Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

To znaczy, że torebka rzeczywiście wpadła za mebel, ale wyciągnąć ją niełatwo. W holu wszystko było robione na zamówienie i komoda jest przymocowana na stałe; żeby za nią wejść, trzeba ją oderwać od ściany. Wiera odpowiedziała: w porządku, najważniejsze, że zguba jest w domu. W końcu przyjeżdża specjalista z firmy, odsuwa mebel i wyciąga... pasek od skórzanego płaszcza. Kobiety wpadają w panikę - w domu był złodziej. Metodą dedukcji ustalają, że była nim Maja Kołosowa, i nasyłają na nią Timofieja. Chłopak jest urodzonym sadystą: torturuje nieszczęśliwą, chorą kobietę; morduje ją, potem wystawia z krzesłem na balkon. Następnie przeszukuje pokój, ale torebki ani śladu... Nawiasem mówiąc, strzelił do martwego ciała. Sekcja wykazała, że Kołosowa umarła jeszcze przedtem; serce nie wytrzymało tortur. Zbrodnicza szajka zaczyna panikować. A tutaj jeszcze pan Korzinkin za nic w świecie nie chce zdradzić schowka. Nina, Lola i Jula chcą go sprzątnąć, ale Wiera jest przekonana, że skarb istnieje. Przewożą Basile’a do więzienia, do Samochwałowa, i na wszelkie sposoby usiłują nastraszyć. Ale Korzinkin ani myśli „pęknąć”. Wówczas pojawia się Daria i robi masę głupstw! Choćby ten wysmarowany zielenią brylantową karaluch! Ale my się nie wtrącamy, po prostu obserwujemy. Osłupiałam. - Wiedziałeś? - Kapitan Jewdokimow, chociaż przypomina niezdarnego niedźwiedzia, jest w rzeczywistości bardzo sprytny. Specjalnie umieściliśmy go w obozie, żeby rozplątać ten kłębek. No więc miał, kochana, niemałą uciechę, patrząc, jak wędrujesz z roztworem nadmanganianu potasu po barakach. A już na widok karalucha omal nie ryknął śmiechem, ale pohamował się i dalej grał swoją rolę. - Dlaczego nie aresztowaliście Samochwałowa? - oburzyłam się. - Po pierwsze, mieliśmy za mało dowodów, a po drugie: nie wystarczy ściąć wierzchołek; usunąć trzeba przede wszystkim korzenie. Dowiedzieliśmy się, kto w obozie współpracuje z szajką, i chcieliśmy wykryć wszystkich uczestników afery. Zresztą od pana Samochwałowa ślady wiodły dalej, do kobiecego więzienia w Riazaniu i aresztu w Pokalsku. I w jednym, i w drugim przyjmowano „turystów”. Ze zdziwienia otworzyłam usta. - Tak więc, kochanie moje, nieźle namąciłaś - rzekł z westchnieniem pułkownik. - Postanowiliśmy jednak zostawić „turystkę ekstremalną” w spokoju. Szczerze mówiąc, nie spodziewaliśmy się po tobie aż takiego sprytu. Z karceru uciec praktycznie nie można, jak więc udało ci się wyciągnąć stamtąd pana Korzinkina? - Potem opowiem - obiecałam dumnie. - Mało mnie na śmierć nie zatruła - poskarżył się Basile. Patrzcie go, jaki delikatny! - Ostatecznie łajdakom pomieszała szyki głupia Elina. - Gdzie ona jest? - zawołałam. - Żyje? - Żyje, żyje - uspokoił mnie pułkownik. - Nic jej nie będzie, tylko nogę ma złamaną. - Boże! - przestraszyłam się. - Chcieli jej uciąć nogę? Aleksander westchnął. - Ela to zadziwiająca istota: absolutnie bezmózga i wyjątkowo naiwna, ale w chwili niebezpieczeństwa nawet ona zaczyna myśleć. Tamtego wieczoru poszła na spacer z Rachel i stanęła przy kiosku, oglądając cukierki. Wówczas obok niej zatrzymało się żiguli. Nina, jadąc do domu, chciała kupić papierosy. Wiedziała oczywiście, że Ela uciekła ze szpitala, więc na pewno zdumiała się, widząc uciekinierkę na ulicy, i to jeszcze z psem. Otworzyła drzwi i krzyknęła: - Przepraszam, która godzina? Nie spodziewając się niczego złego, Ela zbliżyła się do samochodu i błyskawicznie została wciągnięta do środka. Kiedy zobaczyła Ninę, zamarła ze strachu, prawie straciła rozum ze strachu. Ale jakieś jego resztki musiały zostać, bo kiedy na moście Leningradzkim zobaczyła posterunek drogówki, otworzyła drzwi i wyskoczyła z wozu, łamiąc prawą nogę. Trafiła jednak prosto w ręce milicjantów, Nina zaś uciekła. Nie udało jej się dogonić. Histerycznie płaczącą dziewczynę odwieziono na ostry dyżur do szpitala imienia Sklifosowskiego, a my zrozumieliśmy, że pora już wszystkich przymknąć. Aresztowaliśmy Wierę, Julę i Lolę. Panie od razu zaczęły sypać jedna drugą, zwalając przy okazji winę na nieżyjącego Aleksego... Ale Nina i Timofiej, przeczuwając coś złego, zawczasu się ukryli. Ela zadzwoniła do Niny na komórkę i płaczliwym głosem zaczęła żądać zwrotu trzech tysięcy dolarów. Nina zgodziła się wypłacić obiecane pieniądze Eli i spytała, gdzie może ją znaleźć. Ta dała jej adres Oksany... W mieszkaniu urządziliśmy zasadzkę. Przy oknie z papierosem w ręku stała milicjantka w kamizelce kuloodpornej pod fartuchem. Udawała Elinę