Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Stała też ponad pozostałymi she’panei - tymi nielicznymi, które żyły jeszcze. Znała Tajemnice, które były niedostępne dla innych, oraz nazwę Świętego i Bogów. Pod jej opieką znajdowały się Pana - Czczone Przedmioty. Znała swój naród na wskroś. Wiedziała, gdzie się narodził i jakie jest jego przeznaczenie. Była she’pan umierającego Domu, najstarszą Matką umierającego gatunku. Kath - kasta dzieci i tych, które je rodziły - była martwa. W jej zamkniętej od dwunastu lat wieży panowała ciemność. Ostatnią spośród kath’ein dawno już pochowano w urwiskach skalnych Sil’athen, zaś ostatnie dzieci, nie mające innej matki niż Intel, odeszły na spotkanie przeznaczenia. Liczebność jej Kel spadła do dziesięciu, zaś Sen... Sen znajdowało się przed nią: Sathell, najstarszy, sen’anth, którego słabe serce wciąż trzymało go o jedno uderzenie od Mroku, oraz dziewczyna siedząca w tej chwili u jej stóp. Nosili złote szaty. To była najwyższa kasta - niosący światło. Jej własne szaty były białe, nie splamione czarnymi, niebieskimi i złotymi obramowaniami noszonymi przez niższe rangą she’panei. Ich wiedza była niemal kompletna, lecz jej była całkowita. Jeśli jej serce przestałoby w tej chwili bić, Lud utraciłby bardzo wiele, tak niewyobrażalnie wiele. Strasznie było myśleć, jak dużo zależało od każdego uderzenia jej pulsu i każdego oddechu, którym towarzyszył tak straszny ból. Uratowanie Domu i Ludu przed zagładą. Dziewczyna Melein podniosła ku niej wzrok - ostatnia ze wszystkich dzieci, Melein s’Intel Zain-Abrin, która ongiś była kel’e’en. Od czasu do czasu odzywała się w niej jeszcze gwałtowność Kel, choć nosiła szaty Sen i zachowywała cnotliwość oraz pogodę ducha cechujące tę kastę uczonych, choć lata przyniosły jej nowe umiejętności, jej umysł zaś daleko wykroczył poza prostotę kel’e’en. Intel strzepnęła w pieszczotliwym geście kurz z ramienia Melein. - Cierpliwości - poradziła, widząc jej niepokój, wiedziała jednak, że jej rada pod każdym względem zostanie odrzucona. - Pozwól mi odnaleźć Niuna i porozmawiać z nim - poprosiła Melein. Brat i siostra - Niun i Melein - byli ze sobą blisko, mimo że rozdzielały ich prawo, rozkazy she’pan, kasta oraz obyczaj. Byli kel’enem i sen’e’en, mrokiem i jasnością, Ręką i Umysłem, lecz biły w nich takie same serca i płynęła taka sama krew. Intel pamiętała parę, która obdarzyła ich życiem - jej najmłodszego i najbardziej ukochanego Męża oraz kel’e’en z Guragenu. Oboje już nie żyli. To jego twarz i jego oczy, które sprawiały, że żałowała cnotliwości she’pan, wróciły do niej w Melein i Niunie. Pamiętała, że on również był obdarzony silną wolą, porywczy oraz inteligentny. Być może Melein nienawidziła jej. Nie przyjęła z zadowoleniem rozkazu opuszczenia Kel i przejścia do Sen. W tej chwili jednak nie było w niej woli oporu, choć she’pan szukała jej oznak, a jedynie niepokój i naturalny smutek wywołany bólem brata. - Nie - odparła ostro Intel. - Powiedziałam ci, żebyś zostawiła go w spokoju. - Może zrobić sobie krzywdę, she’pan. - Nie zrobi. Nie doceniasz go. On cię teraz nie potrzebuje. Nie jesteś już jedną z Kel, a wątpię, by chciał w tej chwili spotkać się z kimś spośród Sen. Co mogłabyś mu powiedzieć? Jak byś mu odpowiedziała, gdyby zadawał ci pytania? Czy mogłabyś zachować milczenie? To był dobrze wymierzony cios. - Chciał opuścić Kesrith sześć lat temu - odparła Melein z oczyma jasnymi od nie przelanych łez. Być może broniła teraz nie tylko sprawy brata, lecz również własnej. - Nie pozwoliłaś mu na to, a teraz jest za późno, she’pan. Jedyna szansa umknęła. Jaki los może sobie wyobrażać? Cóż może go czekać? - Oddaj się rozmyślaniom nad tymi sprawami - odparła Intel - i przekaż mi wnioski, do których dojdziesz, sen Melein s’Intel, po poświęceniu na medytację całego dnia i całej nocy. Nie wtrącaj się jednak ze swymi radami w prywatne sprawy kel’ena. Nie traktuj go też jak swego brata. Sen’e’en nie ma innych kuzynów, jak cały Dom i Lud. Melein podniosła się i spojrzała w dół na Intel. Pierś falowała jej, gdy próbowała zaczerpnąć tchu. Piękna była ta jej córka. Ujrzawszy ją w tym momencie, Intel zdumiała się, jak bardzo Melein, która nie była z jej krwi, stała się tym, co ongiś obiecywała jej własna młodość. Dostrzegła lustrzane odbicie siebie z czasów przed upadkiem Nisrenu, przed zniszczeniem Domu i jej nadziei. Ten widok zranił ją. W tej chwili dostrzegła sen’e’en wyraźnie i poznała ją taką, jaką była naprawdę. Bała się jej i kochała ją zarazem. Melein, której jej śmierć nie okryłaby raczej żałobą. Stworzyła ją taką celowo, poprzez jedno wydarzenie za drugim - swą córkę nie wywodzącą się z jej ciała, swe dziecko, swą Wybrankę, uformowaną w Kath, Kel i Sen, mającą udział w Tajemnicach wszystkich kast Ludu. Która jej nienawidziła. - Naucz się cierpliwości - poradziła jej szczerze, spokojnym, cichym głosem, który z trudem przebił się przez gniew jej rozmówczyni. - Naucz się być jedną z Sen, Melein. Spraw, by stało się to dla ciebie ważniejsze niż wszystkie twoje pragnienia. Młoda sen’e’en z drżeniem wypuściła z siebie powietrze. Łzy widoczne w jej oczach wypłynęły na policzki. Na razie pokrzyżowano jej plany. Na chwilę znowu stała się dzieckiem, lecz dziecko to było niebezpieczne. Intel zadrżała. Przeczuwała, że Melein ją przeżyje i wyciśnie na świecie jej piętno. Rozdział 2 Świat podzielony był na dwie części. Linię owego podziału wytyczała grobla z białej skały