Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.
– Zapalisz – zapytał, odwracając się ku niej. – Chętnie – odparła, uśmiechając się promiennie. Włożył rękę do kieszeni. Na to czekała. Postąpiła dokładnie, jak ją wyszkolił. Zadała trzy błyskawiczne ciosy: stopą w jądra, jedną ręką w tchawicę, drugą w oczodół. Antoine runął na ziemię z cichym jękiem. Zarejestrowała, że nawet nie próbował się zasłonić... Nie chciał? – Co wyprawiasz, Annuszka? – wycharczał, padając. – Bronię się przed likwidacją – sprawnie wyłuskała mu broń i szybko cofnęła się o dwa metry. – Głupia! Nikt nie chciał cię likwidować. Jesteś za cenna i zbyt perfekcyjna w działaniu. Zresztą przed chwilą to udowodniłaś. A że masz jeszcze drobne braki w wyszkoleniu psychicznym... Popracowalibyśmy nad tym. – Wyjmij powoli rękę z kieszeni i pokaż, co tam masz... – powiedziała, ignorując jego słowa. Milcząco wyciągnął niewielki pneumatyk ze strzykawką nasadzoną na lufę... Znała ten sprzęt, stosowany do obezwładniania na odległość dzikich zwierząt, a ostatnio coraz częściej ludzi. – Chciałem cię jedynie uśpić – tłumaczył. – A ty zepsułaś wszystko. Ale nie przejmuj się, jeszcze nie jest za późno. Mówię serio. Zapomnijmy o tym incydencie. Zastanów się, gdybyśmy naprawdę chcieli cię zabić, nie potrzebowałbym pneumatyka. – Co w takim razie zrobilibyście ze mną po uśpieniu? – Wróciłabyś do Ośrodka, na uzupełniające szkolenia. Nie ma w tym twojej winy, że wprowadzono cię do akcji pośpiesznie, w sytuacji awaryjnej, kiedy nie byłaś w pełni gotowa... Nie chciała słuchać, wolała zaufać odruchom i intuicji. – Odrzuć od siebie pneumatyk! Dobrze. – W porządku, skarbie. Przepraszam! Rzeczywiście mogłem ci do razu powiedzieć, że chwilowo cię wycofujemy. Chwilowo – podkreślił. – Poza tym wszystko jest do naprawienia, Annuszka. Nawet to nasze małe nieporozumienie. Zeznam, że z moim okiem to był wypadek... – Lepiej powiedz mi prawdę – kim jestem? – Co masz na myśli? – Jeśli nie jestem Anette Laroche, to kim jestem? I skąd wzięło się to niezwykłe podobieństwo między nami? Mów! Podeszła blisko – tak, by widział determinację płonącą w jej źrenicach. – Masz jeszcze drugie oko, okazałą męskość i swoje zasrane życie, Antoine – powiedziała. – Pytam cię po raz ostatni: kim jestem? – Odcinasz sobie drogę odwrotu. Jeśli się dowiesz, będziesz musiała zginąć. – I tak zginę, więc przynajmniej chcę wiedzieć. Mów! – Uniosła broń. Jej palec zadrgał na spuście. Zrozumiał, że nie żartuje. Sekundę, może krócej zagryzał usta, potem wybuchnął: – Doskonale! Więc słuchaj! Jesteś klonem, pieprzonym klonem tej żurnalistki, wypreparowanym z kawałka jej palca, który znaleziono po katastrofie i rozpoznano po pierścionku – wysapał. – Lepiej ci teraz? – Klonem? – powtórzyła zaskoczona. Słyszała naturalnie o sukcesach radzieckich genetyków, o doświadczeniach prowadzonych na owcach, na małpach... Ale pomysł, żeby ona sama była dziełem takiej manipulacji genetycznej, nie przyszedł jej do głowy. Paradoksalnie uczuła ulgę... – Jestem więc repliką Anette Laroche? – W najdrobniejszych szczegółach. Poza jej pamięcią i doświadczeniami życiowymi. Tego próbowaliśmy cię nauczyć. Co do duszy nieśmiertelnej nie zabieram głosu. – Ile naprawdę mam lat? Pięć? – Trzy. Klony rozwijają się w przyśpieszonym tempie, niestety, równie szybko się starzeją. Za rok biologicznie przekroczysz czterdziestkę, za dwa pięćdziesiątkę. Dlatego chciałem ci zapewnić przynajmniej wspaniałe życie. – Prostytutki, morderczyni czy żywej bomby? – Wydawało mi się, że polubiłaś swój zawód. Byłaś pasjonatką. Czyżbym się mylił? Nie wierzę. Znam cię, Annuszka, i dlatego mówię ci jak przyjaciel, prawie ojciec, powstrzymaj się, cokolwiek zamierzasz. Nie masz szans w tej grze. Podniosła pneumatyk ze strzykawką i z bliskiej odległości strzeliła mu prosto w brzuch. – Mam nadzieję, że był tam wyłącznie środek usypiający! XXIII – Do diabła, ona naprawdę jest klonem? Niesamowite! – cmokał Pietrowski, kiedy śmigłowiec wznosił się nad Łukiem Siekierkowskim, biorąc kurs na północ. – W ciągu ostatnich paru lat nasza genetyka uczyniła ogromne postępy – pysznił się Pugo. – Inna sprawa, że umożliwiliśmy twórczą pracę przy tym i podobnych programach najwybitniejszym uczonym Nowej Europy. Nie muszę cię przekonywać, moj gałubczyk, że alternatywa: współpraca i dobrobyt albo bunt i Kołyma stanowi doskonały stymulator energii twórczej u każdego jajogłowca