Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Ba, plagiatorom uchodzi to bezkarnie, a galerie przyj^Hją takiewytwory w swej niewiedzy lub rozmyślnie, ponieważ interesuje^ tylko sprzedaż. Argumentacja jest perfidnie prosta: "Najważniejsze, że;o się ludziom podoba, pierwowzory ich nie interesują, a twórcy nie musząjteh też ujawniać, bo to są pastisze malarskie". Do nagminnychzjawisk należy też zaliczyć fałszowanieprzezsamych i 145. twórców i nieuczciwe galerie danych dotyczących drogi artystycznej tn,"Szczególną okazję stanowią po temu akcje zbierania dzieł na cele dni, ^czynne i wydawanie z tej okazji, zazwyczaj sponsorowanego, kalało Miernota artystycznama pole do popisu, aby zaistnieć przy wielkichnwiskach. I o ile,o drodze artystycznej wybitnego twórcy są lakoniczne wywazninformacje, totu wręcz odwrotnie. Oto ze zdziwieniem dowiadujemy s. jakito geniusz malarski stanowidobrze nam znana amatorka, która po myściu na emeryturę maluje kwiatki i wciska znajomym zokazjiświąt ]ijksprzedaje za niewielkiepieniądze. Tu natomiast czytamy ujakich wybitnychmistrzówpędzla pobieraław młodościnauki, jakie miała głośne wystawyindywidualne i zbiorowe i że jest w wielu zbiorach prywatnych w Polscei za granicą. Czasami wymienia sięnagrody i wyróżnienia na niebyłych plenerach. I okazuje się, że za tego typu kłamliwe informacje także nikt nieponosi konsekwencji. Tenegatywne zjawiska są w dużejmierze skutkiem spontanicznychiniekontrolowanych procesów komercyjnego upowszechniania kultury. Sqto jednak zjawiska groźne, bo w konsekwencji Jeszcze bardziej osłabiająi taksłaba pozycję sztuki. Można jedynie usprawiedliwićobowiązującą konwencją na wyrost kurtuazyjne pochwały twórcy i jego wytworów w czasiewernisaży, choćtuteżwskazany jestszlachetny umiar, tak jak w krytycekulturalnej obiektywizm irzeczowość. W poruszonym przez nas zagadnieniu upowszechniania sztuki (naprzykładzie malarstwagłównie) w warunkach jej urynkowienia pominięto wieleaspektów wychowawczych- a zwłaszcza szeroki problem wychowaniaprzez sztukę. Uczyniliśmytak, ponieważ literatura na ten temat jest obszernai na ogótznana. Sztuka to nie tylko sfera wzniosłości,piękna, tokształtowanie człowieka i w nim człowieczeństwa, sztuka to -jak pięknie i głębokouzasadniła w swej książce Irena Wojnar -"podręcznik życia". Świadomie położyliśmy tu główny nacisk na upowszechnianie sztukijako proces niezmiernie istotny wsferze kultury i działań edukacyjnym"zawsze, a szczególnieobecnie w okresie jej urynkowienia. Procesu tego nieda się - jak próbowaliśmy uzasadnić - w żadnym przypadku zastąpić czypodmienić, bo jest to proces nieodzowny w przygotowaniudogłębokiegoi twórczegouczestnictwaw kulturze -^ Kutrowski Humanizacja kultury- ale jaka? - doświadczalna orientacja w świecie riejmując ten tak drażliwyw środowiskach naukowych temat, czynięrzekonaniem, że humanizacja kulturyjest istotą kultury współczesnej. mizować kulturę znaczy tyle, co nie przeszkadzać jej w rozwoju, nieyć pozytywnych zróżnicowań między ludźmi, wniesionych przez tradyódmienne sposoby życia, urastające w niej doroli specyficznego języka. lonizacja kultury jest mechanizmem wnajlepszym tego słowa znaczeniu,mającym nic wspólnego z podtrzymywaniem "automatyzmu istnienia"kolwiek, czyli czyjegoś komfortu psychicznego, miejsca w strukturze6cznej, "układów" środowiskowych. Jest kreowaniem "wizji nadziei"inych ludzkichnadziei. Jestsamym sednem kultury wyrażającejsię - wriwieństwie do jednostkowego życia ludzkiego - w zdolności trwania,wiania się mimo wielorakich przerww ciągłości jej rozwoju. Bowiemirajest ucieleśnieniem niezniszczalnym pewnej niezniszczalnej idei -lczfowieka1. Mimo bardzo różnych losów człowieka na przestrzeni dzieł Jego istnienia nie wzięli go wswoje ręce bogowie ani jakiekolwiekrtucje. Los człowieka pozostał w rękach ludzi,nawet ludzi niechętnychlemu człowiekowi. Z tych niechęci powstawały rozmaite pobudkido)bywania się z kłopotów współżycia i co więcej - także pobudki dorenia nowych form istnienia. Jednaksamo istnienie człowieka, sam: był zawsze związany z samym pojawianiem się w nim człowieka, Por. G. Lukacs, Dawna i nowakultura. "Humanitas", [. X, 1985. 147. niezależnie od tego kim on był i z kim się jednoczył. Wszelako zawzkimś się człowiek jednoczył,zmierzał ku jakiejś wspólnocie. Stawa) 2etym silniejszy im mniej robił błędów w wyobrażaniu sobie wspólnoty lfrzuconej komuś przez siebie i sobie przez innych, im bardziej uruchamiałdziele tworzenia wspólnot wyobraźnię, czyli poszerzał zakres swoich dświadczeń, bardzo różnych, bardzo przykrych czasem, wszelako nigdy "tak bardzo przykrych, że aż obezwładniających w tym dziele. Dzięki pewnego rodzaju doświadczeniom człowiekuczy się, że nawprzykre doświadczenia (cierpienia) nie bolą. Człowiek uczysię odróżnia'myślenie ocierpieniu odznoszenia go w specyficznie ludzki sposób, którynie zawszeoznacza spostrzeganie tuż obok siebie Drugiego, apoprzez jeeozaistnienia - Boga. Człowiek uczy sięspostrzegać obok siebie sztukę. Wprowadza jąw się. bie, ustanawiając jakaś trwałość wewnętrzną swoją, budującąjego indywidualną,niekoniecznie zawsze społeczną tożsamość. Człowiek przez to odnajdywanie w sobie samym sposobu na przykre doświadczenia i także naradości,które potrafią obezwładniać, tworzyćanalogiczne problemy życiowejakcierpienia, sprawia, że możliwym staje się niemożliwe,a mianowicie, żemożliwe staje się skoncentrowanie wszystkiego,co człowieksądzi oświecie,innychludziach, społeczeństwie, państwie, moralności, polityce, gospodarce,dalekich wyprawach i bliskiej turystyce - wokół niego samego. Wbrewinteresompaństwa, warstw społecznych, instytucji etc. Żadna z tych instancjinigdy nie poprzestaje na raz utworzonych wizjach swojejkultury organizacyjnej, politycznej, społecznej, naukowej, estetycznej. Takżenauka -jakzauważa Bogdan Suchodolski -staje się ważna i interesująca wcale nie tylkoze względu na doskonalenie zawodowe. Ludzie chcą lub chcieliby umieć sięposługiwać, lepiej naukową wiedzą w organizacji ich własnego życia2. Wiedząc cośo sztuce, wiemy przede wszystkim o niej to, że jest czymświęcejniż wiedzą oniej te czy inne czasy