Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody.

 

Jak oni mnie znają! Właśnie planowałam ten ostatni sposób ucieczki. Załadowali nas w dwa wagony. W drzwiach stali gestapowcy z karabinami. W połowie drogi zdecydowałam się skakać przez okno z toalety. Opuściłam przedział. Zostawiłam dla niepoznaki płaszczi torebkę. Kenkartę ukryłam przy sobie. W toalecie okno dało się opuścić. Weszłam na deskę i wystawiłam głowę na zewnątrz. Ostatnia szansa była nie do zrealizowania. Wzdłuż wagonów sterczały głowy żandarmów i jeżące się karabiny. Wyładowali nas na dworcu Warszawa Wschodnia. Czwórkami zapędzili do ogromnego gmachu na Skaryszewskiej. Wzruszona byłam Józikiem, który długo stał na peronie i ze łzami w oczach śledził ten pochód aż do miejsca przeznaczenia. Na Skaryszewskiej wywołano mnie od razu. Łudziłam się przez moment, że to zwolnienie. Niestety! Z powodu starań, jakie robiono w Sochaczewie, telefonicznie nakazano mnie pilnować specjalnie. Zaprowadzono na posterunek, gdzie byłam jedyną aresztantką. Komisarz przydzielił mi osobistego opiekuna, który zaznaczył, że odpowiada za moją ewentualną ucieczkę. Dowiedziałam się od niego szczegółów na temat łapanek, komisji i transportów. Jak się okazało, policjant M. siedział również na Pawiaku. Jako koleżance obiecał pomagać we wszystkim, co będzie w jego mocy.Pod wieczór, przez małe zakratowane okienko, zobaczyłam matkę i Józika. Próbowali przedostać się przez bramę. Mój opiekun z własnej inicjatywy wprowadził ich na posterunek. Dowiedziałam się radosnej nowiny. Tatuś został dziś zwolniony z Pawiaka. - Ja także wrócę - obiecałam - może nareszcie rodzina będzie w komplecie. Po kolacji mna posterunku zaprowadzono mnie znów do wszystkich aresztowanych. Kąpiel, dezynfekcja i parówka. Od towarzyszek niedoli dowiedziałam się, że ulokowano je na wspólnej sali. Razem jest 60 kobiet. Przestałam żałować, że jestem izolowana. Po kąpieli mój opiekun oznajmił, że nie ma sumienia zamykać mnie na noc w dusznej, brudnej i pełnej robactwa celi. Urządził nocleg w kancelarii. Przyniósł ławki, koce, książki, papierosy, a nawet lampę. Przy otwartym oknie w tak urządzonej "sypialni" nie czułam się więźniarką. Szczególnie, że klucz zostawił od wewnątrz. Przed wyjściem poinformował jeszcze o sposobach ucieczki w razie wywiezienia i obiecał pomóc. Chwilowo postanowiłam jeszcze raz zrobić nawalanie serca. Poprosiłam, aby rano przyniósł 10 "kogutków". Obudziłam się o szóstej rano obolała i niewyspana. O dziesiątej ogłoszono komisję lekarską. Poszłam do toalety, gdzie wsypałam do ust wszystkie proszki. Popiłam wodą prosto z kranu. Pozostał na długo obrzydliwy smak goryczy. W gabinecie lekarskim siedziało za biurkiem czterech lekarzy niemieckich. Kazano rozebrać się do naga. Mimo upału zrobiło mi się zimno. Zastanawiałam się, czy nie zrezygnować z badania, a skorzystać raczej z ucieczki w czasie transportu. Tymczasem podszedł jeden z lekarzy. - A pani na co czeka? Mam może pomóć, co? - spytał. Ostry ton i złowrogie spojrzenie przypomniały, że jestem więźniarką i muszę słuchać. Zacięłam zęby i powoli zaczęłam się rozbierać. Czułam, jak krew uderza do głowy. Okryłam się szczelnie płaszczem i stanęłam w szeregu nagich kobiet. Po krótkim badaniu segregowano w prawo lub lewo, gdy przyszła moja kolej, jeden z Niemców zerwał płaszcz z wściekłością. - Cóż pani taka wstydliwa? - spytał ironicznie. Myślałam, że zapadnę się pod ziemię. Nigdy w życiu żaden mężczyzna nie widział mnie nago, a tu czterech Niemców świdrowało przenikliwym wzrokiem. Na pytanie, co mi dolega - odpowiedziałam, że od pobytu na Pawiaku nie mogę nawet wejść na schody. Po wysłuchaniu serca, które tłukło się jak oszalałe, jeden z doktorów machnął ręką. - Ganz kaputt! - Na, vielleicht halt sie doch sechs Monate aus? - spytał drugi obserwując obleśnym wzrokiem. Zamarłam ze strachu i z sercem w gardle czekałam wyroku. - Die lebt keinen Monat mehr! - stwierdził beztrosko przybijając na karcie zbawczy stępel "Fur Arbeit unfahig" Odetchnęłam! A więc fortel się udał! Z radością udałam się na ogólną salę, gdzie kazano czekać na zwolnienie