Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Orientując się w trudno- ściach technicznych nie próbowałem wprowadzać nowego zamieszania. W myśl tych zarządzeń nastąpiło przesunięcie MSZ i korpusu do Nałę- czowa, następnie do Krzemieńca. Wśród największych trudności technicz- nych ewakuowano biura ministerstwa, urzędników i ich rodziny. W nocy z 6 na 7 września otrzymałem od Prezesa Rady Ministrów prea- vis,46 że na żądanie Naczelnego Dowództwa Prezydent RP i Rząd, który pozostał w Warszawie jedynie z najszczuplejszym sztabem urzędników, musi być gotów do opuszczenia miasta z powodu przedarcia się niemiec- kiej pancernej dywizji z kierunku Łódź-Łowicz na Warszawę oraz sku- tkiem powtarzającego się bombardowania mostów, przy czym mosty w War- szawie nie zostały poważnie uszkodzone, natomiast spalone zostały rno- sty pomocnicze między Jeziorną a Świdrem oraz zniszczony most pionier- ski na północ od Warszawy. Zawiadomiłem zatem Prezesa Rady Ministrów, że w porozumieniu z Naczelnym Dowództwem powierzam wiceministro- wi Szembekowi kierownictwo normalnego urzędu, sam do dalszych de- cyzji będę się poruszał z Kwaterą Główną, szukając jak najczęściej łącz- ności z Prezesem Rady Ministrów. Wobec tego, że w godzinach wieczornych 6 września Naczelny Wódz nie był dokładnie zorientowany w sytuacji na froncie, a niezależnie od zarządzonej w ciągu nocy ewakuacji Rządu nie wykluczał pozostawienia Kwatery Głównej w Warszawie, pozostawiłem łącznika w Kwaterze Głów- nej, zatrzymując swój „zmotoryzowany sztab" w gmachu MSZ. O godz. 3.15 w nocy otrzymałem telefon od Prezesa Rady Ministrów i łącznika w Kwa- terze Głównej, że Rząd i Kwatera Główna mają niezwłocznie opuścić War- szawę. Były przy tym wyznaczone punkty i godziny poruszania się. Zgod- nie z planem przesunąłem swój najściślejszy sztab w pobliże miejsca Kwa- tery Głównej do Brześcia (Kwatera Główna była w twierdzy). W Brześciu łączność radiowa Ministerstwa została w ciągu dwóch go- dzin nawiązana, lecz depesze dochodziły niekompletne wobec przeciąże- nia stacji i faktu, że wzięliśmy na siebie łączność z attaches wojskowymi. W Brześciu akcję dyplomatyczną skoncentrowałem na następujących zagadnieniach: a) nacisk na mocarstwa sprzymierzone w kierunku rozpoczęcia akcji lotniczej i przyspieszenia akcji lądowej wobec faktu, że prawie całość sił zbrojnych niemieckich działa w Polsce, co grozi katastrofą. Komunikaty 46 - zawiadomienie (fr.). z frontu zachodniego wskazywały na kompletny brak aktywności. Otrzy- małem potwierdzenie, że ambasadorowie nasi w Londynie i Paryżu posu- wali się do brutalnych prawie form przedstawiając ten stan rzeczy; b) na szukaniu dróg dowozu amunicji i materiałów pędnych dla armii przez aktywowanie rozmów z Sowietami oraz wysłanie odpowiednich mi- sji technicznych i finansowych do krajów sprzymierzonych; c) na domaganiu się akcji dyplomatycznej aliantów w Kownie wobec meldunków posła Charwata, że Niemcy rozwijają gwałtowną działalność mającą na celu sprowokowanie Litwy do zajęcia Wileńszczyzny. W Brześciu uzyskałem połączenie telefoniczne z wiceministrem Szem- bekiem,47 który mi komunikował, że przybył do Krzemieńca z biura- mi MSZ i korpusem dyplomatycznym, że ma znaczne trudności z opano- waniem sytuacji, gdyż korpus okazuje tendencję do opuszczenia teryto- rium Polski, motywując to brakiem kontaktu z Rządem, co p. Szembek interpretował jako brak kontaktu ze mną, oraz że ambasador francuski wystąpił z bardzo poważną sugestią przygotowania przeniesienia najwyż- szych władz państwowych polskich do Francji, na wypadek gdyby przewa- ga sił niemieckich doprowadziła do załamania naszego zbrojnego oporu. W związku z tym ambasador w pierwszym etapie sugerował takie przesu- nięcie korpusu i Ministerstwa Spraw Zagranicznych ku południowi, aże- by tego rodzaju decyzje, o ile by zapadły, mogły być zrealizowane. Pan Szembek dodawał, że wobec nastrojów korpusu dyplomatycznego jest sam już bezsilny i tylko moje przybycie do Krzemieńca może naprawić sytuację. Wspomniał przy tym lekko, że korpus dyplomatyczny rozszerza szereg niepokojących wiadomości co do postawy Sowietów. Waga tego meldunku skłoniła mnie do powzięcia decyzji odłączenia się od Kwatery Głównej i przeniesienia miejsca postoju do Krzemieńca. W godzinach popołudniowych 9 września udałem się do Kwatery Głów- nej w twierdzy Brześciu dla omówienia tego zagadnienia. W chwili mego przybycia dowiedziałem się, że Marszałek jest zajęty przy hughesie. Rów- nocześnie powiadomiono mnie, że gen. Sosnkowski mianowany został mi- nistrem koordynacji gospodarki wojskowej w charakterze wicepremiera, nie objął jednak swych funkcji, lecz przybył do Kwatery Głównej. Korzy- stając ze sposobności odwiedziłem gen. Sosnkowskiego. Zastałem go w sta- nie wielkiego podniecenia. Zwrócił się do mnie mówiąc, że jest i będzie lojalnym wobec Naczelnego Wodza, który jedynie ma prawo pobierać decyzję, jednak wobec mnie jako ministra spraw zagranicznych, a przede wszystkim starego żołnierza Komendanta, chciałby najpoufniej przedsta- wić to, co zamierza powiedzieć marszałkowi Śmigłemu. Gen. Sosnkowski 47 Byłoby to 9 IX 1939 r., jednak Szembek w swym Diariuszu nie potwierdza faktu bez- pośredniej rozmowy z Beckiem; zob.: „Kwartalnik Historyczny" 1985, nr 2, s. 343-344