Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
Wampir oddał Angouleme swego karosza, sam przesiadał się na muła Draakula. Byli gotowi. Tylko jedna jeszcze rzecz pozostawała do załatwienia. - Chodźcie tutaj, wszyscy. Podeszli. - Cahirze, synu Ceallacha - zaczął Geralt, - nie być patetycznym. - Skrzywdziłem cię niesprawiedliwym podejrzeniem i zachowałem się wobec ciebie podle. Nimniejszym deprekuję, przy wszystkich, schyliwszy głowę, deprekuję i proszę cię, byś mi wybaczył. Was wszystkich też proszę o wybaczenie, bo to było podłe, kazać wam na to patrzeć i słuchać. - Wyładowałem na Cahirze i na was mój gniew, moją złość i mój żal. Płynące z tego, że ja wiem, kto nas zdradził. Wiem, kto zdradził i porwał Ciri, którą my chcemy uratować. Mój gniew bierze się stąd, że mowa o osobie, która była mi niegdyś bardzo bliska. - Gdzie jesteśmy, co zamierzamy, którędy idziemy i dokąd się kierujemy... wszystko to zostało wykryte za pomocą magii skanującej, wychwytującej. To niezbyt trudne dla mistrzyni magii, wychwycić i obserwować z odległości osobę niegdyś dobrze znaną i bliską, z którą miało się długotrwały kontakt psychiczny pozwalający na wytworzenie matrycy. Ale czarodziejka i czarodziej, o których mówię, popełnili błąd. Zdemaskowali się. Pomylili się, licząc członków drużyny, a pomyłka ta ich zdradziła. Powiedz im, Regis. - Geralt może mieć rację - powiedział wolno Regis. Jak każdy wampir, jestem niewidzialny dla magicznej sondy wizyjnej i skanowania, czyli czaru wychwytującego. Można wyśledzić wampira czarem analitycznym, z bliska, natomiast nie jest możliwe, aby wampira wykryć na odległość czarem skanującym. Czar skanujący wampira nie pokaże. Tam, gdzie jest wampir, wychwyt odpowie, że nie ma nikogo. Tylko czarodziej mógł się więc tak pomylić w stosunku do nas: wyskanować czworo tam, gdzie w istocie jest pięcioro, to znaczy, czworo ludzi i jeden wampir. - Skorzystamy z tej pomyłki czarodziejów - podjął znowu wiedźmin. - Ja, Cahir i Angouleme pojedziemy do Belhaven na rozmowę z półelfem, który wynajmuje na nas morderców. Zapytamy półelfa nie o to, na czyj rozkaz działa, bo to już wiemy. Zapytamy go, gdzie znajdują się czarodzieje, na których rozkaz półelf działa. Gdy dowiemy się, gdzie to jest, pojedziemy tam. I dokonamy zemsty. Wszyscy milczeli. - Przestaliśmy liczyć daty, dlatego nawet nie zauważyliśmy, że mamy już dwudziesty piąty września. Dwa dni temu była noc Zrównania. Ekwinokcjum. Tak, to była właśnie ta noc, o której myślicie. Widzę wasze przygnębienie, widzę to, co macie w oczach. Odebraliście sygnał, wtedy, tej paskudnej nocy, gdy obozujący obok nas kupcy dodawali sobie animuszu okowitą, śpiewem i fajerwerkami. Zapewne odebraliście przeczucie mniej wyraźnie, niż ja i Cahir, ale przecież domyślacie się. Podejrzewacie. I boję się, że podejrzewacie słusznie. Zakrakały wrony przelatujące nad gołoborzem. - Wszystko wskazuje na to, że Ciri nie żyje. Dwie noce temu, w Ekwinokcjum, poniosła śmierć. Gdzieś daleko stąd, samotna, sama wśród wrogich i obcych sobie ludzi. - A nam pozostała tylko zemsta. Zemsta krwawa i okrutna, o której jeszcze za sto lat krążyć będą opowieści. Opowieści, których ludzie bali się będą słuchać po zapadnięciu zmroku. A tym, którzy chcieliby powtórzyć taką zbrodnię, zadrży ręka na myśl o naszej zemście. Damy odstraszający przykład grozy! Metodą pana Fulka Artevelde, mądrego pana Fulka, który wie, jak należy traktować szubrawców i łotrów. Przykład grozy, który damy my, zadziwi nawet jego! - Zaczynamy więc i niech piekło nam dopomaga! Cahir, Angouleme, do koni. Jedziemy w górę Newi, ku Belhaven. Jaskier, Milva, Regis, wy kierujecie się ku Sansretour, ku granicom Toussaint. Nie zabłądzicie, drogę wytyczy wam Gorgona. Do zobaczenia. Ciri głaskała czarnego kota, który obyczajem wszystkich kotów świata wrócił do chaty na moczarach, gdy umiłowanie wolności i łajdaczenia się zostały zachwiane przez chłód, głód i niewygody. Teraz leżał na kolanach dziewczyny i podstawiał kark pod jej dłoń z mrukiem świadczącym o głębokiej rozkoszy. To, o czym dziewczyna opowiadała, kota nie obchodziło za grosz. - To był jedyny raz, kiedy śniłam o Geralcie - powiedziała Ciri. - Od tamtego czasu, od rozstania na wyspie nedd, od Wieży Mewy, nigdy nie widziałam go we śnie, Dlatego sądziłam, że nie żyje. I nagle spłynął ten sen, taki, jakie miewałam dawniej, sny, o których Yennefer mówiła, że są wieszcze, prekognicyjne, że pokazują przeszłość, albo przyszłość. To było w przeddzień EkVinekcjum. W miasteczku, którego nazwy nie pamiętam. W piwnicy, w której zamknął mnie Bonhart. Po tym, jak skatował i zmusił, bym wyznała, kim jestem. - Zdradziłaś mu, kim jesteś? - uniósł głowę Vysogota - Powiedziałaś mu wszystko? - Za tchórzostwo - przełknęła ślinę - zapłaciłam ukorzeniem i pogardą do samej siebie. - Opowiedz o twoim śnie. - Widziałam w nim górę, wielką, stromą, kanciatą jak kamienny nóż. Widziałam Geralta. Słyszałam, co mówił. Dokładnie. Każde słowo, jakbym była tuż-tuż. tam, chciałam wołać, że to wcale nie tak, że to wszystko nieprawda, że się okropnie pomylił..