Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Kawaler i pan Kubusia przybyli do Paryża. Ten ostatni wziął suknie kawalera. Jest północ, krążą pod oknem Agaty, światło gaśnie, zjawia się doniczka. Jeszcze raz przechodzą ulicę tam i z powrotem, kawaler daje ostatnie wskazówki. Zbliżają się do drzwi, kawaler otwiera, wpuszcza przyjaciela, zatrzymuje klucz od bramy, daje klucz od korytarza, zamyka bramę i oddala się. Po tych szczegółach, udzielonych z lakońskązwięzłością, pan zabiera głos i mówi: - Znałem rozkład. Wchodzę na palcach, otwieram drzwi od korytarza, wchodzę do alkierza, gdzie znajduję lampkę nocną. Rozbieram się; zastaję drzwi uchylone, wchodzę; kieruję się ku alkowie; Agata nie śpi. Rozsuwam firanki; czuję, jak para ramion oplata mnie i przyciąga; poddaję się, kładę, obsypuje mnie tysiącem pieszczot, które oddaję. Jestem najszczęśliwszym z ludzi; jestem nim wciąż jeszcze, gdy... Tu pan Kubusia spostrzegł, że sługa śpi albo udaje, że śpi: - Ty śpisz - huknął - śpisz, gamoniu, w najbardziej przejmującej chwili... - Tutaj Kubuś czekał swego pana. - Obudzisz ty się? - Nie sądzę. -1 czemu? - Bo gdybym się obudził, ból gardła mógłby się obudzić również, a myślę, że lepiej, abyśmy sobie obaj wypoczęli... I Kubuś spuszcza głowę na piersi. - Kark sobie nakręcisz. - Z pewnością, jeśli tak jest napisane w górze. Czy pan nie jesteś w objęciach Agaty? - Właśnie. - Czy nie czujesz się pan dobrze? - Bardzo dobrze. - Więc tkwij pan. 120 - Tkwij! łatwo ci mówić. - Przynajmniej do chwili, w której się dowiem historii plastra pana Desglands. Pan: Ha! mścisz się, zdrajco. Kubuś: A gdyby nawet? Skoro pan mi przerywał historię moich amorów tysiącem pytań, kaprysów, bez najmniejszego szemrania z mojej strony, czy nie wolno mi błagać pana, abyś przerwał swoją, aby mi opowiedzieć historię zacnego Desglands? Człowiek, któremu tyle zawdzięczam, który wydobył mnie ze szponów chirurga, w chwili gdy, bez grosza, nie wiedziałem, co z sobą począć! W jego domu poznałem Dyzię; Dyzię, bez której nie byłbym panu powiedział ani słowa w całej tej podróży! Mój panie, drogi panie, historia plastra pana Desglands! Może pan być tak zwięzły, jak się panu podoba: tymczasem senność, która mnie dławi i której nie mogę poskromić, rozprószy się i będzie pan mógł rachować na całą moją uwagę. Pan wzruszając ramionami: Była w sąsiedztwie Desglandsa urocza wdowa, która miała wiele przymiotów wspólnych ze słynną kurtyzaną ubiegłego wieku.48 Stateczna rozumem, rozwiązła temperamentem, żałująca nazajutrz głupstwa popełnionego wczoraj, spędziła całe życie przechodząc od rozkoszy do wyrzutów i od wyrzutów do rozkoszy, przy czym nigdy nie udało się wyrzutom zdławić chętki życia. Widywałem ją w ostatnich chwilach; powiadała, iż wreszcie wymyka się swoim dwu wielkim wrogom. Mąż pobłażliwie patrzący na jedyny błąd, jaki miał jej do zarzucenia, miał dla niej współczucie, póki żyła, serdeczny żal długo po jej śmierci. Utrzymywał, iż byłoby równie śmieszne z jego strony zabronić żonie kochać, co gdyby bronił jej pić. Przebaczał mnogość w uznaniu smaku, jakim odznaczała się w wyborze. Nie przyjęła nigdy hołdu głupca ani łajdaka: łaski jej były zawsze nagrodą talentów lub zacności. Powiedzieć o kimś, iż jest lub był jej kochankiem, znaczyło stwierdzić, że to jest człowiek głębszej wartości. Znając swą zmienność nie zobowiązywała się do niczego. „Złożyłam - mówiła - w życiu jedną fałszywą przysięgę; mianowicie pierwszą." Czy mężczyzna przestał ją kochać, czy ona ostygła, zawsze kończyło się szczerą przyjaźnią. Nie zdarzyło się w świecie większej rozbieżności charakteru i obyczajów. Nie można było nazwać jej kobietą cnotliwą, ale każdy przyznawał, iż trudno spotkać zacniejszą i uczciwszą. Proboszcz rzadko widywał ją u stóp ołtarzy, ale zawsze znajdował jej sakiewkę otwartą dla biednych. Powiadała dowcipnie o religii i o prawach, że to jest para kul - wielce użytecznych tym, którzy mają słabe nogi