Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Wieko było otwarte. Wewnątrz, w pięciu wyściełanych przegródkach znajdowały się żelaza do piętnowania – duże, kute elementy z grubymi drewnianymi rączkami. Langdon nie miał wątpliwości, jakie symbole przedstawiają. ILLUMINATI, EARTH, AIR, FIRE, WATER Langdon błyskawicznie odwrócił od nich głowę, obawiając się, że Hassassin zechce w tym czasie rzucić się na niego. Jednak nawet nie próbował. Czekał spokojnie, zupełnie jakby ta gra sprawiała mu przyjemność. Langdon starał się ponownie skupić uwagę na przeciwniku, nie spuszczać z niego wzroku i ponawiać ataki. Nie mógł jednak wyrzucić z myśli widoku skrzyni. Już same żelaza do piętnowania podziałały na niego hipnotyzująco – dotąd nie tylko nikt ich nie widział, ale ponadto niewielu naukowców zajmujących się iluminatami wierzyło w ich istnienie. Na dodatek uświadomił sobie, że jeszcze coś w tej skrzyni obudziło w nim złowieszcze przeczucia. Podczas gdy Hassassin wykonywał swoje manewry, Langdon pozwolił sobie na kolejne spojrzenie na stół. Mój Boże! Pięć żelaznych elementów rozmieszczonych było w przegródkach na obwodzie skrzyni. Jednak w środku znajdowała się szósta przegródka. Była pusta, ale najwyraźniej przeznaczona do przechowywania jeszcze jednego symbolu... znacznie większego od pozostałych, idealnego kwadratu. Atak był błyskawiczny. Hassassin rzucił się ku niemu jak drapieżny ptak. Langdon, którego uwagę udało mu się po mistrzowsku odwrócić, próbował odparować cios, ale pręt ciążył mu, jakby trzymał w rękach pień drzewa. Jego ruchy były zbyt powolne. Przeciwnik zdążył się uchylić, a kiedy Langdon cofał pręt, Hassassin błyskawicznie go złapał. Trzymał go bardzo mocno, a zraniona ręka najwyraźniej wcale mu w tym nie przeszkadzała. Obaj mężczyźni zaczęli gwałtownie się szarpać. Langdon czuł, że pręt wyślizguje mu się z ręki, a w dłoni poczuł palący ból. W chwilę później patrzył w rozdwojony koniec swojej broni. Myśliwy stał się zwierzyną. Miał wrażenie, jakby się znalazł w oku cyklonu. Hassassin krążył wokół niego z uśmiechem, przypierając go do muru. – Jak brzmi to wasze amerykańskie adagio? – zadrwił. – Coś o ciekawości i kocie? Langdon nie mógł się skoncentrować. Przeklinał swoją nieostrożność. Wszystko to nie miało sensu. Szósty symbol iluminatów? Zdenerwowany, wybuchnął: – Nigdy nie czytałem o szóstym symbolu iluminatów! – Myślę, że jednak czytałeś. – Zabójca roześmiał się, zmuszając go do cofania się wzdłuż owalnej ściany. Langdon nie wiedział, co o tym myśleć. Był przekonany, że z niczym takim się nie spotkał. Iluminaci mieli pięć ambigramów. Oparł się o ścianę i rozejrzał po pokoju w poszukiwaniu jakiejkolwiek broni. – Doskonałe zjednoczenie pierwiastków starożytnej nauki – odezwał się Hassassin. – Ostatnie piętno jest najwspanialsze ze wszystkich, ale obawiam się, że nigdy go nie zobaczysz. Langdon sam czuł, że jeszcze chwila, a niczego nie będzie oglądał. W dalszym ciągu usiłował znaleźć jakieś wyjście. – A ty widziałeś ten szósty symbol? – spytał, starając się zyskać na czasie. – Któregoś dnia może spotka mnie ten zaszczyt. Kiedyś się sprawdzę. – Dźgnął Langdona prętem, jakby bawiła go ta gra. Langdon znowu przesunął się do tyłu, nie odrywając pleców od ściany. Miał wrażenie, że Hassassin kieruje go ku jakiemuś miejscu, którego nie mógł dostrzec. Dokąd? Nie mógł sobie pozwolić na obejrzenie się za siebie. – To szóste żelazo do piętnowania – dopytywał się – gdzie ono jest? – Nie tutaj. Najwyraźniej ma je Janus. – Janus? – Langdon pierwszy raz słyszał to imię. – Przywódca iluminatów. Niedługo ma tu przybyć. – Przywódca iluminatów przybywa tutaj? – Aby dokonać ostatecznego napiętnowania. Langdon rzucił przerażone spojrzenie na Vittorię. Wyglądała dziwnie spokojnie. Oczy miała zamknięte i oddychała powoli... głęboko. Czy to ona miała być ostatnią ofiarą? A może on? – Cóż za zarozumiałość – prychnął Hassassin, obserwując spojrzenie Langdona. – Wy dwoje jesteście niczym