinuwi... A nie odmówiłaby mu, gdyby nie tamten... wiem to na pewno... A potem tamten zawiódł ją tak straszliwie... Księżna tak była przerażona swą winą wobec córki, że aż ją gniew ogarnął: - Ach, ja już nic nie rozumiem! Dzisiaj każdy chce żyć według własnego rozumu; nic się matce nie mówi, a potem - masz... - Pójdę do niej, mamin. - A idź! (;zy ja ci bronię? - odpowiedziała matka. ~TII t Dolly weszła do gabineciku Kitty; był to ładniutki, różowy pokoik, z laleczkami vieux Saxe*, równie rnłudzieżuwy, różowy i wesoły jak sama Kitty jeszcze dwa miesiące temu. Dolly przvpunmiała sobie, r jakim staraniem w zeszłym roku tmządzały wraz z siostrą ten pokoik i jak im było wesoło... Serce jej się ścisnęło na widok Kitty, która z oczyma wlepionymi w róg dywanu siedziała na niskim krześle, stojącym najbliżej drzwi. Kilty podniosła tx-zy na siostrę, lecz chłodny, nieco surowy wyraz jej twarzy ani trochę się nie zmienił. - Zaraz muszę wracać do domu, a jak już raz tam się zamknę, nie wolno ci będzie mnie odwiedzać - rzekła Daria Aleksandrowna siadając obok niej. - Chciałabym z tobą pomówić. - O czym? - spytała szybko Kitty, z lękiem podnosząc głowę. - Oczywiście o twoim zmartwieniu. - Nie cnam żadnego zmartwienia. - Dajże spokój, Kitty! Czy naprawdę sądzisz, że ja mogę o tym nie wiedzieć? Wiem wszystko... I wierzaj mi: to takie błahe!... Wszystkieśmy przez to przechodziły. lvitty milczala, twarz jej nadal byi;a surowa. - On nic jest wart, byś z jego powodu cierpiała - rzekła Daria Aleksandrowna przystępując wprost do rzeczy. - Tak... Dlatego, że mną wzgardził - łamiącym się głosem ~ulrzekła Kittv. - Nic m5w tak! I'rusz~ cię, nic mów! - Któż ci to powiedział? Nikt ci przecież tego rue mówił. Jestem przekonana, że był w tobie zakochany i dotychczas kocha się w tobie, ale... - Ach, najgorsze są te kondolencje! -- wykrzyknęła Kitty v i e a x S a x u 'rx starej saskiej porcelany. I38 unosząc się nagle gniewem. Obróciła się na krześle, rumieniec wystąpił na jej twarz i poczęła szybko poruszać palcami, ściskając trzymaną na przemian to w jednej, to w drugiej ręce klamerkę od paska. Dolly znała to przyzwyczajenie siostry, która w chwilach wzburzenia zwykła była przekładać przedmioty z ręki do ręki, i wiedziała, że Kitty potrafi w podnieceniu stracić panowanie nad sobą i nagadać wiele zbytecznych i przykrych rzeczy. (:hciała ją uspokoić, ale było już za późno. - Co, co chcesz mi dać przez to do zrozumienia? Co?-mówiła prędko Kitty. - To, że byłam zakochana w człowieku, który mnie znać nie chciwi, i że umieram z miłości do niego?!... I to mówi mi siostra, której się zdaje, że... że... że współczuje ze mną!... Nie potrzebuję takiego współczucia, dość mam tej obłudy! - Jesteś niesprawiedliwa, Kitty. - 'hu czemu mnie dręczysz? - Ależ nic! Ja, przeciwnie... Widząc, że masz zmartwienie... Kilty wszakże byia zbyt wzburzona, żeby lą w ogóle słyszeć. - Nic mam cze o żałować ani si ~ o cz m ucicszać. m g ~ P Y P Ma na tyle ambicji, że nigdy nic pozwolę sobie pokochać człowieka, który by mnie nie kochał. - Ja też wcale tego nie mówię... Jedno tylko - proszę cię, powiedz mi prawdę. - Daria Aleksandrowna wzięła siostrę za rękę: - Powiedz, czy Lewin mówił ci?... Na wzmiankę o Lewinie opanowanie Kitty do reszty prysło: zerwała się z krzesła, cisnęła klamerkę na podłogę i zawołała, szybko gestykulując: - Po co wtrącasz do tego Lewina? Nie pojmuję, jaki cel masz w tym, żeby mnie dręczyć? Powiedziałam już i powtarzam, że mam swoją dumę i nigdy, n i g d y nie zrobię tego, co ty: żeby wrócić do człowieka, który zdradził, który pokochał inną. Ja tego nie rozumiem, nie rozumiem! To ty to potrafisz, nie ja! Po tych słowach spojrzała na siostrę i widząc, że Dolly milczy ze smutnie zwieszoną głową, Kilty zamiast-jak zamierzała-wyjść z pokoju, usiadła przy drzwiach, ukryła twarz w chustce i spuściła głowę. Milczenie trwało ze dwie minuty, Dolly rozmyślała nad sobą. Położenie, którego była nieustannie świadoma, odezwało się szczególnie boleśnie, gdy je siostra jej wypomniała. Nie oczekiwała ud niej takiego okrucieństwu i zcljąl ją gniew... Naraz jednak uslyszał;c szelest sukni i jednocześnie wybuch długo tłumioner·o łkania; czyjeś ręce z dołu sięgnęły ku niej i objęty ją ze szyję. To Kitty klęczała przed nią. - Doleńko, jestem taka nieszczęśliwa! -- wyszlochała ze skruchą. I uracza, zalana łzami twarzyczka ukryta się w fałdach spódnicy Darii Aleksandrowny. Jak gdyby łzy były tym niezbędnym smarem, bez którego nie mógł dobrze funkcjonować mechanizm uczuć siostrzanych, obie siostry po wypłakaniu się rozpoczęły wynurzenia, nie o tym wprawdzie, co je interesovrdło, lecz rozumiały się już teraz mówiąc nawet o rzeczach postronn~leh. Kitty zdała sobie sprawę, że rzucone przez nią w uniesieniu słowa o niewierności Stiwy i o braku ambicji do głębi zraniły biedną jej siostrę, że Dolly już jej to jednak przebaczyła. Dolly ze swej strony dowiedziała się wszystkiego, co chciała wiedzieć. Przekonała się, że domysły jej były S1USZRe, że przyczyną ztnartwionia i nieutulonego żalu Kilty byto to, że Lewin oświadczył się jej t że ona mu odmówiła, gdy tymczasem Wroński ją oszttkat... ~c gotowa jest kochać Lawina, a nienawidzić. Wrońskicgo, Kilty ule wspomnmla () tym ani słówkiem, zmorzyła się jej tylko ze swego wewnętrznego stanu