X


Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

� C� to? � krzykn�� do niego Rostow patrz�c na� wzrokiem z�owrogo triumfalnym. � Czy pan nie s�yszy? Zdrowie najja�niejszego pana! � Pierre westchn��, pokornie wsta�, wychyli� sw�j kielich i wyczekawszy, a� wszyscy usi�d�, zwr�ci� si� do Rostowa ze swym poczciwym u�miechem. � A ja pana jako� nie pozna�em � powiedzia�. Lecz Rostow nie zwraca� na niego uwagi. Krzycza�: �Hura!� � Czemu nie odnawiasz znajomo�ci? � rzek� do Rostowa Do�ochow. � B�g z nim, to g�upiec � rzek� Rostow. � M��w �adniutkich kobiet nale�y ho�ubi� troskliwie � rzek� Denisow. Pierre nie s�ysza�, co oni m�wili, lecz wiedzia�, i� m�wi� o nim. Poczerwienia� i odwr�ci� si�. � No, teraz zdrowie pi�knych kobiet � rzek� Do�ochow z powa�nym wyrazem twarzy, lecz z u�miechem w k�cikach ust. Zwr�ci� si� do Pierre'a z kieliszkiem. � Zdrowie pi�knych kobiet, Pietia, i ich kochank�w � powiedzia�. Pierre, spu�ciwszy oczy, popija� ze swego kielicha nie patrz�c na Do�ochowa i nie odpowiadaj�c mu. Lokaj, rozdaj�cy kantat� Kutuzowa, po�o�y� arkusik ko�o Pierre'a, jako go�cia bardziej honorowego. Pierre chcia� go wzi��, lecz Do�ochow przechyli� si�, wyrwa� mu arkusik z r�ki i zacz�� czyta�. Pierre spojrza� na Do�ochowa, �renice jego osun�y si�: co� strasznego i potwornego, miotaj�cego nim przez ca�y czas obiadu, powsta�o i opanowa�o go. Przechyli� si� swym oty�ym cia�em przez st�. � Nie wa� si� pan bra�! � krzykn��. Us�yszawszy ten krzyk i ujrzawszy, do kogo si� odnosi, Nieswicki i s�siad z prawej po�piesznie i z przestrachem zwr�cili si� do Bezuchowa. � Ale� daj pan spok�j � szepta�y wystraszone g�osy. Do�ochow popatrzy� na Pierre'a jasnymi, weso�ymi, okrutnymi oczyma, z tym samym u�miechem, jak gdyby m�wi�: �Tak, to lubi�. � Nie dam � rzek� dobitnie. Blady, z dr��cymi wargami, Pierre porwa� kartk�. � Jeste� pan... jeste� �ajdakiem!... Wyzywam pana � powiedzia� i wsta� od sto�u odsun�wszy krzes�o. W tej samej sekundzie, gdy to uczyni� i wyrzek� te s�owa, Pierre poczu�, i� zagadnienie winy jego �ony, n�kaj�ce go przez ostatni� dob�, zosta�o rozstrzygni�te twierdz�co w spos�b dostateczny i niew�tpliwy. Nienawidzi� jej i na zawsze zrywa� ��cz�ce ich wi�zy. Mimo pr�b Denisowa, aby Rostow nie miesza� si� w te sprawy, Rostow zgodzi� si� by� sekundantem Do�ochowa i po obiedzie om�wi� z Nieswickim, sekundantem Bezuchowa, warunki pojedynku. Pierre odjecha� do domu, za� Rostow z Do�ochowem i Denisowem przesiedzieli w klubie do p�na wiecz�r s�uchaj�c Cygan�w i pie�niarzy. � A wi�c do jutra w Sokolnikach � rzek� Do�ochow �egnaj�c si� z Rostowem na ganku klubu. � I ty jeste� spokojny? � zapyta� Rostow. Do�ochow zatrzyma� si�. � Widzisz, mog� ci w dw�ch s�owach odkry� sekret pojedynku. Je�li idziesz na pojedynek i piszesz testament oraz tkliwe listy do rodzic�w, je�li my�lisz, �e mog� ciebie zabi�, to� g�upiec i zginiesz na pewno, ale id� ze stanowczym zamiarem, by zabi� tamtego, jak mo�na najpr�dzej i najpewniej, wtedy wszystko w porz�dku. Mawia� do mnie tak nasz kostromski nied�wiednik. �Jak�e si� nie ba� nied�wiedzia � powiada � ale jak go ujrzysz, to strach mija, byle jeno nie uciek�!� No, i ja tak samo. A demain, mon cher.!347 347 Do jutra, m�j drogi! 265 Nazajutrz o �smej rano Pierre z Nieswickim przybyli do lasku sokolnickiego i zastali tam ju� Do�ochowa, Denisowa i Rostowa. Pierre mia� wygl�d cz�owieka zaj�tego jakimi� rozwa�aniami, zupe�nie nie tycz�cymi tego, co si� dzia�o. Jego zapad�a twarz by�a ��ta. Najwidoczniej nie spa� tej nocy. Ogl�da� si� doko�a z roztargnieniem i krzywi� si� jak gdyby od zbyt jaskrawego s�o�ca. Zaprz�ta�y go wy��cznie dwie koncepcje: wina �ony, co do kt�rej po bezsennej nocy nie pozostawa�o nawet najmniejszej w�tpliwo�ci, i brak winy Do�ochowa, kt�ry nie mia� �adnego powodu, by oszcz�dza� honor obcego mu cz�owieka. �By� mo�e, ja bym te� tak samo zrobi� na jego miejscu � my�la� Pierre. � Nawet na pewno zrobi�bym tak samo, po c� wi�c ten pojedynek, to zab�jstwo. Albo ja go zabij�, albo on trafi mnie w g�ow�, w �okie�, w kolano. Odej�� st�d, uciec, zaszy� si� gdziekolwiek� � przychodzi�o mu do g�owy. Lecz w�a�nie w tych chwilach, gdy nawiedza�y go takie my�li, pyta� z min� szczeg�lnie spokojn� i roztargnion�, co budzi�o szacunek patrz�cych na niego: �Czy pr�dko, czy ju� gotowe?� Kiedy wszystko by�o gotowe � szable wetkni�te w �nieg oznacza�y barier�, do kt�rej nale�a�o doj��, a pistolety nabite � Nieswicki podszed� do Pierre'a. � Hrabio, nie wype�ni�bym swego obowi�zku � rzek� nie�mia�ym g�osem � i zawi�d�bym to zaufanie i honor, kt�re� mi pan uczyni� wybieraj�c na swego sekundanta, gdybym w tak wa�nej chwili, nader wa�nej chwili, nie powiedzia� panu ca�ej prawdy. S�dz�, i� sprawa ta nie ma dostatecznych podstaw i niewarta jest, aby o ni� przelewa� krew. Nie mia�e� racji, hrabio, wybuchn��e� gniewem... � Ach, tak, strasznie g�upio... � rzek� Pierre. � W takim razie pozwoli pan, abym wyrazi� pa�skie ubolewanie, i jestem pewny, �e nasi przeciwnicy zgodz� si� przyj�� pa�skie wyja�nienia � rzek� Nieswicki (podobnie jak inni uczestnicz�cy w tej sprawie, jak zawsze w podobnych sprawach, nie wierzy� jeszcze, aby dosz�o naprawd� do rzeczywistego pojedynku). � Wiesz, hrabio, i� o wiele szlachetniej wyzna� sw�j b��d ni� doprowadzi� do rzeczy nie do naprawienia. Zniewagi nie by�o z �adnej strony. Pozw�l mi pan przeprowadzi� pertraktacje... � Nie, o czym tu pertraktowa�! � rzek� Pierre. � Wszystko jedno... Wi�c gotowe? � doda�. � Prosz� mi tylko powiedzie�, jak tu i�� i gdzie strzela�? � powiedzia� u�miechaj�c si� z nienaturaln� �agodno�ci�. Wzi�� do r�ki pistolet i j�� rozpytywa� o spos�b spuszczania kurka, poniewa� dotychczas nie mia� w r�ku pistoletu, do czego nie chcia� si� przyzna�. � Ach, tak, ach, wi�c tak, przecie� wiem, tylko zapomnia�em � m�wi�. � �adnych przeprosin, stanowczo �adnych � rzek� Do�ochow do Denisowa, kt�ry ze swej strony r�wnie� uczyni� pr�b� pojednania, i r�wnie� podszed� do wyznaczonego stanowiska. Miejsce spotkania wybrano o jakie osiemdziesi�t krok�w od drogi, na kt�rej pozosta�y sanie, na niedu�ej polance w sosnowym lesie pokrytym �niegiem, taj�cym z powodu odwil�y trwaj�cej od kilku dni. Przeciwnicy stali na skrajach polany o czterdzie�ci krok�w jeden od drugiego. Sekundanci, odmierzaj�c kroki, wydeptali �lady w mokrym, g��bokim �niegu od miejsca, gdzie stali przeciwnicy, do szabel Nieswickiego i Denisowa, wetkni�tych o dziesi�� krok�w od siebie i oznaczaj�cych barier�. By�a odwil� i mg�a; o czterdzie�ci krok�w nie by�o nic wida�. Po trzech minutach wszystko by�o ju� gotowe, a przecie zwlekano z rozpocz�ciem. Wszyscy milczeli. 266 V No, zaczynamy! � rzek� Do�ochow

 
 

Drogi uД№Еєytkowniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

 Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerД‚Е‚w w celu dopasowania treД№В›ci do moich potrzeb. PrzeczytaД№В‚em(am) Politykę prywatnoД№В›ci. Rozumiem ją i akceptuję.

 Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerД‚Е‚w w celu personalizowania wyД№В›wietlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treД№В›ci marketingowych. PrzeczytaД№В‚em(am) Politykę prywatnoД№В›ci. Rozumiem ją i akceptuję.

Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.