Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Powietrze, które nas otaczało, było ciepłe, gęste i przesiąknięte stęchlizną pleśni, jakby pochodziło wprost ze studni wydrążonej w otchłani czasu. - Tej nocy - zaczął Gormon spokojnie - pozwoliłaś Księciu Roumu posiąść swoje ciało. Przedtem oddałaś się Odmieńcowi Gormonowi nie bacząc na żadne prawa czy zakazy. A jeszcze wcześniej połączyłaś się z nieżyjącym już dzisiaj Szybownikiem. Być może znałaś także innych mężczyzn, o których nic nie wiem. Ale nie to bodzie przedmiotem mojego pytania. Powiedz mi zatem, Avluelo, który z tych trzech mężczyzn dał ci największą rozkosz fizyczną? Który wzbudził w tobie największe uczucie? Którego z nich wybrałabyś, gdyby dano ci możliwość wyboru? Chciałem zaprotestować, gdyż Odmieniec postawił trzy pytania zamiast jednego, usiłując wyciągnąć z tego osobiste korzyści, lecz nie zdążyłem tego uczynić, gdyż Avluela z ręką uwięzioną w otchłani Ust Prawdy odpowiedziała z pewnością w głosie: - Książe Roumu dał mi poznać prawdziwą rozkosz, jakiej dotąd nie zaznałam. Lecz jest on okrutny i niedostępny. Odrzucam go. Kochałam zmarłego Szybownika bardziej niż kogokolwiek przedtem czy potem, ale on był słaby, a ja nie chciałabym mieć słabego partnera. Natomiast ty, Gormonie, jesteś mi jeszcze zbyt obcy. Nawet teraz wydaje mi się, że nie znam twojego ciała ani duszy. Lecz pomimo dzielącej nas przepaści z tobą chciałabym dopełnić swoich dni. Wyjęła rękę z Ust Prawdy. - Dobrze powiedziałaś - rzekł Gormon po trosze zraniony słowami Avlueli, lecz w pełni z niej zadowolony. - Stajesz się elokwentna, jeśli sytuacja tego wymaga. Teraz ja zaryzykuję swoją rękę. Przysunął się do Ust Prawdy: - Sformułowałeś już dwa pierwsze pytania - powiedziałem. Czy zechcesz zatem doprowadzić do końca tę sprawę i zadać ostatnie, trzecie pytanie? - Nie! - uczynił lekceważący gest wolną ręką. - Oddalcie się i wymyślcie wspólnie pytanie. Naradziłem się z Avluelą. Dziewczyna nastawała z zawziętością, jakiej się po niej nie spodziewałem na pytanie, które i mnie chodziło po głowie. Zgodziłem się i Avluela zadała mu je. - Gormonie, kiedy staliśmy przed globusem przedstawiającym nasz świat poprosiłam cię, byś pokazał miejsce, z którego pochodzisz. Odpowiedziałeś, że nie ma go na nim. Twoja odpowiedź wydała mi się nieco dziwna i dlatego teraz pytam: czy jesteś tym, za kogo się podajesz? Czy jesteś Odmieńcem wędrującym bez celu po naszej planecie? - Nie - odpowiedział Gormon i w pewnym sensie dał odpowiedź na pytanie zadane przez Avluelę. Lecz wiedział, że to nie wystarczy i ciągnął dalej nie wyjmując ręki z Ust Prawdy. - Nie pokazałem ci miejsca moich urodzin, gdyż nie ma go na tym globusie. Nie urodziłem się na Ziemi, moją ojczyzną jest planeta, której nazwy nie mogę wam wyjawić. Nie jestem Odmieńcem, a przynajmniej nie w tym sensie, jaki nadajecie temu słowu, gdyż noszę przebranie, a moja postać wygląda nieco inaczej na planecie, z której pochodzę. Przebywam tutaj już od dziesięciu lat. - Dlaczego przybyłeś na Ziemię? - zapytałem go. - Miałem odpowiedzieć tylko na jedno pytanie. Niemniej ciągnął dalej z uśmiechem - zaspokoję twoją ciekawość. Zostałem wysłany na Ziemię jako obserwator wojskowy. Mam przygotować inwazję, której od tak dawna wypatrujesz i w którą przestałeś już wierzyć! A teraz dzieli nas od niej zaledwie kilka godzin! - Kłamiesz! - krzyknąłem. - Kłamiesz! Wybuchnął śmiechem i wyciągnął swoją nienaruszoną rękę z Ust Prawdy. Z mieszanymi uczuciami opuszczałem błyszczącą sferę, ciągnąc za sobą wózek z instrumentami. Na ulicach szarzało już i robiło się coraz chłodniej. Noc zapadała błyskawicznie, tak jak to zwykle bywa zimą. Zbliżała się godzina dziewiętnasta. Wkrótce nadejdzie czas mojego czuwania. Szydercze słowa Gormona wypełniały mi głowę jak ryk gromu. Wszystko to ukartował! Zwodził nas, by doprowadzić do Ust Prawdy! Zmusił mnie do wyznania, że zwątpiłem w swoją misje i wymusił na Avlueli inną, równie bolesną odpowiedź. Dał nam bezlitosne i śmiałe dowody, że nie obawia się użyć wyrachowanych słów, by zranić nasze serca. Czy Usta Prawdy to oszustwo? Czy mógł skłamać i wyjść bez szkody? Nigdy jeszcze nie zdarzyło mi się czuwać, zanim nadeszła wyznaczona godzina. Lecz dzisiejsze wydarzenia prowadziły do takich wniosków, że nie mogłem się doczekać, kiedy minie dziewiętnasta. Schyliłem się, otworzyłem wózek, włączyłem instrumenty i pogrążyłem w czuwaniu, jak nurek w wodzie. Moja wzmocniona świadomość pomknęła ku gwiazdom. Ogarniałem przestrzeń niczym Bóg. Czułem napór wiatru słonecznego, lecz nie obawiałem się go, gdyż nie byłem Szybownikiem i nie mogłem zostać przezeń pokonany i przygnieciony. Mknąłem więc z gigantyczną,szybkością, idąc w zawody z cząsteczkami światła i pogrążałem się w nieskończonej głębi czarnej pustki kosmosu, oddalając od Imperium Słońca. Nagle pojawiło się przede mną inne, nowe odczucie. Zbliżały się statki kosmiczne. Nie były to zwykłe liniowce, wypełnione turystami spragnionymi widoku naszego upadłego świata. Nie były to też należycie oznakowane towarowce kupieckie czy przerabiające międzygwiezdny pył fabryki i orbitujące w przestrzeni platformy rozrywkowe. Zbliżały się okręty wojenne. Czarne, obce i przerażające. Nie mógłbym powiedzieć, tle ich było i skąd pochodziły